CÓRCIA (starsza córka) zawsze mówi: Twoje koleżanki wampirki... COŚ jest
na rzeczy. Całe moje "koleżeńskie" relacje przebiegają według jednego
schematu. Poznaję KOGOŚ, z czasem relacja się zacieśnia. I tak powoli, a sukcesywnie coraz
bardziej nowo poznani ludzie, zaczynają mnie absorbować swoimi problemami.
Z czasem zaczynam się powolutku wycofywać, bo czuję się umęczona, z coraz cięższym kamieniem cudzych problemów na głowie.
Tyle, że najczęściej wampirki, tego nie zauważają i czynią coraz większy napór. Ich problemy są najważniejsze, moje się nie liczą... CÓRCIA nazywa to czystym wampiryzmem i zwykłym podczepianiem się.
Z czasem zaczynam się powolutku wycofywać, bo czuję się umęczona, z coraz cięższym kamieniem cudzych problemów na głowie.
Tyle, że najczęściej wampirki, tego nie zauważają i czynią coraz większy napór. Ich problemy są najważniejsze, moje się nie liczą... CÓRCIA nazywa to czystym wampiryzmem i zwykłym podczepianiem się.
Wszystko się zgadza, tyle, że to ja na TO pozwoliłam, ja do tego dopuściłam. Wina jakby nie było, jest moja.
Nie jestem silna psychicznie, mam chwile
załamań i przygnębienia. Tyle, że dla moich "koleżanek", to większego
znaczenia nie ma, bo one akurat są w depresji, mają doła totalnego itp. itd.
A ja? Jakie to ma znaczenie?
Nawet i koleżeństwo powinno przebiegać
według pewnego schematu: trochę Twój problem, trochę mój; trochę ja Ciebie
wesprę, trochę Ty mnie.
Moje koleżeńskie relacje są zbudowane na
nierównowadze. I jeśli nawet w początkowym etapie tego nie widzę, to za jakiś
czas, zauważam i to właśnie jest powodem mojego stopniowego wycofywania się z takiej
relacji. Pewnie ten schemat działa również w relacjach damsko - męskich, ale
nad tym musiałabym się głębiej zastanowić, bo uczciwie powiedziawszy... dawno w
żadnej relacji mężczyzną nie byłam i
zastanawiam się czy w ogóle chcę?
To oczywiście złe podejście, bo właściwie
każdy potrzebuje bratniej duszy, kogoś przed kim mógłby być sobą po prostu.
Zapewne moje koleżeńskie relacje są jakimś tam surogatem, który zastępuje mi bliski
kontakt z drugim człowiekiem, ale uczciwie powiem, że NIC nie zastąpi bliskiej
relacji z ukochanym mężczyzną; oczywiście - ODPOWIEDNIM.
Nie myślę w tym momencie o iluzjach związku czy związkach
zbudowanych na kłamstwie. Na dzień
dzisiejszy nawet nie mam ochoty próbować, bo póki pewnych rzeczy nie
przepracuję do końca, to znowu zbuduję jakąś byle jaką relację, a przecież nie
o to chodzi.
Trochę dobiła mnie moja koleżanka, bo żadna koleżanka nie powie: MAM SKOŃCZYĆ TAK JAK TY? Koleżanka powinna wspierać koleżankę, doładowywać akumulatory, najnormalniej w świcie W S P I E R A Ć zdołowaną osobę.
W lutym prosiłam jedną z moich koleżanek, posiłkując się
kartami oczywiście, żeby nie wydzwaniała do faceta, który od niej odszedł i się nie narzucała. Trochę godności. Kręci i intryguje NIEDOSTĘPNE –
mówiłam. Nie usłuchała: dzwoniła, pisała. Wszystko na nic. Gość nawet
nie miał zamiaru wrócić. Takimi działaniami jedynie przesuwała w czasie
uświadomienie sobie brutalnej prawdy, że ON JUŻ NIGDY NIE WRÓCI. Już sama
logika wskazywała na to, że ON nie pojawi się w jej życiu nigdy więcej. Kart,
które to sygnalizowały, absolutnie nie przyjmowała do wiadomości. Taki sposób na pogodzenie się ze stratą?
Każda
porzucona kobieta cierpi. Często udajemy się po pomoc do psychiatry czy psychologa i poprawiamy sobie
samopoczucie lekami, bo czasami tak trzeba.
Też jestem osobą samotną.... nie emabluje
nikogo swoimi stanami psychicznymi.... a kiedy dopadnie mnie przygnębienie,
staram się sobie jakoś z tym poradzić. Chwytam wspierającą książkę, stosuje
afirmację… Radzę sobie jak potrafię.
Dawno temu przerobiłam rozwód, który łatwy nie
był... Potem samotne wychowywałam troje dzieci. Nie szukałam wtedy faceta, bo
ważny dla mnie był spokój i poczucie bezpieczeństwa moich dzieci. Z
konieczności, nauczyłam się trzymać wiertarkę w ręku i się nią posługiwać, umiem
naprawić WC, zlew, malować, tapetować…. I jak trzeba to wymuruję, położę tynk itp.
I nie jestem jakimś chlubnym wyjątkiem; wiele kobiet to potrafi. A jak już COŚ mnie
przerasta, to umiem wykonać telefon do fachowca.
Mój już nieżyjący były mąż, który któregoś razu mnie odwiedził, w domu w którym obecnie mieszkam, stał jak słup soli, bo nastał mnie na kładzeniu płytek w kuchni. TY? Przecież jak wbijałaś kiedyś gwoździa miałaś sine wszystkie palce!?!?
Mój już nieżyjący były mąż, który któregoś razu mnie odwiedził, w domu w którym obecnie mieszkam, stał jak słup soli, bo nastał mnie na kładzeniu płytek w kuchni. TY? Przecież jak wbijałaś kiedyś gwoździa miałaś sine wszystkie palce!?!?
Może dokonałam złego wyboru, bo czas mojej
"świetności" dawno minął, ale mimo to, nie czuję się w żaden
sposób gorsza od innych kobiet, bo przecież posiadanie faceta nie czyni żadnej z nas lepszej od innych.
Samotna kobieta czy rozwódka nie jest
człowiekiem drugiej kategorii. Może być spełniona zawodowo, realizować się,
rozwijać. Może żyć pełniej, szczęśliwiej niż niejedna kobieta z facetem przy boku.
A związek? Jak już to z idealnym dla mnie
mężczyzną. A jeśli nie spotkam na swojej drodze odpowiedniego faceta (chociaż
karty w pokrętny sposób, ale są jakby łaskawe), to zaakceptuje taki stan
rzeczy. Właściwie już zaakceptowałam. Inaczej szalałbym po randkowych portalach,
COŚ w każdym razie bym robiła; a nie robię NIC. Spokojnie czekam, bo jak ma
przyjść, to przyjdzie. CO KOMU PISANE, TO GO NIE MIENIE.
Poza tym, ja chcę być w związku opartym na
prawdziwej bliskości, nie w związku opartym na ILUZJI. I powtórzę po raz
n-ty: gdybym miała być z kimś na siłę, to wolę NIE!!! Dziękuję za iluzje, dziękuję za
kłamstwa. Chcę być z KIMŚ blisko, a nie oszukiwać i siebie i wszystkich dookoła, jaka to jestem szczęśliwa.
Cóż, póki co, dalej będę pracowała nad
sobą. Może mi się to uda? Może przepracuję stare schematy i zastąpię je nowymi?
A, że w każdym wieku jest szansa na MIŁOŚĆ, to jest pewne:
....jesteś normalną osobą z kłopotami i problemami jak wszyscy.
Dokładnie tak jest. Ciągle szukam, ciągle jestem w drodze... Próbuję zrozumieć to, co mi się w życiu przydarza. To nie sztuka obwinić innych, bo przecież w jakiś sposób przyciągnęliśmy tych innych do swojego życia.
Czytam sporo książek, o ile znajdę w nawale zajęć, odrobinę czasu. Ostatnio "ćwiczę" książkę TERAPIA SCHEMATÓW, którą mi pożyczyła moja siostra, która jest bardziej posunięta w rozwoju i wiele mi tłumaczy (BASIU to żywcem od Ciebie! Bardzo mi się spodobało!!!!) . Książka trudna, ale warta przeczytania; oczywiście, o ile KTOŚ chce zrozumieć motywy swoich działań i schematy jakimi się kieruje.
Jest cała masa książek bardziej przystępnych. Całą serię "pozytywnych" książek, napisała Beata Pawlikowska. Są naprawdę fajne. Ja w swojej biblioteczce mam jedynie:
KURS SZCZĘŚCIA i TRENING SZCZĘŚCIA. W wersji ebook mam PLANETĘ DOBRYCH MYŚLI
Jeśli wcześniej próbowałeś zmienićswoje życie na lepsze
i wciąż masz ważenie, że
wracasz do punktu wyjścia
i musisz wciąż walczyć,
to znaczy, że stosowałeś
nieskuteczne metody
Szukałeś tylko prowizorki.
żeby szybko poczuć się lepiej
Prowizorki emocjonalne
trwają czasami przez wiele lat
a potem zawsze rozpadają się w pył
a ty rozpaczasz, że przez tyle lat było dobrze
i nic nie zapowiadało katastrofy
Pamiętaj że rozpada się tylko to,co było zbudowanena iluzji albo kłamstwie
Rozpada się tylko po to,
żeby zmusić cię
do szukania prawdy
Trudno się nie zgodzić z tym stwierdzeniem. Ileż związków rozpada się dlatego, że są zbudowane na iluzji właśnie, na kłamstwie czy jakiś fałszywych wyobrażeniach.
Rzecz polega na tym, żeby się zatrzymać, pomyśleć, zmienić wzorce czy kody i już nie zastępować jednej ILUZJI kolejną ILUZJĄ.
Dlatego też, warto sięgnąć po książki Beaty Pawlikowskiej i popracować nad sobą, żeby najzwyczajniej pozbyć się ILUZJI ze swojego życia. I właśnie cały czas to czynię.
A książki bardzo polecam.
A książki bardzo polecam.
JESTEM BOGIEM - film
Każdy by tak chciał.... ale niestety póki
co, małej skutecznej tableteczki, nie ma. Pozostaje nam jedynie praca nad samym
sobą.
Ellu kochana,
OdpowiedzUsuńzawsze z zainteresowaniem czytam Twoje posty, szczególnie te dot. rozważań na różne tematy.
Mile mnie zaskoczyłaś - cytując ... Tak dawno to było.
pozdrawiam serdecznie
wierna czytelniczka
Basiu, dzięki e-mailom, wiem, że jesteś bardzo mądrą osobom i trochę siebie deprecjonujesz.... bo siostra bez wątpienia jest "bardziej posunięta w rozwoju", ale TY ułomkiem nie jesteś. To jedno jest pewne. Żeby prowadzić własny biznes, trzeba mieć głowę na karku... TY ją masz. Wybrnęłaś z trudnej sytuacji, dałaś radę... więc "rozwiniętą" dziewczynką jesteś.
UsuńDziękuję za to, że jesteś "wierna". To naprawdę miłe, bo jakby nie było mój blog jest, czy raczej robi się "osobisty" bardzo... a nie wszystkie moje poglądy mogą się podobać. I ten bak wyrozumiałości dla innych, trochę już mnie samą uderza. A może to: brak akceptacji kobiecej głupoty? Sama nie wiem...
Cieplutko pozdrawiam
Dziś po raz pierwszy natknęłam się na twój blog .Swietny wywód co do wampirzyc ,mam dokładnie tak samo .Przykre to ,ale dlatego tez przestałam stawiać karty ,czasem tęsknie ,ale nie umiałam odciąć się od takich ludzi i ich problemów .Pozdrawiam cieplutko .Gabi
OdpowiedzUsuńWitaj Gabrysiu.
UsuńJednym słowem, obie jesteśmy mało asertywne. Napisałam, że nie jestem silna psychicznie..... ale taki wampir nie podczepi się przecież do słabeusza... bo niby co z niego wyssie?
Szkoda, że zarzuciłaś stawienie kart Bez wątpienia byłaś w tym dobra; inaczej wianuszek wampirków nie podczepiałaby się równo....
Tyle, że wampiryzm nie dotyczy jedynie kart.... WAMPIRKI ssą tak czy siak. Twoje koleżanki to wykorzystywaczki przez duże W.
Wróć do kart... po cichutku.... bez głośnej informacji... bo znowu koleżanki Ciebie dopadną.
Miło było Ciebie przeczytać. Pozdrawiam
A wiesz ze przejrzeniu twojego bloga wróciłam tak jak radzisz ale ze długo się z Tarotem nie widziałam , musimy się siebie nauczyć od nowa.Ilez radości przynoszą mi te lekcje taka psychoanaliza dla osiągnięcia wewnętrznego spokoju i równowagi .Radze o ile mogę każdej wiedźmie zostawcie na chwile ludzkie problemy ,i spróbujcie zacząć od głupca drogę do końca . Ellu aniele jesteś i za to ci dziekujemy Gabriela.
UsuńCieszę się, naprawdę bardzo się cieszę. Praca z Tarotem, też i "zabawa" z Huną czyni, przynajmniej powinno czynić nas lepszymi ludźmi, przez zrozumienie, przez głębszy wgląd w różne rzeczy i sprawy.... i wcale nie musimy stawiać kart innym, ani na nich zarabiać.... To ma trochę głębszy sens. Gabrysiu ściskam Ciebie mocno....
UsuńI czuję w Tobie dobrego człowieka, który powinien być zaprzyjaźniony z tarotem i to całym serduchem.
i jeśli to Tobie patrzę na spadek, to dzisiaj wieczorem będzie post....