Każdy, kto zgłasza szkodę musi się przyszykować na przewlekanie sprawy w czasie. Nie słyszałam o szybkim załatwieniu sprawy.
A kiedyś było inaczej...
Osobiście, miałam bardzo przesympatyczną przygodę z ubezpieczycielem. Dość dawno temu, mieszkałam w Zielonej Górze w samym centrum miasta, na deptaku i niestety... na ostatnim piętrze. Nade mną był już tylko dach. Na suficie miałam od początku poważny zaciek. Niechybny znak, że dach wołał o poważny remont. Tak się wkrótce zadziało. Na dach weszła firma remontowa. Pogoda była piękna, letnia, upalna. Nic nie zapowiadało deszczu.
Mój błyskotliwy i przewidujący znajomy "nakazał" mi w trybie pilnym ubezpieczyć mieszkanie. Tak też zrobiłam.
Panowie z firmy dachówkę zdjęli i tak jakoś bezmyślnie dachu nie okryli, a podczas weekendu niespodzianie popadało sobie.
Szkodę zgłosiłam. Szybko przyszła do mnie pani szkodę obejrzeć. Stwierdziła, że malowanie zacieku to mało, trzeba wymalować cały pokój. I długo nie trwało, a pieniądze miałam na koncie. Było to relatywnie bardzo dużo pieniędzy. Starczyłoby na wymalowanie całego mieszkania.
W obecnie zaistniałym przypadku, zdegustowana jestem bardzo, ale co tam... trzeba się przestawić na powolne, ale dokładne procedury.
Tak wiec, jak to będzie teraz, jak to wyjdzie ze zgłoszoną przeze mnie szkodą?
1. SPRAWIEDLIWOŚĆ 2. GWIAZDA 3. VII pałek 4. AS pałek 5. VIII pałek 6.VIII denarów 7. SIŁA 8. KAPŁAN 9. VII mieczy 10. Królowa kielichów RAK 11. CESARZ 12. V pałek 13. VII kielichów
Moja szkoda zaczęła być rozpatrywana w trybie uproszczonym. Oznacza to, że koszt naprawy szkód nie przekracza 5 tysięcy złotych.
Jakąś stronę mi podali sms'em, która pozwala śledzić załatwianie szkody. Patrzeć można sobie do woli i czekać. Bo czekanie i wydzwanianie (przypominam), to podstawowa procedura.
Po moim monicie jakaś pani się do mnie odezwała, poprosiła o przesłanie kosztorysu. Kosztorys wysłałam. Z kosztorysem, to nie jest taka łatwa sprawa, bo firmy z zasady w takie coś się nie bawią. Ot, przychodzi sobie taki jeden z drugim majster, ocenia szkody, rzuca jakąś kwotę i albo ją akceptujesz, albo nie.
Bawić się nie chcą, bo naprawa to rzecz bardziej skomplikowana niż kładzenie dachówki. A to trzeba blachę, czy dachówkę zdjąć, potem wymieniać co się da i czego się nie da. Potem od nowa położyć dachówkę, podokręcać odkręcone... a czas płynie. Ile to dachówki by się w tym czasie położyło?!
Całkiem nie tak dawno obserwowałam jak sąsiad zmieniał dachówkę. Dachówkę zdejmował sam, bo zdejmowanie dachówki, to dodatkowy koszt. Dachówkę zdjął, okrył cały spadzisty dach folią i pojechał do domu.
W nocy zerwała się wichura i folia zaczęła sobie fruwać na wszystkie strony. Z rana cała rodzina przyjechała i usilnie próbowali dach folią okryć. Ich walka podczas szalejącej wichury okazała się mało skuteczna. W końcu dali za wygraną i zostawili wszystko tak jak było: folia nadal latała, a deszcz siekał równo. Trudno.
U mnie parę firm mi się przewinęło. Nosem kręcili i jak jeden mąż o wymianie jakichś rzeczy o nazwach mi nieznanych mówili. I o foli tzw. membranie pod dachówką wspominali.
Najchętniej zajęli by się wymianą całego orynnowania i pewnie wymianą całej dachówki, ale naprawa - to już niekoniecznie.
Koniec końców pewna firma kosztorys mi zrobiła, aczkolwiek nie gwarantowała, że za naprawę się weźmie. Kosztorys, to zresztą trochę grubo powiedziane. Ot, po prostu, pan spisał co należy zrobić i wpisał odpowiednią kwotę.
Pani z ubezpieczeń po otrzymaniu kosztorysu zadzwoniła i poinformowała mnie, że koszt szkody przekracza grubo ponad 5 tysięcy złotych, więc przyjedzie ich rzeczoznawca. Jak najszybciej, oczywiście i wyceni. Czytaj podważy wycenę szkody.
Procedury, niestety.
Pojęczałam, że wydłużają sprawę, a mi wciąż zalewa. Dodałam również, że w moim rejonie ceny są niemieckie, bo granica blisko, a o kogokolwiek, kto chce się naprawy podjąć znaleźć trudno.
Prawda jest taka, że to są ich koszty, a nie moje. Niech przysyłają swoich rzeczoznawców. Wiadomo, że im chodzi o to, żeby jak najmniej pieniędzy za szkodę wypłacić. I pewnie odpowiednio zaniży, aby na jego wyprawę było.
Dla mnie istotne jest to, żeby naprawić dach, który jest przyczyną zalewania rogu. Jak chcą to niech mi nawet firmą przyślą, która ową szkodę skutecznie naprawi. Nie mam nic przeciw temu.
Dokładnie po 20 dniach od zgłoszenia szkody, zjawił się pan rzeczoznawca. Miarka, oczy, słuch. Oglądał, zdjęcia robił, wypytywał. A to, czy już kiedyś zgłaszałam szkodę? Bo to ważne, bo może ja sobie w ramach ubezpieczenia chałupę remontuję? Nad chatą ujadał, że stara. A tak stara - potwierdziłam, ale w rejestrze zabytków nie jest. Sporo tu takich domów, które w rejestrze zabytków kwitną, ba nawet studnia jest zabytkowa.
Mieszkam tu już prawie 15 lat, a dach był robiony może 17-18 lat temu, więc wcale nie tak dawno. Teoretycznie NIC nie powinno się dziać.
Opisałam swoje problemy z rynnami z tyłu, z walką z gminą o przycięcie lip. Walka niby skuteczna, bo lipy wycięli, ale rynny wymienić musiałam, bo się wypaczyły, a nawet dekielka dokupić nie można, bo takich rynien już nie ma.
Czepił się tego, że w kosztorysie widniała wymiana rynien u góry. Dlaczego trzeba je wymienić? Ano, kosz jest do wymiany, a takiego kosza się już nie dokupi. Pozostaje wymiana rynien na takie, do których kosz się dopasuje.
Pytał kiedy szkodę zgłosiłam, kiedy zauważyłam itp. itd. Takie bicie piany.
Dokumenty zebrał, a sporo trzeba było dokumentów dać. I numer księgi wieczystej, i kosztorys, i dokument ubezpieczenia i dowód osobisty.
Ciekawe było pytanie: czy obciążoną mam hipotekę. Właściwie, co go to obchodzi? Co to ma do rzeczy? Rozumiem dziwne podejście, że ubezpieczyć nieruchomość może każdy kto chce, ale jak wypłata odszkodowania, to już jedynie dla właściciela nieruchomości. Dziwne podejście, ale może ma jakieś uzasadnienie? I co ważne, muszę być właścicielem konta, na które ma wpłynąć ewentualne odszkodowanie.
Dodam dla porządku, że pan na strych się nie wdrapywał. Pytał jedynie, co mówili budowlańcy. Ano wchodzili, ale mówili, że trzeba i tak robić od zewnątrz.
Jasno powiedziałam, że wszyscy jak jeden mąż mówili, że sprawa będzie się przewlekała, a szkoda będzie postępowała. Pan od kosztorysu dla mojego wewnętrznego spokoju posilikonował co się dało, ale zaznaczył, że to jest jedynie działanie doraźne i nie wiadomo na ile skuteczne i czy w ogóle skuteczne. I ja niestety, nie mogę potwierdzić skuteczności tych działań. Nie mogę też im zaprzeczyć.
Pan powiedział, że póki co, nie powinnam szkody naprawiać, bo... Sama już nie wiem dlaczego.
A jak to wyjdzie w praktyce i czym się dla mnie zakończy owo zgłoszenie szkody i czy w ogóle mi coś wypłacą?
SPRAWIEDLIWOŚĆ mówi o formalnych rozstrzygnięciach, konieczności decyzji urzędowych. Karty często nakazują skorzystanie z porady prawnej, z adwokata na przykład.
GWIAZDA w negatywie mówi o tym, abym się wycofała i nic nie robiła. Taki krok w tył, abym z impetem mogła ruszyć do przodu.
Tak też i czynię. Na robocie dachowo-rynnowej się nie znam. Zdana jestem na fachowców. Sama żadnych cudów nie wymyślę. Nie jestem w stanie sama naprawić, bo się zwyczajnie na tym nie znam.
VII pałek na działaniu mówi o tym, abym działała uczciwie i grała fair. I mam być dzielna w tym wszystkim.
AS pałek na pozycji 4-tej, wskazuje na moją niecierpliwość, a tu masz temat się przewleka przez procedury. A właściwie przez... kasę.
VIII pałek na partnerskiej mówi o przewodnikach, ludziach, którzy mogą mi pokazać nowe drogi, nowe ścieżki.
Nie bardzo wiem, co mogę się po takich osobach spodziewać. Jedno jest pewne, że są to ludzie z podróży, z daleka, chociaż nie cudzoziemcy.
VIII denarów jest kartą opóźnień. To długa droga do sukcesu. To też skupienie się na jednej sprawie, tej najważniejszej. I praca, aby dojść do sukcesu.
SIŁA na pozycji 7-ej, mówi o zwycięskiej walce i to tak zupełnie niespodziewanie. Opanuję ludzi, okoliczności i wszystko będzie działało na moją korzyść. To często karta walki ze swoimi słabościami.
"Moc" oznacza w życiu coś więcej niż zwykłe zwycięstwo, czyli pokonanie przeszkód lub przeciwnika. Oznacza takie zwycięstwo, w wyniku którego siły dotąd nam wrogie zaczynają pracować na naszą korzyść!
Odwykłam od walki. Chyba najbardziej walczę ze swoimi słabościami, a tych mam Ci ja dostatek. Lenistwo, ociąganie, przeciąganie. Cała gama słabości.
KAPŁAN na pozycji 8-ej czyli pozycji, która informuje o tym co stałe i niezmienne, mówi o tym, że własnych zasad nie złamię. Będę się ich upierdliwie trzymała.
VII mieczy mówi o tym, że będę robiła za literatkę i pięknie opiszę wszystko co zadziało się ze sprawą rynnowo-dachową.
Na pewno, nikt, żaden rzeczoznawca mnie nie zachwyci. Absolutnie mnie nie urzeknie.
Rozmywający się CESARZ mówi o tym, że decyzja moja nie będzie, ale też z owego rzeczoznawcy CESARZA - BOGA nie czyni. Jakiś chłopek roztropek to będzie, może z ego jak balon, ale żaden wielki i dobrze wykształcony pan.
V pałek, która góruje nad całym rozkładem wskazuje na możliwe kłótnie, spory, wręcz na walkę. To również karta szybkości wydarzeń, o zawrotnym tempie. Karta pełna energii, często spalającej.
Rozkład kończy VII kielichów. To karta wielkich uczuć i ogromnych namiętności.
Taką namiętność wzbudzić we mnie może jedynie odpowiednie odszkodowanie. Za stresy, za problemy, za lęki i obawy o to, co się zadzieje na skutek problemów rynnowo-dachowych.
Jest jeszcze jeden wątek w kartach, ale według mojej oceny, to dziwny przekaz i jego wymowy absolutnie nie będę brała pod uwagę., bo może cały rozkład zamącić.
A jak będzie? Zobaczymy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam