poniedziałek, 29 sierpnia 2016

PODSUMOWANIE MINIONEGO TYGODNIA

Dzisiaj wyjątkowo podsumuję TYDZIEŃ 22- 28 sierpnia osobnym postem. Przypomnę jakie karty wyszły mi na ten tydzień:

1. III denarów 2. KOCHANKOWIE 3. walet kielichów 4. SŁOŃCE 5. Rycerz kielichów RYBA 6. III kielichów 7. IX kielichów 8. ŚMIERĆ 9. AS denarów 10. Król monet BYK 11. VIII kielichów 12. GWIAZDA 13. X denarów

Prorokowałam, że wróci CÓRCIA....  niestety nie.... nawet nie czuła potrzeby kontaktu... co mnie jedynie utwierdza w przekonaniu, że jest jej dobrze. Także kamolek z serducha mi spadł.
Jedno mogę potwierdzić, że cały tydzień byłam na karcie ŚMIERĆ.... Tak naprawdę przewalała się we mnie decyzja o złożeniu wypowiedzenia.  Czy je złożę? 

Ellu kochana, trzymam kciuki, żeby się wszystko dobrze poukładało. Może rzeczywiście będąc na fali tych emocji, których doświadczasz, warto byłoby dać im ujście rozsyłając CV. "Wygadać się" oczywiście też należy - to bardzo pomaga. 
A może w pracy mogłabyś założyć słuchawki na uszy i słuchać radosnej, pozytywnej muzyki, żadnych smutasów i dalej robić swoje - dopóki nie pojawią się nowe możliwości? Pamiętaj, że zrezygnować zawsze możesz.... 

Nie wiem. Dokładnie jak w cytowanym komentarzu -  zawsze mogę zrezygnować. 

Obiecałam co prawda, że na temat pracy już nigdy więcej nie popełnię żadnego posta...  ale tak sytuacyjnie, przy okazji podsumowania tygodnia:
Dzisiaj miałam trochę ostrą wymianę zdań z szefową.... Cóż, ona podeszła do mnie z pełnym zrozumieniem i zaskoczeniem. W poście ZA NISKIE KWALIFIKACJE właściwie chyba już wszystko z siebie wyplułam. Dosłownie wyplułam.... Tyle, że na blogu jedynie....  dzisiaj wyplułam wszystko szefowej.  Nie mam jej za złe, że przyszła do mnie z uwagą, to jej obowiązek i powinność.... ale wyszło z tej rozmowy COŚ zupełnie innego... 
We mnie COŚ już pękło przed pracą. Dokładnie przed pracą gaduliłam sobie z Heike... Powiedziałam, że wredny Marcel już nie jest taki wredny dla mnie, nawet miły się zrobił.... na co Heike pokiwała głową i powiedziała: nie Ela.... nie. Na niego trzeba uważać, poza tym to ulubieniec szefowej.  Cóż, okazało się, że MARCEL pięknie kablował, jak to ja, przedłużam sobie przerwy.  
Kiedy to usłyszałam, to szczerze powiedziawszy chciałam obrócić się na pięcie i wrócić do domu....  Nie wiem, co mnie powstrzymało.  
Kiedy ona  przeszła z uwagą, że pomiędzy jednym, a kolejnym sprawdzaniem toalety jest zbyt długa przerwa... najpierw spokojnie tłumaczyłam, że nie wyrabiam, bo fitness i west... i nie mam jak wcisnąć kolejnego sprawdzania... że to trochę za dużo pracy.  Oczywiście okazało się, że robiłam pełne sprzątanie w fitness, a powinnam tylko sprawdzić czy jest woda i dezynfekcja... na tym koniec. Ale do tego doszłyśmy po chwili... bo ja przerwałam jej dywagacje i powiedziałam: jeśli mnie nie chcesz, to powiedź, ja mogę od jutra do pracy nie przychodzić.... mam dość, zwyczajnie mam już dość.... Chyba nerwy mi całkiem puściły i się popłakałam.... Ją to moje wystąpienie zaskoczyło. Powiedziała: mówiłam (ciekawe komu?), że Eli już nie ma z nami, że ją straciliśmy.  
Wyrypałam jej owo słynne zamiatanie. No, mówiłam (znowu komu?), że Ela powiedziała, że zrobiła tak jak wszyscy inni, nie inaczej. Tak, zrobiłam dokładnie tak jak Marcel... nie wiem dlaczego do ciebie poszedł, skoro sam tak robi zawsze? Zrobiłam dokładnie tak jak on. Nie wiem co on do mnie ma, ale ja mam dość, trzeci kierownik... bla, bla, bla.... nie podobała mu się Twoja decyzja, nie chciał robić Haus 3, wolał przebieralnie, więc mnie  wrobił w Haus 3....   a teraz jeszcze, że przerwy przedłużam; najpierw problem na BORABORA... Mam dość, zwyczajne mam dość. Praca jest fajna, ale atmosfera okropna. ja przecież do nikogo na nikogo nie powiedziałam złego słowa, nie ubliżyłam, nie byłam niemiła.
I ja tak klepałam, ona słuchała podcięta jakaś...  Oparła się o ścianę i miałam wrażenie, że zaraz upadnie. Nie wiem co się jej kręciło w głowie.... co jej świtało.. a co zaciemniało...  
W końcu powiedziała, że Marcel jest nikim...  że ważne jest co ona powie, Reiner no i Koni jak nikogo nie ma.... i że mam za dużo nie robić. Tłumaczyła, że ona nic o przerwach nie mówiła... że nie ma takiego problemu w ogóle.  Skąd mi to przyszło do głowy? Słyszałam, po prostu słyszałam... 
Może dobrze, że wyplułam z siebie wszystko? Może dobrze, że się wypowiedziałam? Zobaczymy. W każdym razie dałam upust całemu żalowi jaki we mnie od jakiegoś czasu narastał, jakoś poczułam się lżej i nie zauważyłam, żeby ona stała się wroga, wręcz przeciwnie... Wypowiedziałam się na temat Koni, że jest OK, że nie robi dymu o bzdury.
Przyszła jeszcze potem do mnie i była słodka jak ulepek... Reiner to już w ogóle wychodził z siebie z serdeczności...
Po prawdzie, to chyba zaskoczyłam ją swoim wybuchem.... i pewnie nikt tak do niej nie mówił.... tak sądzę....
Tak w ogóle, to Marcel pozwolił sobie tuż przed końcem pracy COŚ powiedzieć do Heike... Nie odezwę się do niego już nigdy... to chory człowiek... skomentowała rozmowę z nim.
Na koniec pracy... Heike z Morrisem poszli po lody... takie darmowe, po znajomości.... bezcenne było widzieć minę Marcela, bo i dla mnie przynieśli...

A  z rzeczy innych, jakie zaprzątały moją głowę?  KOT... Coś przestała jeść...  nie chciała..... niby wąchała, niby.... ale nie jadła. 
Dopiero w pracy uświadomiłam sobie, że z moim żołądkiem też COŚ jest nie tak. Te skręty żołądka kładłam na karb nerwów i stresu, ale chyba obie zjadłyśmy coś nie końca świeżego. Kotek wiadomo jest bardziej wrażliwy....  a ja tak po prawdzie, już myślałam o najgorszym. 
I te moje obawy i lęki o kotka też mogę podłożyć pod kartę ŚMIERĆ, bo  kiedy wracałam do domku zastanawiałam się czy zastanę ją żywą... Bałam się zwyczajnie.... 
W każdym razie uważam, że wszystko się skończyło pozytywnie na III kielichów na górującej GWIEŹDZIE
KOCHANKOWIE w negatywie jak nic mogą mówić o Marcelu...
A tak po prawdzie, całkiem fajny chłopak mógłby z niego być... oczywiście nie mówię tu o fizyczności, bo ta nieco szwankuje, ale gdyby tylko chciał, mógłby być miły... a ma złośliwość w sobie, taką  kąśliwość i jadowitość....  ale cóż, niektórzy tak mają, co zrobić?
Szkoda tylko, że przy okazji wiele krwi innym napsują.


PODPIS

2 komentarze:

  1. Ellu, po burzy wychodzi słońce, atmosfera oczyszczona. Ty miałaś wszystko przemyślane, bo temat Cię męczył od dawna. Kierowniczka będzie musiała wszystko przemyśleć. Teraz już będzie tylko lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No nie wiem kochana.... Właśnie wróciłam z pracy.... To nie ten świat, nie ta bajka, nie Ci ludzie. Czy ONI myślą w ogóle? Wątpię. Po prawdzie decyzja zapadła: muszę ich opuścić, zwyczajnie i po prostu.... Zastanawiam się jedynie nad formą.... zwolnienie lekarskie? Na zwolnieniu wypowiedzenie? To dopiero orzech do zgryzienia..... Cieplutko pozdrawiam..

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...