środa, 28 czerwca 2017

TRAGEDIA OSTATNIEGO SORTU? - niekoniecznie!!!

Moja OLA, całkiem nie tak dawno ponownie zadzwoniła. Pytania jak zwykle takie same, a jej wróżby dla mnie, kręcą się w kółko - wokół powrotu do przeszłości. 
I OLA się pod tym podpisuje obiema rękoma. Tyle, że przesuwa terminy. 
Wróżyła, że już w lipcu będę TAM pracowała. W niedzielę już przesunęła termin bez mała o  2 miesiące. Tak właściwie , to już od dwóch lat przesuwa mój powrót do przeszłości w czasie. Nie wiem czy śmiać się czy płakać. To nawet już zabawne nie jest. Maszyna czasu się zacięła? OLA co prawda podkreśla, że nie umie odczytywać czasu w kartach, więc, czas spełnienia wróżby szuka, poza rozkładem. Skoro więc, pada pytanie: czy nastąpi to, do końca czerwcca, na przykład, i wychodzi pozytywna odpowiedź, to diaska COŚ już powinno się w realu zadziać? 
Dla kart TAROTA czas jest pojęciem względnym. Czasem pokazuje, że jakaś sprawa zadzieje się bardzo szybko, a tu masz.... czekamy, czekamy - lata mijają i NIC się nie spełnia.
MOJA ANGLIA na przykład, wyprorokowała KONIEC PEWNEJ RELACJI - na biegu. czyli śmiało można założyć, że bieg, to właściwie - już, albo za małą chwilę, a owa relacja zakończyła się... po 3-ech latach
Z logiki, przekaz MOJEJ ANGLII można jeszcze jakoś usprawiedliwić, bo tak właśnie widziały CZAS, karty TAROTA. Nijak usprawiedliwić odpowiedzi kart OLI, stawiane poza układem i dotyczące konkretnego wycinka czasowego. Tu już wkrada mi się wątpliwość, co do prawidłowego odczytu przekazu kart.

I mnie zdarzają się kiksy. Dlatego też zapisuję karty na blogu, żebym mogła po czasie, wrócić do rozkładu i starannie go przeanalizować.
I po tak długim wstępie, przejdę do spokojnego przeanalizowania kart na Stellę, z której właśnie zjechałam.
Karty były brzydkie. Do tego stopnia, że w ogóle nie chciało mi się wyruszać z domu. 

OLA prorokowała tak:
... jakbyś nie pojechała, jakbyś skróciła swój pobyt tamCOŚ innego już wisi w powietrzu. Jakbyś TO czuła. 
MOJA ANGLIA powiedziała:
... daleka podróż…. Wiesz, że musisz jechać, ale jedziesz niechętnie. Tam w pracy trochę przerobisz, nie będzie Ci się podobało. Będzie znośnie.  Może się osoba rozchorować. Nie ma plotek, nie ma śmiania się z Ciebie. To będzie Twój ostatni wyjazd na opiekę. Potem podejmiesz pracę w większej grupie.
Dodam, że jakiś tydzień temu stwierdziła, że pojadę tam ponownie. Reklamacyjnie odniosłam się do poprzedniego proroctwa i w odpowiedzi usłyszałam: dzisiaj karty mówią TAK. Hmmm. Nie wiem, co o tym myśleć...
Z założenia: na opiekę jedzie się do osób starszych, żeby im pomóc w codziennym życiu. Osoby są w różnym stopniu chore: mniej lub bardziej. Na mojej Stelli, nikt się nie rozchorował. Pobytu nie skróciłam.  Byłam dokładnie tyle czasu, na jaki opiewała umowa. 
A teraz moje karty i próba rozgryzienia ich przekazu:
1. GWIAZDA 2. VIII mieczy 3. V pałek 4. WIEŻA 5. Rycerz mieczy BLIŹNIAK 6. PUSTELNIK 7. III mieczy 8. walet mieczy 9. Królowa denarów KOZIOROŻEC 10. II pałek 11. Król kielichów SKORPION 12. KSIĘŻYC 13. Rycerz denarów PANNA
Uczciwie powiedziawszy: ja tego wyjazdu nie widzę. Po prostu - NIE WIDZĘ. Nie da się inaczej zinterpretować PUSTELNIKA. To wycofanie, odosobnienie. Jednym słowem skracanie frontów przez ZAKOŃCZENIE. Również III mieczy nie pozwala mieć żadnych wątpliwości, że TEN wyjazd zupełnie z nagła się zakończy. Co znaczy III mieczyZaczną być realizowane szersze plany, które podważą twoje obecne zamierzenia i zmienią ocenę sytuacji. Niezależnie od wklejonego cytatu, ta karta wszystko ucina, i zakańcza.Ten wyjazd w ogóle jest cały na walecie mieczy czyli na intrygach, na matactwie i kombinatorstwie. 
Górujący nad całym rozkładem KSIĘŻYC nie jest budujący. Wskazuje na żal i niespełnienie. Brzmi to bardzo nieciekawie. Również VIII mieczy podkreśla, że nie jest to właściwy kierunek, że z tymi ludźmi, nie jest mi po drodze. Nie ten świat, nie ta bajka. To cudzoziemcy, których powinnam omijać szerokim łukiem.I choćbym nie wiem jak chciała widzieć ten wyjazd pozytywnie, to niestety nie potrafię. Cała gama kart rysuje ten wyjazd mało pozytywnie, żeby nie powiedzieć, że w ogóle tego wyjazdu NIE MA.  

Jak widać i moje karty nie były pozytywne. Tyle, że ja nie mogę powiedzieć, żeby było całkiem źle. Przynajmniej - całe 4 tygodnie. Może początek był trudny, bo babcia marudziła na moje obiady, wciąż mnie pouczała i strofowała. W końcu odpuściła. Odpuściła, to mało powiedziane. Ona mnie zaczęła chwalić, a na koniec wyraziła ubolewanie, że szkoda wielka, że wyjeżdżam. Usłyszałam sporo ciepłych słów. Żegnając się ze mną, powiedziała, że jestem kochana i, że liczy na mój przyjazd we wrześniu.  Uściskała mnie, a w jej oczach pojawiły się łezki.
Faktem jest, że nie rozmawiałam z nią dużo. Na pewno, codziennie wieczorem, tuż przed spuszczeniem rolet w ich mieszkaniu i moim pójściem na górę, do siebie. Pod koniec Stelli rozmawiałyśmy częściej i więcej. Kiedy przyszedł czas mojego wyjazdu, to najnormalniej w świecie - żal mi było wyjeżdżać. Czyli zadziało się trochę: babcia się zmieniła w stosunku do mnie i ja... inaczej oceniłam całą sytuację i innym okiem spojrzałam na swoją podopieczną.  Tu, w tym przypadku III mieczy, nie okazała się w swojej wymowie okrutnie ucinająca. Chyba, że ucięła PUSTELNIKA? I pogubiłam się w swoich odczuciach, dokładnie na walecie mieczy.  Dodam, że diametralne zmiany zaszły po 3 tygodniach mojego pobytu na Stelli!!!  W  poście: JESZCZE TYLKO TYDZIEŃ, pisałam:
A jak jest tak naprawdę? 
Na pewno potwierdza się VIII mieczy w negatywie, czyli: nie Ci ludzie, nie ta bajka, mój los skrzyżował się z nieodpowiednimi ludźmi; i górujący KSIĘŻYC czyli smutek, niespełnienie, żal...
Moja podopieczna jest ze znaku BLIŹNIĄTna co jakby nie było, wskazały karty. Cała jestem na PUSTELNIKU, czyli niekoniecznie zapałałam sympatią do podopiecznej i niekoniecznie prowadzę z nią długie i sympatyczne rozmowy. Tyle co muszę. Właściwie, to swojej podopiecznej po prostu, nie lubię. Rozumiem, akceptuję, współczuję, jak najbardziej, ale nie lubię. Zupełnie odmiennie, jak na poprzedniej Stelli,  Tam "babcię" polubiłam, chociaż pracy miałam przy niej po kokardkę.  Mam do czynienia z małym dyktatorem, osobą bez grama kultury i jak już wspomniałam w którymś z postów, zdecydowanie toksycznym typemwypisz / wymaluj -z UŚMIECHNIĘTYM MORDERCĄWykonuję swoje obowiązki, z konieczności wysłucham o ilości oddanego moczu czy problemach z kupą, ale robię to jedynie dlatego, bo tak trzeba.  I nawet nieszczególnie aktywnie słucham.  Współczuję, rozumiem, trochę mi nawet żal,  ale na tym KONIEC

Ostatni tydzień, był po prostu świetny!!! Wszystko co złe, skończyło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Muszę dokładniej przyjrzeć się III mieczy, bo tutaj, na tej Stelli, ucięła krytykę, utyskiwanie, ale w żadnym razie nie ucięła i nie skróciła wyjazdu. 
Ogólnie rzecz biorąc: było mi tam - dobrze, po prostu. Nie musiałam wstawać po nocach, a zakres moich obowiązków był bardzo  wąski.  

Na koniec otrzymałam od córki mojej podopiecznej, dodatkowe dziękczynne pieniądze (co chyba jest normą?) oraz urodzinowy prezent, który mnie zaskoczył  - piękny letni szal.
Tu w tym miejscu chcę podkreślić, że od podopiecznych przyjmować prezentów NIE WOLNO!!! Od córki czy syna podopiecznego - jak najbardziej MOŻNA.
Jednym słowem, nie każdy brzydki przekaz kart, jest aż tak brzydki w realu!!! Na pewno wskazuje na przejścia czy przeżycia, ale nie zawsze wieszczy tragedię ostatniego sortu. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...