niedziela, 3 lutego 2019

Balsamem po łapkach... czyli opcja pracy

Całkiem nie tak dawno, prosiłam moje koleżanki wróżki o karty. Nie, żebym ja do nich specjalnie z prośba o karty, dzwoniła. Ot tak, przy okazji, gdy prosiły mnie abym im małe co nieco w kartach sprawdziła, w ramach wymiany energetycznej, o TEN temat zapytałam.
Odpowiedzi jakie otrzymałam, są czy też były - diametralnie różne.

OLA nie widziała mojego planowanego wyjazdu do Holandii. Nie upierała się przy tym, że gdzieś nie wyjadę, ale Holandia jej nie wychodziła - w ogóle.  
Mówiła, że szybko będę miała pracę, dzięki kobiecie ze znaku BLIŹNIĄT. Widziała również, że wraz z tą pracą pojawi się MIŁOŚĆ
Ta ostatnia, w ogóle mnie nie interesuje, ale skoro ją widziała, to widziała. Z czystego obowiązku podaję.
MOJA ANGLIA widziała mnie w Holandii tak długo, jak mi będzie pasowało. Nawet do września. Gdy wprost zapytałam o pracę bliżej domu, powiedziała, że nie bardzo, że szybko tą pracę rzucę, że nie będzie mi się podobało. 
Dodam, że nie pytałam o pracę w Polsce. Skoro się uparła na Holandię, to niech będzie. 
Pojawiała się opcja pracy w Cottbus i właściwie to o tą pracę ją pytałam, ale tak jak już napisałam: tej pracy nie widziała pozytywnie. Jakiś mobbing jej się pokazywał, gnębienie mnie itp. itd. 
Praca  w Cottbus okazała się gruszką na wierzbie... Właściwie to już w chwili kiedy się o niej dowiedziałam, była nieaktualna. Także pytałam o COŚ czego tak naprawdę w ogóle, nie było.
Po prawdzie powinna była dostrzec, że tej oferty już nie ma, a nie iść w kierunku: mobbing, gnębienie, nie będzie Ci się podobało. Dziwne.

W ubiegłą niedzielę wysłałam swoją aplikację do sklepu w pobliskiej miejscowości. Po prawdzie, to wcale nie liczyłam na odzew.  Wiadomo: młodzi Ukraińcy - ostra konkurencja. Ja swoje lata mam, a praca w sklepie do łatwych nie należy. I te moje... słuszne lata.
Nie powiem, kilka razy miałam odzew na swoje CV, ale akurat wtedy pracowałam w Holandii, albo byłam na opiece.
Jakież było moje zdziwienie, gdy pani ze sklepu zadzwoniła i zaprosiła mnie na rozmowę. Nie przeszkadza jej ani mój wiek, ani emerytura. Przedstawię pani co oferujemy, a pani podejmie decyzję.  
Żeby jakoś w miarę pozytywnie się zaprezentować musiałam wymoczyć swoje spracowane ręce. Do prac domowych zakładam rękawiczki, ale one jakoś nie chronią moich rąk. A potem balsam, jeszcze raz balsam... i szybciutko na rozmowę kwalifikacyjną. Oferta padła, a ja decyzję podjęłam: spróbuję, a co mi tam. 
Chociaż uczciwie przyznaję, że nie jestem zbytnio podekscytowana.  
Mam pełną świadomość, że biorą mnie jedynie dlatego, że otwierają nowy sklep i potrzebna jest pełna obsada. Sporo osób potrzeba, a może niekoniecznie chcą osoby z Ukrainy, bo taka jest polityka firmy? Przyznaję, że w tej sieci akurat, nie spotkałam żadnej osoby z Ukrainy. Nie, żeby to mi uwłaczało, absolutnie. Zaskoczyło, to na pewno.

Jak wypowiedziały się moje koleżanki już wiem, a co moje karty powiedziały na temat mojej pracy?
Na pewno, nie widziały mnie cały rok w pracy.  Ona, jak najbardziej jest, ale nie cały okrągły rok. 
Praca w sklepie, może być całoroczna, gdybym tylko chciała, gdybym się odnalazła w tej pracy, to jak najbardziej, mogłabym cały rok pracować. O tym jednak karty nic nie mówią.
O pracy w Polsce karty wypowiedziały się pozytywnie, tyle, że nie widziały jej na stałe, na długo.  Najdalej 5 miesięcy, no powiedźmy do maja. 
Z logiki stawiam na maj, bo w Holandii akurat jest nawał pracy, a studenci jeszcze się zagranicę nie wybierają. Zaczyna się sezon, po prostu.  
W czerwcu, również jak najbardziej mogłabym tam jeszcze pracę podjąć. Może w grę wchodzi przełom maj / czerwiec? 
Tak sobie pomyślałam, że akurat skończyłby mi się okres próbny w sklepie i zdecydowałabym się na Holandię?
Z logiki: praca zagranicą opłaca się w tym sensie, że 1 miesiąc pracy tam, to 2 miesiące pracy w Polsce. Tak w przybliżeniu: plus / minus.

A praca zagranicą, jak wygląda według moich kart?

Bardzo pozytywnie. W maju już? Karty mówią o szybkości, więc chyba szybciutko.
To jakby się pokrywało z końcem pracy w sklepie. 
Mam nadzieję, że połączę w jakiś sposób obie prace. Popracuję trochę w Polsce, potem sobie wyjadę, żeby w zimie sobie poleniuchować i dopilnować domku.

Dodam, że przed pójściem na rozmowę, zapytałam MOJĄ ANGLIĘ o ową pracę. Potwierdziła, że mogłabym tam pracować, ale żebym zwróciła uwagę na zarobki, bo będę niezadowolona. Stwierdziła, że powinnam negocjować wyższą stawkę.
Zarobki akurat są bardzo spoko. Wiadomo, najniższa krajowa, ale dodatkowo jest kilka rodzajów premii, które już rysują ową pracę pozytywnie. Może nie szał, ale tragedii nie ma.
Poza tym, nie ma zbiorowej odpowiedzialności materialnej, a owa odpowiedzialność jest naprawdę ogromnym minusem.

Swego czasu pracowałam w sklepie całe 2 miesiące i 8 dni. 
Rzuciłam tą pracę, ponieważ pani kierownicza bezzasadnie mnie publicznie skrzyczała. Dlaczego? 
Ano, dostałam od pana dostarczającego warzywa, koszyk nektarynek. Dał to wzięłam, dlaczego nie? Poczęstowałam koleżanki, a parę sztuk zostawiłam dla swoich dzieci.  Nektarynki akurat były w tym czasie sprzedawane na sztuki, więc był to raczej dość drogi prezent.
No i moja pani kierowniczka wydarła na mnie swój krzywy pysk: mamy manko, a pani sobie prezenty bierze!!!! Powinna dać pani te nektarynki na sklep!!!
Gdyby babiszon, poprosił mnie na stronę, do biura na przykład, nie byłoby żadnego problemu, a wydrzeć się publicznie? O, co to to NIE!!! 
Poza tym, może gdybym widziała jak płaci za swoje zakupy, które całkiem obfite były, może nie pozostawałabym w przekonaniu, że manko powstało w dużej mierze, dzięki niej, bo płacić nam przyjdzie za jej zakupki.
Moje największe wzburzenie spowodował fakt, że nakrzyczała na mnie publicznie.

Wiadomo, na drugi dzień już do pracy nie poszłam. Rozeźlona zadzwoniła z pytaniem dlaczego mnie nie ma. Wtedy jej powiedziałam, że sobie nie życzę, aby na mnie krzyczała. Postraszyła mnie dyscyplinarką, bo porzuciłam pracę. A ma pani ze mną umowę? 
Tak się składało, że już 8 dni pracowałam bez umowy, co nie było zgodne z ówczesnymi przepisami. 
Nie wiem, jak to jest dzisiaj... musiałabym sobie kodeks pracy odświeżyć, w końcu zaczynam pracę w Polsce.
Dodam, że na owym porzuceniu pracy, wyszłam całkiem dobrze. Dziewczyny, które zostały, wkrótce wylądowały w sądzie pracy, bo przestały otrzymywać wypłatę. Koniec, końców -  sklep przejął ktoś inny.
Trochę nie fajne doświadczenie, ale tym razem zaczynam pracę w sieci, która mam nadzieję - jest wypłacalna.
W każdym razie, w razie WU, pozostaje mi Holandia. 

Mam bardzo dobre wspomnienia w pobytu tam. 
Mile wspominam zbieranie porzeczki. Ile ja się jej najadłam!!!😊😊😊
Jasne, że ciężko jest wysiedzieć w szklarni, kiedy pogoda na zewnątrz upalna, ale da się wytrzymać!!! Poza tym Ci od porzeczek są całkiem sympatyczni, także da się  spokojnie pracować.
Ciekawa była również praca w sadzie! Przy okazji tej pracy nauczyłam się szczepić drzewka! Pochwalić się muszę, że kilka jabłonek się przyjęło!!! Mam nadzieję, że wśród nich jest również  zdobyczna malinówka!!!
Nawet całkiem przyjemnie było na przycinaniu sadzonek truskawek, chociaż bardzo się wkurzałam i denerwowałam. Niby nie było akordu, ale konkretną normę trzeba było wykonać.  Nie powiem, codziennie jechałam do pracy z myślą, że dzisiaj to już na pewno - rzucę czipem..
To fakt, strasznie mnie wkurzały dojazdy!!! Nie raz, nie dwa lądowałyśmy w Belgii!!! Nie miałam wówczas nawigacji, a dziewczyny (Litwinki) trochę tępawe były.  Nawigacja w telefonie, niestety często mi się zacinała, a koleżanki, jak najbardziej drogę śledziły, tyle, że kiedy mnie informowały, że należy zjechać, to ten manewr był już nie do wykonania. Autostrada kieruje się swoimi prawami, a dziewczyny tego nie ogarniały, niestety. Tak się złożyło, że kolejno odpadały, bo nie wykonywały ściśle określonej normy, więc na koniec już jeździłam zupełnie sama.
Na koniec przeszłam na muszelki. Tą pracę wspominam najmilej. Ile ja się naśmiałam!!! Nie raz nie dwa, popłakałam się ze śmiechu. Przyznać muszę, że nawet tiry myłam!!! Po prostu wyszukiwali nam zajęcie, bo pracy było naprawdę mało. Przyjeżdżałyśmy na 8.00, a kończyłyśmy najczęściej o 11-12.00. Tyle, że liczono nam 8 godzin pracy. Normalny urlop czyli PEŁNIA SZCZĘŚCIA!

Jakże więc, źle wspominać Holandię?!?!

Poza tym GRACIKI!!! To COŚ dla mnie!!!
Czym są GRACIKI? Ano są to sklepy z rzeczami używanymi!!!
Są urządzone jak normalne sklepy, a często nawet są znacznie wystawniejsze i bardziej eleganckie.  W Polsce takich sklepów nie widziałam!! 

Nasze polskie GRACIKI najczęściej śmierdzą starzyzną, a i królują w nich same szroty. Wyłowić w nich jakąś perełkę jest naprawdę trudno, chociaż nie jest to niemożliwe!
Osobiście, sporo rzeczy z tupperware w GRACIKACH wyczaiłam i to za małe pieniądze: 1 euro, czy też za 50 centów. Za 30 centów można sobie sprezentować niepowtarzalne szklanki czy kubeczki. 
Raj? Pewnie, że raj!!! Zwłaszcza dla osoby, która lubi drogie rzeczy, a niekoniecznie chce wydawać duże pieniądze. 
Gorzej z przywiezieniem tych skarbów do Polski! Pół biedy, gdy ma się auto, gorzej gdy jedzie się z przewoźnikiem!!!
W pobliskiej miejscowości mam bazarek i też sporo perełek wyłowiłam, ale tak czy siak, chowa się on do holenderskich GRACIKÓW.

No i miało być o pracy, a tu masz: jak zwykle wątki poboczne!!! 

W każdym razie, ja Holandię wspominam naprawdę dobrze i byłby mi szczerze żal, gdybym tam nie pojechała.
Dodać muszę, że nie czułam się tak, jakbym do ciężkiej pracy pojechała: raczej na urlop, który połączony był z zarabianiem pieniędzy.

Pewnie, że zostając w Polsce przypilnowałabym prac domowych, małe co nieco bym zrobiła, a i pewnie "szklarni" bym dopilnowała... jednakże nie przeżyłabym wspaniałej przygody.

Zresztą, ja na całe szczęście tak mam, że prowadzi mnie ciekawość i dość luźne podejście. Nie przeżywam wielkich stresów, nie ogarnia mnie przerażenie. 
Zawsze towarzyszy mi myśl, że jak mi się COŚ nie spodoba, to zawsze mogę robotę rzucić, tak jak rzuciłam wózki widłowe.
Poza tym, trochę już prac przerobiłam i to w dużej mierze zagranicą.
Pracę w Niemczech nie wspominam dobrze. Raczej czkawką mi się odbija.  O pracy w Polsce wiele powiedzieć nie mogę. W każdym razie NIC złego. Natomiast Holandia kojarzy mi się z fajną pracą.  Nie spotkało mnie tam NIC złego, a wręcz przeciwnie!

W każdym razie, zobaczymy co też wyjdzie z proroctw moich koleżanek wróżek. Może MOJA ANGLIA widziała ów mobbing w sklepie? Kto ją tam wie. Zresztą cokolwiek by nie wyszło, ona i tak powie: a nie mówiłam, że tak będzie?

A jak naprawdę będzie? Czas pokaże, nie inaczej.
Ufam, że będzie dobrze, dobrze dla mnie.

PS. Zadzwoniła OLA i jak zwykle karty... wiadomo. Poprosiłam ją o sprawdzenie jak będzie wyglądała praca w owym sklepie.
OLA z całą powagą powiedziała, że nie popracuję tam długo. Najdalej do maja. Holandię tym razem zobaczyła, tyle, że również nie widziała jej zbyt długo... bo pojawi się opcja czegoś innego, konkretniejszego i na stałe. 
Ciekawe i... dziwne.

Kiedy ciemność przelewa się nade mną
i nie przestaje padać
Zaczynam się kręcić, potykam
i się wywracam.
Czy jesteś moją poręczą i moim światłem?
na wszystkie moje sposoby
Mój rekwizyt i mój personel,
mój kij, moje dno
i mój przystanek
Co chcę powiedzieć
Buduję na tobie
Wierzę w ciebie
Potrzebuję cię
jak nic innego na tym świecie
kiedy jestem samotny
słaby i zagubiony
Jest mi zimno i obawiam się
gleba została mi odebrana
Upadam, a zło mnie nęka
dasz mi siłę i
Poczucie bezpieczeństwa, które mnie spragnia
Ile razy mnie ocaliłeś,
skrzydlate i niesione
Chcę tylko powiedzieć
Buduję na tobie
Wierzę w ciebie
Potrzebuję cię
jak nic innego na tym świecie
wszystko, co chcę powiedzieć, to
Wierzę w ciebie
Ufam w ciebie
Buduję na tobie
Panie, jesteś skałą
moje serce jest szczęśliwe i chcę podziękować ci z moją piosenką
za łaski i pokój
i szczęście, które mi ujawniasz
za zamek, którym jesteście i schronienie, które dajecie same
dla miłości, perspektywy, wiedzy, wolności i siły
wszystko, co chcę powiedzieć, to
Buduję na tobie
Wierzę w ciebie
i potrzebuję cię
jak nic innego na tym świecie
Wierzę w ciebie
Ufam w ciebie
Buduję na tobie
Panie, jesteś skałą

2 komentarze:

  1. Pani Ellu, życzę miłej pracy! Mam nadzieję, że będzie Ok! Czy tylko znajdzie Pani teraz czas na wróżenie, bo noszę się z zamiarem napisania do Pani? ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję.
    Jak widzisz, ja niekoniecznie często znajduję czas na blogowe wróżby... Jakoś tak zawsze sobie znajdę COŚ do roboty. Taka natura, że nawet jak oglądam film, to łapki muszą pracować: szydełko, druty, dywan...
    Jakby co, to pisz, póki mam czas, to jak najbardziej!!!!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...