niedziela, 1 lipca 2018

TYDZIEŃ od 2 do 8 lipca 20118 roku

1. MAG 2. X kielichów 3. V denarów 4. AS kielichów 5. VII denarów 6. KAPŁANKA 7. Król kielichów SKORPION 8. II denarów 9. IX kielichów 10.  VII pałek 11. SĄD 12. KOCHANKOWIE 13. Król mieczy WODNIK

Zanim przejdę do opisu energii tego tygodnia, trochę wspomnę o mijającym tygodniu, Na tydzień poprzedni wyszły mi takie karty:
1. CESARZ 2. ŚMIERĆ 3. II pałek 4. RYDWAN 5. WIEŻA 6. VI pałek 7. AS mieczy 8. MAG 9. X kielichów 10. V denarów 11. AS kielichów 12. VII denarów 13. Król mieczy WODNIK
Oczywiście, tydzień opisałam zgodnie ze swoją wiedzą, ale zupełnie nieświadoma wydarzeń jakie nastąpią. Wiadomo. A co się zadziało? Ano, zupełnie niespodziewanie zakończyło się "obciąganie drzewek", co sugerowała karta ŚMIERĆ na pozycji 2-giej. 

Firma szybko zaoferowała mi i dwóm paniom Litwinkom, nową pracę, oddaloną od naszego miejsca zamieszkania o prawie 70 km. Oczywiście, dopadł nas problem z dojazdem: pogubiłyśmy się, panie Litwinki nie sprawdziły się jako pilotki, nawigacja w telefonie sprawiła psikusa itp. itd. Okazało się również, że pracować będziemy na akord. Jak najbardziej, rozumiem, że należy wyrobić jakąś ściśle określoną normę, ale tego jak wygląda praca na owym akordzie, nie spodziewałam się w ogóle. Otóż, rzucono na stół od cholery ściętych sadzonek truskawki, przy jednym stole ustawiono całkiem sporą ilość osób i dawaj obcinaj nożykiem sadzonki i składaj je do koszyka. Wszystko na numerkach, skanach itd. Nie do końca rozumiem w jaki sposób liczono ilość zrobionych sadzonek, skoro ważono koszyki, ale co tam, nie na wszystkim się znam, nie wszystko ogarniam. Słysząc, że są bonusy za przycięcie sadzonek od razu byłam na nie, zanim jeszcze podeszłam do pracy. Poinformowałam o swoim niezadowoleniu koordynatorkę. W odpowiedzi usłyszałam: zobacz jak będzie, najwyżej Ciebie wyrzucą. Fajnie? Nie bardzo lubię być wyrzucana z pracy. Niezależnie od wszystkiego, milej jest samemu odejść. Dzielnie wzięłam się za cięcie sadzonek i nawet się nie skaleczyłam. Uczciwie muszę powiedzieć, że plastry szły jak woda i szybko ich zabrakło. Babki owijały pokaleczone palce jakimiś izolacyjnymi taśmami. Starsze wyjadaczki bardzo dobrze opanowały sztukę wyrywania innym z rąk sadzonek co cięcia. Tego się spodziewałam, chociaż jeszcze nigdy w życiu nie cięłam sadzonek. Tak z logiki, bo skoro akord i liczy się każda sztuka, bo skoro jeden stół, a dookoła niego sporo osób, to właśnie tak to wygląda. 
Następnego dnia pani "kierowniczka" zrobiła rundę z listą kto, ile zrobił. Mnie poszło całkiem dobrze, natomiast panie Litwinki wybite były na czerwono. Wczoraj natomiast zrobiłam już trochę mniej sadzonek. Nie dużo mniej, ale jednak mniej. Pani "kierowniczka" spojrzała na mnie tak, jakbym kogoś zabiła kozikiem. Mimo wszystko: na czerwono nie wybiłam. Natomiast panie Litwinki, nadal były na czerwono, chociaż mamuśka zrobiła mały progres. Jej córka, niestety zrobiła trochę mniej niż poprzedniego dnia, chociaż zdecydowanie więcej niż mamuśka. Po pracy, córce odebrano "czipa" i po temacie. 
Uczciwie powiem, że właśnie ten wątek, ta presja, a szczególnie owo mordercze spojrzenie pani "kierowniczki" skutecznie odrzuciły mnie od tej pracy. I najpewniej właśnie takowych  morderczych i bezwzględnych partnerów określiła WIEŻA na pozycji 5-tej. 
Zadzwoniłam do firmy i powiedziałam, że praca TAM mi zwyczajnie - nie leży. Akord, wyrywanie sobie plantów, atmosfera presji, mała ilość godzin pracy, dojazdy, a szczególnie powrót do domu na zagęszczonej autostradzie z całą masą spowolnień, kompletnie mnie nie rajcuje. 
Mam swoje lata, mam pobyć tutaj jeszcze 2 tygodnie i na koniec mam sobie pracę w Holandii obrzydzić?
Nie boję się pracy, daję z siebie "wszystko", ale bat nad głową w moim wieku kompletnie mnie interesuje. Koniec i kropka. 
Stanęło na tym, że w poniedziałek pojadę sama z mamuśką,córka zostanie w domu, a firma COŚ pomyśli. 
Niech myślą, proszę bardzo, ale jeżeli niczego nie wymyślą, to najzwyczajniej w świecie jadę do domu. Nie mam zamiaru się męczyć pod bacikiem presji. 
A |jak będzie wyglądał TEN tydzień?
Zdecydowanie lepiej!!! Najbardziej ucieszyła mnie KAPŁANKA na wyniku. 
Nie wykluczam, że jednak firma pracę mi zmieni na inną... bez akordu, bez presji. Wiadomo, szczególnego wyboru nie ma: sad, pole, szklarnia. Wszędzie trzeba wyrobić jakąś normę, wszędzie trzeba pracować... innej opcji - nie ma, ale nie każda praca jest taka sama, nie w każdej pracy podbija nam się ciśnienie, nie do każdej pracy mamy niechęć, nie każda atmosfera jest gęsta i ciężka od presji.
Ja na pewno będę miała ograniczoną swobodę działania, ale działać będę i to ostro. MAG wskazuje na działanie, jak najbardziej.  Twórcze i efektywne, nawet.
Partnerzy będą raczej się przyglądać niż aktywnie pomagać. Kto wie, może skończy się na tym, że najnormalniej w świecie zostawią mnie na plantach, a ja będę musiała sabotować swoją robotę, żeby mnie po prostu z niej wyrzucili. Jak stanie się jasne, że nie podołałam, dopiero wtedy firma COŚ innego mi znajdzie. 
Oczywiście, jak będzie - zobaczymy, ale w kartach żadnej tragedii nie widzę.  Nie widzę straty, wcale, a wcale. Tylko czy wyrzucenie z pracy na plantach byłoby dla mnie stratą? Raczej nie. Odczułabym ulgę i tyle.
Muszę brać pod uwagę wiele czynników: pracodawcę, umowę, ludzi obok. To będzie w tym tygodniu najważniejsze. Niepokoi mnie trochę IX kielichów na pozycji 9-tej, mówi bowiem o trwałości tego co robię. Nie wiem, czy chodzi o stałą współpracę z firmą, czy niestety: pozostanie na plantach do końca mojego pobytu w Holandii. Raczej wątpię, bo po morderczym spojrzeniu, spowolniłam się przeokropnie i na pewno zaliczyłam progres w dół. W ilości ścięcia sadzonek truskawek, oczywiście. 
VII pałek mówi, że dojdę do wprawy, pomimo ograniczeń. Ciekawe, bo robota sama w sobie nie jest zła, bo cóż to jest obcinać sadzonki? Żadna trudna robota... wręcz, przeciwnie: łatwa i prosta. Mnie nie leży jedynie presja przycięcia jak największej ilości sadzonek. Jak znam siebie to bez tej presji, przycięłabym ich zdecydowanie więcej.
Nad całym rozkładem górują KOCHANKOWIE. To karta wspólnoty, współpracy, żeby nie powiedzieć miłości i bycia z kimś. 
Nie będę nadawała tej karcie jakiegoś wielkiego, miłosnego znaczenia, bo i powodów ku temu nie ma żadnych. Faktem jest, że pojawia się z nagła osoba ze znaku SKORPIONA, ale równie dobrze, może to być jakiś serdeczny, dobry i ludzki szef. Na koniec pojawia się osoba ze znaku WODNIKA. Kto wie, może odezwie się OLA, a może MOJA ANGLIA znowu będzie męczyła mnie o karty? Zobaczymy.
Nie omieszkam dać znać, jak zakończyła się moja praca na plantach. Czy firma jednak gdzieś mnie przeniesie, czy pozostawi mnie samej sobie, abym do końca swojego pobytu w Holandii, męczyła się na plantach. Tak po karcie SĄD na pozycji 11-tej czyli co się rozmyje (próby czegoś nowego) i VII denarów na partnerskiej, stawiam na to, że wciąż będę przycinała sadzonki truskawek.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...