sobota, 27 sierpnia 2016

MOJE OSOBISTE DOŚWIADCZENIE Z HUNĄ cz. I


.
Czymże jest HUNA? Systemem? Magią? Nie ważne jak ją nazwiemy, ważne, że potrafi zdziałać realne cuda w naszym życiu.

Kilka lat temu zupełnie "przypadkowo" (nie ma przypadków!) wpadła w moje ręce książka Maxa Freedoma Longa: MAGIA CUDÓW. 
Zaczęłam ją pobieżnie  wertować, ale nie znalazłam w niej żadnych konkretnych rytuałów, a takowych oczekiwałam, tylko jakieś opisy ludzi chodzących po rozżarzonych węglach itp. 
Odłożyłam książkę na półkę w miejscu dla bezużytecznych i nic nie wnoszących do życia książek. 
Jakieś kilka dni później, siostra złożyła mi wizytę. Nie wiadomo dlaczego (!?!?!?!), temat zszedł na HUNĘ. 
Siostra opowiadała o swoim znajomym, który stosuje magię HUNY.  Mówiła o tym, że jemu się wszystko udaje, że otrzymuje wszystko, czego pragnie. Podpierała to konkretnymi przykładami z jego życia.

Zaintrygowało mnie to bardzo. Szybko wróciłam do odłożonej na półkę książki.

Tym razem pochyliłam się nad nią uważniej. 

Wkrótce stałam się szczęśliwą posiadaczką wszystkich części serii STAROŻYTNA WIEDZA KAHUNÓW
Czytałam i czytałam, właściwie pochłaniałam całą serię... nosem. 
Miałam już wcześniej jakaś tam bazę. Czytałam Mulforda, Luizę Hay.  
Ze zdziwieniem stwierdziłam, że tak naprawdę wszystko to, o czym pisali Ci dwoje, ma swój pierwowzór w Longu, w HUNIE dokładniej rzecz biorąc.  

Napełniwszy się wiedzą.... zafascynowana CUDAMI,  pomyślałam, skoro to działa, to dlaczego ja nie miałabym spróbować? Przynajmniej będę widziała. Będę znała prawdę. Nie mam nic do stracenia.

No i nadszedł dzień próby. 

Przygotowałam sobie prośbę do NAJWYŻSZEJ NADŚWIADOMOŚCI. Również popracowałam nad wizualnym przekazem, który miałam do niej przesłać. Był to prosty OBRAZ: byłam w skromnie umeblowanym pokoju, pochylałam się nad walizką pełną pieniędzy, a w ręku miałam klucze od mieszkania.  

Tego chciałam, tego wtedy potrzebowałam: pieniędzy i mieszkania, które byłoby tylko moje.  
Czekałam do wieczora, aż w moim domku zapadnie cisza: dzieci będą spały, nikt nie wpadnie z nagłą wizytą. Po prostu nie chciałam, aby ktokolwiek mi przeszkadzał. 

Nie usiadłam do modlitwy, ale się położyłam.  Rozłożyłam się wygodnie. Złożyłam ręce na piersiach, skrzyżowałam nogi. 
Wyobraziłam sobie, że trzymam w rękach taki ładny wazonik, jaki dawniej był w domu rodzinnym (tylko on przyszedł mi do głowy) i zaczęłam ładować się manną: cztery głębokie wdechy i wydech, no i.... obudziłam się rano. Po prostu zasnęłam...  

Mimo wszystko zauważyłam z rana, że mam jakoś więcej energii i jakaś pogodniejsza byłam, chociaż moja MODLITWA okazała się kompletną porażką. 

Oczywiście, nie odpuściłam. Codziennie przystępowałam do modlitwy, ale każda kolejna modlitwa kończyła się na zasypianiu podczas ładowania się manną. 

I nagle, któregoś dnia, nie zasnęłam. Naładowałam się manną, wypowiedziałam dwukrotnie swoją prośbę. 
Wraz z manną wysłałam do NADŚWIADOMOŚCI swój "przygotowany"  OBRAZ... a kiedy przesyłałam swój OBRAZ stało się COŚ dziwnego!!! 
         Nade mną zapaliło się milion reflektorów. 
CAŁA BYŁAM W ŚWIETLE !!! 

Trudno opisać słowami co poczułam: bezgraniczne szczęście? Wielkie poczucie bezpieczeństwa?  
Dziękowałam za to ŚWIATŁO, ZA TE UCZUCIE W KTÓRYM CAŁA BYŁAM ZATOPIONA
Jakże łatwo było dziękować, bo czułam MIŁOŚĆ, CIEPŁO, BEZGRANICZNE SZCZĘŚCIE I PEWNOŚĆ, że wszystko się spełni, że dostanę to o co się modliłam

NIE MIAŁAM ŻADNYCH WĄTPLIWOŚCI. I BYŁAM SPOKOJNA  W SWOIM OCZEKIWANIU NA SPEŁNIENIE MOJEGO PRAGNIENIA.
 I POCZUŁAM SIĘ CZĄSTKĄ BOGA.

Wkrótce zaczęły się dziać różne rzeczy w okół mnie. Pojawiali się pomocni ludzie, sploty okoliczności. Wkrótce zostałam szczęśliwą posiadaczką mieszkania, a pieniądze pojawiały się z różnych źródeł.

Nie muszę mówić, że odtąd modliłam się często, właściwie o wszystko. Chciałam to - dostawałam, chciałam tamto - otrzymywałam.  Ba, nawet zrobiłam eksperyment. pomodliłam się o rzecz, jakby nieosiągalną i ją dostałam. Tak naprawdę nie chciałam jej, ja tylko sprawdzałam, czy otrzymanie jej jest w ogóle możliwe. BYŁO.

ŚWIATŁO widziałam tylko jeden, jedyny raz... mimo to zawsze wiedziałam, że moja modlitwa została skutecznie przesłana. Czułam to, po prostu. ZWYCZAJNIE - WIEDZIAŁAM.

Z czasem stałam się próżna... Miałam wszystko i powoli przestawałam się modlić. Wydało mi się, że tak już będzie zawsze. Będą pieniądze i wszystko co chcę,  również będzie ZAWSZE.

Tak jednak nie jest. Pieniądze mają do siebie to, że się je wydaje.  ZAPUŚCIŁAM MODLITWĘ i tak też zapuściło się całe moje życie. 
Dlaczego tak się stało? Z prostego powodu: moja matryca, moje przekonania wciąż wymagają pracy, a ja od niej odeszłam.
To nie jest tak, że rok czy dwa lata pracy nad sobą, skutecznie wymaże stare przekonania. To ogromna i wytrwała praca... do skutku.

Dzisiaj powoli wracam na dawną ścieżkę. 

CHCĘ CZUĆ SIĘ BEZPIECZNIE. CHCĘ ŻYĆ SPOKOJNIE. CHCĘ DOŚWIADCZYĆ ŚWIATŁA jak kiedyś. CHCĘ CZUĆ, ŻE KTOŚ JEST ZAWSZE PRZY MNIE, OBOK I NIGDY MNIE NIE ZAWIEDZIE.

Brzmi to zapewne śmiesznie, ale taka jest prawda. Ludzie zawodzą, bo myślą najczęściej jedynie o sobie. I nie ma co się im dziwić. Żyją swoim życiem. To ja muszę sama zadbać o siebie i wiem przecież, jak to zrobić. 

WIEM KOMU MOGĘ ZAUFAĆ. WIEM CZEGO POTRZEBUJĘ I WIEM JAK TO POSIĄŚĆ. 

I nie ma ani grama przekłamania w słowach: POWIERZ PANU SPRAWY SWOJE, A ZISZCZĄ SIĘ TWOJE ZAMYSŁY.


PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...