niedziela, 13 listopada 2016

Podsumowanie tygodnia od 7 do 13. XI. 2016 r.

Nazbierało mi się zaległych i obiecanych wróżb.... Postaram się po kolei odpowiedzieć wszystkim. Proszę o cierpliwość i wyrozumiałość. Zima mnie zaskoczyła... Jeszcze siedziałam sobie spokojnie w jesieni, a tu masz, z nagła spadł śnieg, a temperatury dochodziły do -4 stopnia.
 I na cito robiłam wokół domu to, co było najpilniejsze.
Nie przepadam za zimą...  Uwiązuje mnie w domu na krótkiej smyczce, bo i w centralnym palić muszę i w kominku, dla sympatyczniejszego klimatu. Właściwie palę drzewem, a brykiet służy mi jedynie do podtrzymania temperatury. Tak się nauczyłam. Kiedyś paliłam przede wszystkim węglem.... dzisiaj jest odwrotnie. Po pierwsze mam CO zalane glikolem, a ten reaguje inaczej niż woda. Po drugie nigdy nie wiadomo, kiedy nie będzie prądu... Niestety nie mam agregatu, a  moje pompowe CO nie przełącza się na grawitacyjne.
Tak więc, często rezygnuję z towarzyskich przyjemności, coby dom mi się za bardzo nie wychłodził i, żeby nie stresować się za bardzo.
Tydzień rozpoczynałam wyjazdem do tropików, po to, żeby się z nimi rozliczyć tj.: zwrócić segregator, zdać kartę, oddać stare koszulki i spodnie. 
Bardzo źle zniosłam straszenie mnie sądem, jeśli tego nie zrobię. Chciałam skorzystać z pośrednictwa poczty, ale  konieczna była moja osobista wizyta. Byłam wzburzona i po prawdzie ogromnie zdegustowana. No i z konieczności - ruszyłam w drogę.
Przywitała mnie pani, której nie znałam i nigdy przedtem nie widziałam. Nakazała mi iść opróżnić szafkę i zdać rzeczy. Już nie jestem waszym pracownikiem, więc, jak mogę wejść? Zapewne moja karta jest zablokowana - powiedziałam niepewnie. Otrzymałam zapewnienie, że spokojnie mogę wejść. Istotnie, moja karta działała. W szafce nie miałam niczego poza dezodorantem. No, na szafce stały moje prywatne buty, które nosiłam w pracy. Po zabraniu dezodorantu poszłam do pani, która wydawała rzeczy. Ta sprawdziła w komputerze, że wszystkie rzeczy są zdane i złożyła cenny podpis na pustej kartce. Wróciłam do pani w biurze. Ponastawiała haczyków w kratkach na jakimś, zapewne specjalnym i ważnym formularzu. Podsunęła mi go do podpisu. Powiedziała, że wszelkie dokumenty przyjdą do domu, kartę rozliczą... itp. Na koniec pożyczyła mi wszystkiego dobrego i na tym koniec. Wszystko zajęło mi ledwie 15 minut. I wyruszyłam w drogę powrotną do domu.
Zastanowiła mnie jedna rzecz, a mianowicie, dlaczego moja karta wejściowa nie została zablokowana wraz z końcem mojej pracy u nich? Spokojnie mogli ją przyblokować. I uważam, że powinni byli to zrobić z dniem 3 listopada. Dlaczego była wciąż aktywna? 
Doszłam do wniosku, że musiałam przyjechać, przywieźć ją, wejść na zakład (co zarejestrował komputer) złożyć podpis na jakimś bzdurnym dokumencie, żeby było odbicie, że byłam  w tropikach osobiście.  Nie miałam potrzeby rozliczać się z rzeczy, bo wszystkie były w ich posiadaniu... Wystarczyłby jeden rzut oka w komputer. Czyżby rzeczywiście segregator był tak cenny i klucze, którymi otwierało się pojemniki do wymiany papieru toaletowego? Czysta bzdura. To nie mogło o to chodzić.
Może znowu uknułam jakąś spiskową teorię dziejów, ale... na karcie miałam 60 euro do wydania w firmowych sklepach i ich nie wykorzystałam. Oczywiście KTOŚ posiadając kartę mógł iść i kupić na  moje konto na przykład 2 ręczniki po 24 euro sztuka,  czy jakieś inne popierdułki.  T 60 euro należało mi się na mocy umowy, a szkoda byłoby, żeby się zmarnowały. Piechotą nie chodzi. Może przeginam, ale znając niemiecką mentalność - tak mogło być. Komputer wszak rejestruje wejście,  trzeba przeciągnąć swoją kartą, wyjścia już ni rejestruje. Po rozstaniu się ze mną, pani mogła szybko polecieć do sklepu, COŚ kupić i byłoby, że ja kupiłam. Miałam wszak prawo to zrobić.
Temat  niby zamknięty, ja swoją powinność dokonałam... dokumentów należnych, takich jak Zeugnis, rejestr moich wejść na zakład, rozliczenia za październik nie dostałam... Skoro wzywali mnie do rozliczenia to się z nimi, to i oni powinni rozliczyć się ze mną. A niech tam.... widać, to działa w jedną stronę.
Na ten tydzień miałam takie karty:
1. Królowa pałek BARAN 2. VIII mieczy 3. II mieczy 4. Król mieczy WODNIK 5. WISIELEC 6. IX denarów 7. III pałki 8. walet mieczy 9. GWIAZDA 10. IX kielichów 11. KOCHANKOWIE 12. V kielichów 13. X denarów

 I tak, zagrałam role w tropikach, bo udawałam głupa. O tym mogła mówić Królowa pałek, która często wskazuje na aktorów. Oczywiście to też osoba ze znaku BARANA. Byłoby przegięciem stwierdzić, że miałam kontakt z PYSIĄ, która jest BARANEM, bo miałam kontakt z wieloma osobami. VIII mieczy mogła wskazywać na nieciekawy kontakt z tropikami... tyle, że ja nie mogę powiedzieć, że było to jakieś złe spotkanie. Nawet miłe. Formalne, służbowe, ale mimo wszystko miłe.  Może w ogóle VIII mieczy wskazywała na niekoniecznie udane podróże?  Suma summarum mój wyjazd do nich był bez sensu i w mojej ocenie zupełnie niepotrzebny, chyba, że wytłumaczony moją spiskową teorią.
Ta karta nie rozmywała wyjazdów, ale uczyniła je zupełnie nie udanymi. Mówi bowiem dosłownie: Nastąpią nieoczekiwane (i zwykle niekorzystne) wypadki, polegające na tym, że twoja droga życiowa skrzyżuje się z drogą kogoś, kto dąży zupełnie gdzie indziej. Strzeż się dworców, lotnisk itd. oraz przybyszów z daleka.
W ogóle wszystkie moje planowane wyjazdy rozwalił mróz i konieczność palenia w piecu. Dosłownie wszystkie. Albo wyruszałam i się wracałam, albo rezygnowałam, albo wyjazd okazywał się zbyt ryzykowny.
Wyruszyłam na przykład wymienić opony, bo jakby nie było jazda na letnich oponach niekoniecznie jest wskazana. DOBRY NAŁOGOWIEC załadował mi opony do samochodu. Niestety opony cały czas zawalają mi bagażnik, bo wcisnąć się na wymianę opon bez umówienia się na konkretny dzień i konkretną godzinę, graniczy z cudem. Wszyscy hurtem i na gwałt wymieniają opony. Ja wymienię je dopiero jutro o godzinie 12-tej.
Próba wyjazdu na urodziny rozwaliła się o problem z rozpaleniem w piecu. Jakoś dziwnie i niekoniecznie szło bezproblemowo.  Miałam wyruszyć dzisiaj, ale droga zbyt niebezpieczna. Rada nie rada, chcąc nie chcąc musiałam odpuścić. 
Mam nadzieje, że wyrazista pogoda związana ze zbliżającą się SUPERPEŁNIĄ, wkrótce mnie uwolni z mojego więzienia.                                                                                          WPŁYW KSIĘŻYCA

Ale wracając do mijającego tygodnia.
WISIELEC określał niezdecydowanych  i chwiejnych partnerów. W ogóle wskazywał na chwiejność relacji oraz na to, że wynikało w nich coś zupełnie innego niż oczekiwałam. 
Karta ta mogła mówić o tym, że plany moich spotkań spełzły na niczym. Z przyczyn pogodowych i wspomnianej już konieczności palenia w piecu.
IX denarów jak najbardziej wskazywała na zdradę, bo oto się umówiłam, zapewniłam i się nie wywiązałam z obietnicy. Emanuje ona również wychodzącymi na jaw tajemnicami. 
Tutaj zapewne też bym COŚ znalazła. Bo jakby nie było zawsze COŚ wyłazi na wierzch, mniejsza, większa sprawa, ale jednak. 
Intrygi, zamęt i pomieszanie królowało cały tydzień. I niestety odczułam na własnej skórze, że zakopany i wyrzucony z pamięci WREDNY TYP, nadal żyje i nadal kąsa.... na tyle ile jest w stanie - mąci. Nie umie inaczej, ja to wiem... ale mnie, niestety w jakiś tam  pośredni sposób dotyka. Nie chciałabym mieć kiedykolwiek z nim do czynienia. Z prostego powodu: cenię sobie spokój, a jego obecność  niestety, zaburza każda minutkę spokoju. 
V kielichów jako karta typowo emocjonalna wskazywała na ogromną chęć ucieczki i schowania się w kącik... Zapewne ukrytym motorem całej sprawy jest czyjaś zła wola, złość, albo psychiczna słabość i chęć ucieczki. Ano, tak faktycznie było; bo i ze wszystkich sił nie chciałam jechać do tropików i też niekoniecznie ucieszyła mnie pewna rozmowa, na którą niestety, ogromny wpływ miał wstający zza grobu WREDNY TYP. 
Jednym słowem, karty jak zwykle w sobie jedynie wiadomy sposób ukazały energię mijającego tygodnia. Jedne rzeczy były mocno podkreślone, inne mniej.... ale klimat zarysowany został prawidłowo. 

PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...