poniedziałek, 18 lipca 2016

FACET DO WZIĘCIA OD ZARAZ

Pewnego dnia miałam niespodziankę. Wróciłam do domku z wizyty, a w drzwiach  w wiadereczku  przepiękny bukiet kwiatów i.....  karteczka po niemiecku.  Pomroczność jasna: któż to taki? A może jednak ON? Coś zadrgało mi w serduchu. I nagle mnie olśniło!!! Otóż, kiedy działa się Akcja pod kryptonimem "autko" - spotkałam pewnego Niemca. 
Stałam biedna sierota na parkingu NETTO i czekałam na informację z ADAC, kiedy też przyjedzie po mnie laweta i odstawi mnie do granicy. Spod auta wyciekał jakiś płyn... więc, zgodnie z zaleceniem pani z ADAC, podłożyłam pod auto foliową torebkę, a że wiał wiatr i ciągle mi ją wywiewało, postawiłam na niej puszkę coca-coli. I wtedy zatrzymał się jakiś Niemiec.  Z auta zawołał, że coś mi upadło.... W ostateczności podjechał bliżej mnie, wysiadł z samochodu i zaczęliśmy rozmawiać. Nie powiem, rozmawiałam z nim bardziej dla zabicia czasu, który wlókł się niemiłosiernie. Absolutnie nieciekawy facet.... ale jego ogromne auto robiło wrażenie. I tak zabijałam czas na rozmowie... i zanim się spostrzegłam gość zaczął mnie najnormalniej w świecie adorować. Powiedziałam za dużo.... zbyt miła byłam... W ogóle, nie dawałam żadnych sygnałów, bo gość mnie zwyczajnie w ogóle nie zainteresował..
Uczciwie powiem, że w końcu widząc jego zbytnią ekscytację, zaczęłam się wycofywać i dla pozbycia się go powiedziałam, że może się spotkamy, jak będzie przy okazji na zakupach w Polsce. A kiedy? Niemiec zaczął naciskać. I, żeby już końcu przestał mnie nagabywać, padła konkretna data i godzina. Ani przez sekundę nie pomyślałam, że się wybiorę gdziekolwiek, gdzie mogłabym go spotkać.... Po kwiatach i karteczce wiedziałam, że gość zjawił się o ustalonej porze, w ustalonym miejscu... ale zamiast najnormalniej w świecie odjechać jak na gentelmana przystało, dawaj mnie szukać. Zapewne zanim zauważyłam, że gość jest w "skowronkach", musiałam powiedzieć gdzie mieszkam, gdzie pracuję.... ale nigdy, przenigdy nie przyszło mi do głowy, że gość będzie natarczywy, bo TE KWIATY w drzwiach, to już była natarczywość. Na drugi dzień grillowałam z rodziną. Siedziałyśmy sobie z siostrą na dworze, gaduliłyśmy, ja zajęłam się mięskiem i na szczęście ubrudziłam sobie ręce marynatą. Poszłam je obmyć pod kran na podwórku. Na szczęście w porę zauważyłam podjeżdżający pod bramkę ogromny samochód. Niemiec mnie nawiedził!!! Siostra wyszła do gościa, grzecznie po angielsku mu tłumaczyła, że mnie nie ma.... Nie wiem czy ją zrozumiał... no, ale cóż MERIVA zdradziecko stała na podwórku.  Niemiec podał siostrze już przygotowaną kartkę z adresem i telefonami... coś bleblokał... i w końcu odjechał. 
Swego czasu pracowałam z niemieckimi panami szukającymi drugiej połówki... To zdarzenie przypomniało mi jakimi są, przepraszam za wyrażenie: upierdliwcami, kiedy namierzą swoją ofiarę. I to ich poczucie, że TA, którą sobie upatrzyli, powinna być najszczęśliwszą osobą na świecie. OKROPNOŚĆ. 
I już się boję, bo może mnie nawiedzić w pracy, bo sporo czasu minie zanim zrozumie, że ja z nim kontaktu zwyczajnie - nie chcę.

 Dlaczego tak się dzieje, że interesują się nami Ci, którzy nam się w ogóle  nie podobają? I skąd w nich takie poczucie, że mają szanse? To przekonanie jest zapewne rodem z przeszłości, kiedy taki zagraniczny gość był pilnie poszukiwany i wyrywany na pniu. Ja tu obracam się wokół panów z Niemiec.

Ja nie lubię Niemców... nie lubię ich mentalności, ani widzenia świata. Przeraża mnie ich sknerstwo, materializm, czy makkwaczyzm (od sknerusa mak kwaka). Brrr. I zawsze mnie zastanawia, że im szpetniejszy Niemiec, tym większe mniemanie ma o sobie.
Swego czasu moja koleżanka była w bliskiej relacji z pewnym Niemcem... Przeżywała, że on niekoniecznie, chce się z nią ożenić.... Gdy zobaczyłam tą jego ryżawą czuprynę, zadziwiona powiedziałam: oczy Ci bielmem zaszły? Bóg ciebie opuścił czy jak?
Absolutnie nie uważam, że w życiu liczy się uroda i wygląd zewnętrzny. Ale Niemiec, to po prostu Niemiec!!!  A jeśli jest przy tym ryżawy czy ma żółte zęby, bo oszczędza na paście, to jest w ogóle nie do przyjęcia!!!  W ostateczności, mojej koleżance bielmo z oczu zeszło i pogoniła typa na cztery wiatry.
Cóż, bardzo ubolewam, że piękne kwiaty są od Niemca z żółtymi zębami...

Wiele Polek wiąże się z panami z Niemiec. Może poprawiają swój los, może pogarszają. Na pewno, dla kobiety w wieku balzakowskim, bez szans na pracę, mieszkającej w małej mieścinie czy na wsi, taki Niemiec może być jakąś tam alternatywą. Nie przeczę, a nawet potwierdzam, że i owszem - tak być może. 
Ale ja nie chcę Niemca!!! I śmiałabym się bardzo, gdybym swój los złączyła właśnie z jakimś Niemcem, tyle, że musiałaby mieć umyte zęby! Bo czy będzie miał mały czy duży samochód, to nie ma najmniejszego znaczenia.
PODPIS

2 komentarze:

  1. Nie jesteś asertywna. Trzeba było mu powiedzieć, że nie chcesz i już. Spodobałaś mu się, nic dziwnego, że Ciebie szukał. Ilona

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj droga moja może i masz rację, ale nawet jeśli się spodobałam to prędzej czy później gość powinien się zorientować, że nie jestem nim zainteresowana. Proste? Proste. Dla mnie jest logiczne: nie przyszła - znaczy nie chciała... nie dzwoni - znaczy nie chce. Po prostu JEJ NIE ZALEŻY. I trzeba skracać fronty. Czy koniecznie trzeba prowokować kogoś do niemiłego zachowania, czy drastycznych ruchów? Moja mama zawsze powiadała: mądrej głowie, dość dwie słowie. PROSTE? Mnie się wydaje, że tak.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...