czwartek, 19 stycznia 2017

Podobno kiedyś, coś Ci się wylało

węgiel, ciepło, ogrzewanie, zimaWczoraj wróciłam do domu dość późno. Wiadomo, zaraz po powrocie uruchamiałam CO, rozpalałam w kominku, coby mi ciepło było. DOBRY NAŁOGOWIEC jak zwykle, po zakończeniu dyżuru w wiejskim sklepie, przyszedł zobaczyć czy żyję. Jego wizyta niekoniecznie mnie ucieszyła, po pierwsze: nie w porę, po drugie: nie miałam nastroju na wysłuchiwanie jego utyskiwań. Pełen pretensji, powiedział, że mogłam zadzwonić, mogłam powiedzieć, to ON by mi napalił przed moim powrotem. Po chwili się otrzepał i powiedział: masz jakieś dziwne to CO, podobno kiedyś, coś Ci się wylało.
Podobno? COŚ? Kiedyś? Mnie? Hallo!!!!
Kilka lat temu wlałam do centralnego ogrzewania glikol. Pewnego razu, kiedy byłam  z  dłuższą wizytą u rodziny, DOBRY NAŁOGOWIEC - najlepszy palacz na świecie, rozpalał mi w CO. Intencje miał dobre, ale tak podbił ciśnienie wody już wymieszanej z glikolem, że na ciśnieniomierzu zabrakło skali, a skala dochodzi do 2,5 bara. Efektem jego palenia był zalany sufit i ściana w pokoju gościnnym. 

Nie jestem specjalistą od CO, ale odkąd zaczęłam mieszkać na wsi, musiałam się nauczyć palić w piecu. Wiedzę posiadłam niewielką, jedynie taką, że nie powinnam doprowadzać do zbytniego wzrostu ciśnienia, bo wtedy COŚ się dzieje. Nie mam pojęcia co, ale efektem ubocznym jest właśnie zalewanie sufitu i ścian. 
Swego czasu miałam CO gazowo- węglowe i utrzymywałam ciśnienie na poziomie 1-1,2, które po rozpalenie w piecu podskakiwało o 0,2 bara.  Po zmianie CO i dolaniu glikolu, ciśnienie ustabilizowało się na poziomie 0,7 bara. Kiedy próbowałam dopuścić wodę do 1 bara,  ale ona uparcie wracała do 0,7 bara. 
To skomplikowane, ale dla mnie jako totalnego laika, najważniejsze jest to, żeby temperatura na piecu była rzędu 50-60 stopni, a ciśnienie za bardzo nie skakało w górę. Jakoś mi się to udawało i udaje. 
bary, ciśnienie, wskaźnikDOBRY NAŁOGOWIEC napalił mi w piecu raz i wystarczy. Temperatura na piecu była na marnym poziomie 30 stopni, a dla ciśnienia, zabrakło skali na ciśnieniomierzu.   Wystraszona zawołałam specjalistę, bo możliwe, że COŚ się popsuło i jak tu palić w lęku i w stresie?  DOBRY NAŁOGOWIEC oczywiście, był przy rozmowie ze specjalistą, plamę widział, bo malutka nie była. Upierał się, że ON zrobił wszystko poprawnie; podkreślał, że się na tym zna, bo przecież palił u BRONKA. A na jakim poziomie utrzymywałeś ciśnienie? - zapytałam. Tam nie było takiego zegara. Ciekawe!!!!! Widząc, że nie dopuszcza do siebie myśli, że mógłby COŚ zrobić nie tak, odpuściłam temat. Spokojnie mogłabym pogadać sobie ze ścianą, chociaż ta przynajmniej nie pyskuje. 
Ciśnienie w CO opadało chyba ze 2 dni, ściana i sufit schły długo, ale na całe szczęście, glikol nie pozostawił żadnych plam. 
Wczoraj, kiedy zaśpiewał, że podobno, kiedyś, COŚ mi się wylało, ledwie nie omdlałam. 
Może, gdyby nie podlewał swoich szarych komórek alkoholem, to miałby lepszą pamięć. Wszak ów temat był wałkowany długo, a i plama nie zniknęła przecież w jednej sekundzie!!!!
Cóż, w końcu to ON jest specjalistą od palenia w CO, a ja palę jedynie okazjonalnie. Nie ważne, że mieszkam tu już 10 lat i kilka zim przeżyłam. To, akurat nie czyni ze mnie palacza specjalisty. W sumie zazdroszczę jemu wybiórczej pamięci. Też bym tak chciała. 
Wczorajszą rozmowę uciął i na szczęście wyszedł, bo wrażliwy jest! Przy okazji nie omieszkał wprawić mnie w dziwny nastrój. 
Jakiś czas temu dostałam skierowanie z UP do pracy w sklepie. Sklep mieści się niedaleko, jedyne 5 km od mojego domu. Zarobki niskie, na poziomie najniższej krajowej, ale blisko domu i co istotne.... w Polsce. A pani nie miała NIC przeciwko mojej osobie. Oczywiście, jako stały mieszkaniec okolic do których ja dobiłam dopiero 10 lat temu, wiedzę o wszystkich i wszystkim ma z pierwszej ręki. Usłyszałam, że w tym sklepie ludzie wciąż się zmieniają, młodzi uciekają gdzie pieprz rośnie.... bo kierowniczka jest "walnięta". Po tropikach mam uraz do "walniętych" kierowniczek. Zasadny zresztą. Przyduszona przez rodzinę i zdegustowana ostatnią ofertą wyjazdu do ciężkiego przypadku, pomyślałam sobie, że może jednak.... pójdę do tego sklepu. I tu, usłyszałam od subtelnego i wrażliwego DOBREGO NAŁOGOWCA, że właśnie rozmawiał z "jedną panią" o tym jak to, "walnięta" kierowniczka sklepu nisko upadła, że nawet chce zatrudnić osobę.... w podeszłym wieku. Fajnie nie? Subtelne, delikatne i miłe. Nic dodać, nic ująć. Ciekawe jest to, że molestuje mnie od dłuższego czasu, abym poszła z nim na wielką urodzinową uroczystość do jego rodziny.  Chce iść z osobą w podeszłym wieku? Hmm, jak nisko upadł.
Po prawdzie  niekoniecznie mnie załamał, bo podłamana jestem wystarczająco.... chciałam się okopać, nie myśleć i nie uczuć.... ale na wczorajszym pogrzebie  dotarło do mnie, że mój tata jest już wiekowy, że mam dzieci i wnusia.... i dobrowolnie z tego rezygnuję i chcę wyruszyć gdzieś w świat, za pieniędzmi.... zubażam się przez to emocjonalnie i możliwe, że daję szansę wyrzutom sumienia, które zapewne mnie dopadną, gdyby COŚ się z KIMŚ z moich bliskich stało..... 
Nie mogę już o tym teraz myśleć. Jeśli choć przez chwilę jeszcze będę się nad tym zastanawiać to zwariuję. Pomyślę o tym jutro. Skarlett O"Hara
Teraz pojadę do sklepu pogadać z "walniętą" kierowniczką... potem rozłożę sobie KABAŁĘ PERSKĄ.... i będę wiedziała czy w ostatecznym rozrachunku, wyjadę gdzieś dalej...... 


 PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...