czwartek, 7 marca 2019

MARZEC 2019 rok

1. V mieczy 2. walet denarów 3. KOŁO FORTUNY 4. Królowa denarów KOZIOROŻEC 5. II kielichów 6. V denarów 7. AS denarów 8. Rycerz denarów PANNA 9. SĄD 10. Rycerz kielichów RYBA 11. VI pałek 12. walet kielichów 13. KOCHANKOWIE

Nim opiszę karty na marzec (czynię to z wielkim opóźnieniem) odniosę się trochę do moich spraw, szczególnie do... całkiem nie tak dawno - podjętej pracy. 
Również, chciałabym uspokoić tych wszystkich, którzy zastanawiali się dlaczego tak nagle zamilkłam. Cóż, praca i też... inne priorytety pochłaniały mnie do tego stopnia, że w ogóle nie zaglądałam na bloga, a o blogowaniu to już w ogóle zapomniałam.

Na szczęście tego posta zaczęłam zdecydowanie wcześniej, a dzisiaj jedynie go troszeczkę modernizuję, wzbogacając o dywagacje na temat pracy.
Wracając do niej: pracę podjęłam dokładnie 13-tego lutego. Trefna data...
Muszę uczciwie powiedzieć, że mój entuzjazm bardzo szybko minął. Absolutnie nie chodzi o to, że praca jest ciężka, chociaż jest ciężka... Chodzi mi o chaos i panującą w pracy atmosferę intryg i obgadywania. Wyraźnie widoczny jest konflikt pomiędzy kierowniczką marketu na którym się przyuczam, a kierowniczką marketu na który przejdę. Póki co, pracujemy wszyscy na jednym markecie... "wrednej" kierowniczki.
Konflikt nie jest mój, ale mimo wszystko w dużym stopniu na mnie wpływa. Nie tylko na mnie, zresztą. 
Nie dalej jak wczoraj rozmawiałam z dziewczyną przyjętą do pracy 3 dni po mnie. Obie wyraziłyśmy swój dyskomfort z tego powodu i niezadowolenie z powodu wciągania nas w ich konflikt. Koleżanka powiedziała, że się przygląda uważnie i  coraz mniejszą sympatią darzy swoje przyszłe kierownictwo. 
Zdarzyło się nam obu pracować pod "wredną" kierowniczką. Mnie osobiście pracowało się z nią bardzo przyjemnie. Była w stosunku od mnie sympatyczna i naprawdę miła. Pożałowałam nawet, że pójdę pod inne kierownictwo. Podobnie ma również koleżanka z którą w miarę szczerze sobie pogadałyśmy. 
"Wredna" kierowniczka na pewno źle znosi atmosferę pełną intryg i z utęsknieniem czeka, aż brygada z nowego marketu w końcu odejdzie na swoje śmieci, tyle, że ona absolutnie się nie wypowiada w temacie, nie obgaduje, nie mataczy i nikogo w spór nie wciąga... Może swoje dziewczyny, ale na pewno tych nowych, przyuczających się, absolutnie zostawia w spokoju.
Zupełnie odmiennie zachowuje się moje przyszłe kierownictwo. Obgadują, obmawiają, mączą. Suchej nitki nie zostawili na dziewczynie. I bardzo mnie dziwi, że czynią to do mnie... osoby nowej, absolutnie nie w temacie.
Jedno mogę stwierdzić, że "wredna" kierowniczka, dzień pracy zaczyna od słów: wstawiłam wodę, dzień pracy zaczynamy od kawy. Nie pogania, nie traktuje jak robocze woły, a wręcz przeciwnie, mówi: nie spinaj się tak Elunia, trochę wyluzuj, rób swoje, ale spokojnie, bez nerwów. 
Działa to jak balsam, wycisza i powoduje, że człowiek absolutnie nie siada z nóżką na nóżce, ale pracuje, tyle, że po prostu zdecydowanie spokojniej. 
Z moim docelowym kierownictwem jest zgoła inaczej. Jakiś nerw wewnętrzny ogarnia człowieka, że pogina jak głupi, tyle, że z rozwalonym systemem nerwowym. 
Nie włączam się w konflikty, absolutnie... ale mimo to, czuję wiszącą w powietrzu siekierę. Czuję się zupełnie nie adekwatna do miejsca, a słodkie pierdzenie, które czasami się zdarza, zupełnie do mnie nie przemawia. Trąci takim fałszem, że czuć je na kilometr. 
Do pracy chodzę niechętnie i z każdym dniem jest coraz gorzej i gorzej. Godzina WU, czyli moment otwarcia nowego marketu naprawdę mnie przeraża i absolutnie - nie cieszy. 
Pewnie teraz jak zwykle dojdę do stwierdzenia, że to jedynie kwestia czasu, jak pracę rzucę. Cóż, koniec tej pracy przepowiadają karty... więc, najpewniej tak właśnie będzie. A czy mnie wyrzucą, czy też ja odejdę, to naprawdę znaczenia nie ma.
Pierwszego dnia mojej pracy, dziewczyna siedząca na kasie, powiedziała: z pracy w sklepie odchodzi się najczęściej przez złą atmosferę, przez ludzi. I to jest prawda najprawdziwsza.
Handel, sklep spożywczy to ciężki kawałek chleba. Moja znajoma, która wiele lat przepracowała w sklepie, powiedziała mi ostatnio, że wolałby psie gówna sprzątać po całym mieście, niż wrócić do handlu. Rozumiem ją dzisiaj doskonale. Pewnie jakiś czas temu dziwiłyby mnie jej słowa, ale dzisiaj nie.
Na pewno, jeszcze nie raz, nie dwa wypowiem się w temacie (o ile czas mi pozwoli), ale teraz pora na opisanie miesiąca marca.

No, nie fajne karty!!! Już mi jest przykro!!!😢
Rozpoczynająca rozkład V mieczy mówi sama za siebie, nie mówiąc już o V denarów na wyniku.
Czym pachnie V mieczy
Oszustwem, krzywdą, wykorzystywaniem, upokorzeniem.  Przy energii tej karty cierpimy psychicznie i fizycznie. Czujemy się jak w potrzasku, bo jakby szóstym zmysłem wyczuwamy, że wokół nas się dzieje COŚ złego, że ktoś knuje, intryguje, mataczy, oczernia nas, kłamiąc i łżąc jak pies. 
Jednym słowem V mieczy daje jedynie ból, cierpienie i udrękę.  Realnie może przynieść wszelkiego rodzaju straty. Nie będę zgadywała co też mi się ze złych rzeczy przytrafi... ale przytrafi się na pewno. 
Owa V mieczy pasuje jak ulał do atmosfery jaka panuje w sklepie, do mojego samopoczucia w tym obrzydliwym klimacie, który opisałam powyżej. Znalazłam się w oku cyklonu i siedzę w nim po uszy. 
Na pewno, w mojej okolicy pojawi się nieciekawa osóbka, która będzie chciała mnie wykorzystać, nawet i finansowo. 
No cóż, obiecano mi delegacje za dojazdy. Czy z tej obiecanki COŚ wyniknie? Całkiem możliwe, że za sprawą waleta denarów w negatywie - jedno wielkie ZERO. 

Zastanawiający jest pojawiający się z nagła - nowy początek finansowy. Na pewno, nie chodzi o zmianę sklepu, bo właściwie zmiana sklepu, niczego nie zmienia, przynajmniej w finansach.
Dziwnie chłodno będzie przez cały miesiąc... Po prawdzie tak właśnie jest. Chłodno, roboczo... wśród dziwnych ludzi. Napisałam dziwnych, a może właściwie najnormalniejszych w świecie: intrygantów, plotuśników, zawistników, mataczy, krętaczy. 
Dostosowywać mam się do ludzi i okoliczności. Staram się jak mogę, ale przychodzi mi to ciężko. Wypowiadać się - nie wypowiadając? Ciężki temat.
Na szczęście miesiąc zakończę w całkiem fajnym nastroju... o tym zapewnia mnie karta KOCHANKOWIE. I to mnie trzyma przy życiu... daje nadzieję, że będzie dobrze... z czasem, bo z czasem, ale będzie dobrze.
Pozytywną kartą jest również II kielichów na partnerskiej. Na całe szczęście nie tylko pracą się żyje. Faktem jest, że zabiera ona całkiem spory kawałek życia, ale nie jest jedyną i najważniejszą rzeczą na świecie. Obok siebie będę miała cudowne osoby, które będą dla mnie opoką, będą mnie kochały... przynajmniej lubiły, będą mi ufały, również i ja będę mogła im ufać... będę mogła liczyć na ich pomoc, wsparcie.
Trochę będę musiała pochylić się nad przeszłością... jakkolwiek rozumieć ten przekaz, to jednak karta SĄD jest w całej rozciągłości pozytywna i nie odbiera nadziei na mały kawałek szczęścia w tym miesiącu.

2 komentarze:

  1. Pani Ellu, dobrze, że dała Pani w końcu znak życia. Już się bałam, że coś niedobrego się wydarzyło. Szkoda, że atmosfera w pracy nie jest zbyt fajna, bo to bardzo ważne. Życzę Pani, by karta Kochankowie się sprawdziła. Wytrwałości i dużo sił! Pozdrawiam! P.S. Mam nadzieję, że jak znajdzie Pani chwilkę czasu, to zajrzy Pani dla mnie w karty!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że zajrzę... Jak tylko znajdę wolną chwilkę... Jutro znowu do pracy... wstawanie raniutko... droga, która jest krótka, ale najeżona sarenkami... Brrr.
      Do posta!!!

      Usuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...