czwartek, 12 stycznia 2017

W końcu dobry czy zły?

Zdegustowana jestem i to bardzo. 
Całkiem nie tak dawno miałam zepsuty telewizor. W końcu, tuż przed świętami został naprawiony za całe 200 zł. Usłyszałam też, że pomimo, że to BLAUPUNKT, to jest to, wyjątkowy chłam i następnej naprawy już się gość nie podejmie. Oczywiście, namęczył się okropnie, bo żeby wstawić jedną część musiał rozebrać cały telewizor. Takie teksty mnie nie zaskoczyły, są normalne, bo w jakiś sposób należało usprawiedliwić sumę jaką się zawołało. 
dlaczego jestem zdegustowana? 
Ezoterycznie i nie tylko


Ano, dlatego, że miałam zapytanie, jak telewizor się sprawuje. To, właściwie NIC strasznego,  to nawet miłe... ale już kolejne słowa sprawiły, że poczułam się dziwnie. Otóż, usłyszałam, że oczywiście on już go naprawiał nie będzie, ale gdyby się telewizor ponownie zepsuł, to żebym go nie wyrzucała, on go weźmie.
 I teraz się zastanawiam: czy ON rzeczywiście solidnie go naprawił, czy tak na aby, aby... z nadzieją, że za chwilę padnie znowu. Jakoś tak niechcący padły słowa, że telewizor jest super, prądu nie bierze... i oczywiście naprawa w żadnym razie się nie będzie kalkulowała, ale sobie to, on zrobi. 
No i, czuję dyskomfort. I nie wiem, co mam myśleć.  Odnoszę wrażenie, że tak po prawdzie, to każdy wietrzy swój własny interes.  Nawet na telewizorze można COŚ ugrać. 
Całkiem nie tak dawno leciał na którymś z kanałów film "Znaki szczególne" z Bronisławem Cieślakiem w roli głównej. Bohater zatrudniał się w jakimś przedsiębiorstwie i legitymował się najprzeróżniejszymi kursami i uprawnieniami, a pełnił w poprzednim zakładzie funkcję kierowniczą. Po co to panu? - zapytał dyrektor. Po to, żeby mnie nikt nie oszukiwał. Wychodzi na to, że powinnam nauczyć się naprawiać telewizory, bo inaczej mnie orżną, oszukają, wykręcą. 
Pewnie NAPRAWIAJĄCY TELEWIZOR zwlekał z naprawą tak długo, bo analizował jak tu do tematu podejść. Gdyby stwierdził, że naprawa jest zbyt kosztowna i się nie opłaca, nie znaczyłoby to wcale, że zostawię mu telewizor. Zapewne zniesławił go jedynie po to, żeby za jakiś czas wejść w jego posiadanie. Pewnie przeginam, ale jakoś tak dziwne myśli mi przelatywały jeszcze w momencie, kiedy telewizor był w przedłużającej się naprawie... że nie do końca, wszystko jest takie klarowne i fair.
Swego czasu naprawiałam laptop na ubezpieczenie. Partycypowałam w kosztach naprawy. Zapłaciłam 156 zł. Usłyszałam, że gość wymienił matrycę, jeszcze kilka innych ważnych rzeczy. Tych na które zwracałam uwagę, że są trefne - nie ruszył. Mój synuś zapytał mnie: mamuś czy ty wiesz co to jest matryca? To ekran laptopa. No i już wiedziałam, że mam wciąż tą samą matrycę, że na 1000% nikt jej nie wymienił. Skąd wiedziałam? Ano, miałam matrycę pochlapaną farbą. Taka też i wróciła do mnie: zachlapana moją farbą. Wyszło na to, że gość naprawił jedną małą bzdurkę, zapewne wartą 10 zł, a ja zabuliłam kupę kasy właściwie za NIC. Po kilku dniach owa część i tak padła.... Tym razem użyłam taśmy klejącej i tak już zostało. 
Na jakiekolwiek ubezpieczenie nikt mnie już NIGDY WIĘCEJ nie namówi. Jedno, wielkie zdzierstwo i naciągactwo. Koniec i kropka.
Cóż, telewizor póki co sprawuje się dobrze.... a jak padnie? Na pewno nie dam go gościowi, bo jestem wewnętrznie przekonana, że mnie naciągnął na minimum 100 zł. niby NIC, a jednak. Bo nie chodzi o kasę, chodzi o zasadę i uczciwość. Doszukać się jej w ludziach jest naprawdę trudno. 
Każdy orze jak może, a może by tak chociaż trochę uczciwie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...