wtorek, 7 czerwca 2016

OSOBISTE DYWAGACJE NA TEMAT NOWEJ PRACY

Wywróżona przez moje znajome wróżki, cudowna praca, okazała się pracą dla chleba... A miałam trafić cudownie i już do końca życia tam pracować: zadowolona, spełniona i szczęśliwa. Jakoś tego nie czuję. Może to stan przejściowy, może ja tylko tak na początek to odbieram? Sama nie wiem. 
Na temat mojej nowej pracy popełniłam kilka postów; postawiłam kilka rozkładów:


Takie karty wyszły na moją nową pracę: 
1. III kielichów 2. VI kielichów 3. DIABEŁ 4. Rycerz pałek STRZELEC 5. V kielichów 6. II kielichów 7. PUSTELNIK 8. X pałek 9. III pałki 10. GWIAZDA 11. AS mieczy 12. walet palek 13. Rycerz kielichów RYBA

Zadałam też kartom pytanie: jak mi się w tej pracy ułoży?
1. PUSTELNIK 2. KAPŁAN 3. KOCHANKOWIE 4. Rycerz monet PANNA 5. V denarów 6. Rycerz kielichów RYBA 7. Rycerz pałek STRZELEC 8. IV pałki 9. IX denarów 10. VII mieczy 11. X denarów 12. walet kielichów 13. ŚMIERĆ
V denarów mogę zinterpretować jako ograniczonych partnerów, z klapkami na oczach. No cóż odpowiedzi kart nie są wcale pomyślne. Na pewno nie wygląda ona na pracę marzeń. Oj, nie. 
Jedno mogę potwierdzić: do pracy i owszem jadę, ale cała jestem na PUSTELNIKU. Obok, zwyczajnie, obok jestem. Nie czuję ani radości, ani zadowolenia. Nie rozpala mnie entuzjazm, ten już dawno minął. Nakręcona byłam przed rozmową kwalifikacyjną. To jedno się zgadza. Marzenie, które się zrealizowało, przestało mnie cieszyć? Może brutalne zderzenie z rzeczywistością mnie przebudziło? Według kart OLI, pracy w ogóle podjąć nie powinnam. Jednak ją podjęłam i dzielnie jeżdżę codziennie 114 km do pracy i tyleż samo kilometrów wracam do domu. Oczywiście założenie było takie, że COŚ sobie wynajmę, ale czy zdążę? Bo już jestem zniechęcona i to bardzo. BARDZO!!!

Pytałam też kart: co się takiego zadzieje, że zadziała PUSTELNIK?
1. VII mieczy 2. RYDWAN 3. II kielichów 4. DIABEŁ 5. X mieczy 6. VII kielichów 7. Rycerz kielichów RYBA 8. VIII mieczy 9. III pałki 10. AS pałek 11. VIII pałek 12. IV kielichów 13. X denarów

Wychodzi na to, że najpierw będę próbowała zorientować się we wszystkim dookoła. Też i to robię. Póki co, odkrywam same kłamstwa, no może delikatniej napiszę: przekłamania. Bo jak inaczej rozumieć to, że miało być 5 dni pracy, 2 dni wolnego.... a jest 7 dni pracy i 2 dni wolnego? Nie przekonuje mnie argument, że każdy TEAM chce mieć wolny weckend w miesiącu.  Przecież można było od razu powiedzieć jak to wygląda. Praca w systemie 5 dni na 2, a 7 dni na 2, to jednak wielka różnica. 
Gdybym pracowała tak jak było powiedziane na rozmowie kwalifikacyjnej i tak jak stoi w umowie to w czerwcu pracowałabym 22 dni, a pracować będę 24 dni.  Różnica 2 dni? Niby mało, ale jednak....  W umowie mam zapis, że pracuje 38 godzin tygodniowo. Chyba ja liczyć nie umiem po niemiecku.
 Już dzisiaj czuję już zmęczona. Co prawda pierwszy dzień był dniem zapoznawczym, ale spędziłam w firmie bite 8 godzin. Dzisiaj jadę do pracy, a to jest 6 dzień.... no a przede mną jeszcze 2 dni, ze środą włącznie;  w środę mamy 8 czerwca. Złośliwie powiem: szkoda, że nie będę pracowała na okrągło.... bez dni wolnych. 
W pracy też nie ukrywam niezadowolenia; a co mi tam..... Mam mówić, że jestem szczęśliwa, zadowolona i spełniona, a potem rzucić robotę w cholerę? Z zaskoczenia? 
Cóż, daję sobie jeszcze trochę czasu; chociaż przyznaję, że są chwile, że myślę sobie: pieprzę to, jutro nie przyjadę. Staram się co prawda skupiać na pozytywach, ale marnie mi to wychodzi.
Uczciwie powiem, że wątpię, abym się w tej pracy zakochała..... polubiła ją.... poczuła się jak w rodzinie i chciała pracować długo, żeby nie powiedzieć: do emerytury. WĄTPIĘ.
Dzisiaj (6 dzień i już po pracy) pracowałam sama... oczywiście nie wszystko mi pokazano... pozostawiono samą sobie. Jeszcze na dokładkę chyba złośliwie kazano robić więcej niż należy. Oczywiście byłam w niedoczasie. Logiczne. Robiłam to co mniej ważne... a co ważne dzielnie omijałam.   Tak uczciwie powiedziawszy wyrobiłam się znacznie wcześniej niż potrzeba... ale moja "szefowa" mimo to, podesłała mi jednego z pracowników do pomocy. Dlaczego? Bo przyszłam na przerwę najpóźniej i poszłam do pracy razem ze wszystkimi... mimo, że ONA kazała mi jeszcze odpoczywać. Chyba to ją trochę ruszyło.
Pomocnik pokazał mi kilka myków.... trochę techniki... podkreślił co mogę ominąć... Latał sobie to tu, to tam. W pewnym momencie przeszedł do mnie młody chłopiec, też z tego TEAMU; z obserwacji wnoszę, że nie czuje się dobrze w tej grupie. Zresztą potwierdził to: pójdę i powiem menagerowi, że nie chce z nimi pracować. Oni nie są fajni; źle mi się z nimi pracuje. Rzeczywiście są dziwni. Obgadywali go przy mnie równo.  Tak naprawdę powinni wyciągać ku niemu  rękę, stworzyć miłą atmosferę, w końcu razem pracują. Tego nikt nie zrobił. Trzymają go na dystans. Obgadują. Po co ma się chłopak wpychać na siłę?
 Mój pomocnik czy nadrzędnik był zadziwiony widząc, że rozmawiamy;  ale co tam.... Po pracy poprosiłam młodego, żeby nie odchodził... bo zostanę biedna i osamotniona w tej grupie. Właściwie użyłam zwrotu: nie porzucaj mnie. Wiem, że nie mówię perfekcyjnie po niemiecku, ale mimo to możemy sobie pogadać. Tylko się śmiał. Chyba nikt z tej grupy tak się do niego nie zwrócił nigdy. 
Przede mną jeszcze 2 dni pracy. Nie wiem czy dam radę. "Szefowa" pociesza, że nikt nie znał pracy od razu, że jest dobrze. Nic do niej nie mam. Uważam, że jest spoko.... relatywnie.
Cóż ja nie przychodzę, czy dokładnej: przyjeżdżam do pracy, żeby się z nimi zaprzyjaźniać, Mam zrobić swoje i tyle.  Z młodym już po pracy szliśmy razem. To chyba logiczne, że dwie "obce" w TEAMIE dusze, znajdą wspólny język.... Oj będzie gadania i obgadywania;
ale powiem tak: wisi mi to zgniłym kalafiorem. WISI MI TO CAŁKOWICIE.

Tak więc, PUSTELNIK ma swoje uzasadnienie...  a co będzie dalej? Zapewne ŚMIERĆ w perspektywie też je będzie miała.

PODPIS

1 komentarz:

  1. I tak sobie pododaję trochę komentarzy... zapewne po każdym dniu pracy. Dzisiaj z niewiadomych powodów jechałam do pracy uśmiechnięta... dzięki Marco.... Młody, fajny chłopak. Przed pracą zapytałam go: i co zostajesz z nami czy idziesz do menagera? Nie wiem, zobaczę... Przed przerwą obiadową przyszedł po mnie. Moja "szefowa" szepnęła mi na przerwie, że on poszedł mnie skontrolować, że on nie jest z jej zmiany.... to szpieg. Oczywiście od razu pomyślałam, że Marco mnie szukał po prostu. tak istotnie było. Także, wszędzie są wariaci, nadpobudliwi i za bardzo podejrzliwi. Kiedy po pracy zdawaliśmy krótkofalówki trochę rozmawialiśmy.... ja do Marco powiedziałam, ze jest miłym i grzecznym chłopcem.... Oj trzeba było widzieć ICH miny. A ja go lubię, żaden szpieg. Chłopak, którego alienują i który się z nimi źle czuje... jak wszędzie... popaprańcy...... No jutro ostani dzień i 2 dni wolnego...

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...