wtorek, 6 grudnia 2016

ZASKAKUJĄCE E-MAILE

Dzisiaj ze zdziwieniem odebrałam e-mail:
Sehr geehrte Frau ........... wir danken Ihnen für Ihr Interesse an einer Mitarbeit in unserem Unternehmen. Nach Prüfung Ihrer Unterlagen, müssen wir Ihnen jedoch mitteilen, dass wir Ihre Bewerbung nicht in die engere Auswahl einbeziehen können.....
Oczywiście, dalej pojawiły się życzenia na przyszłość  i różne łagodzące odmowę teksty.
Co to? Kto to?  Jak to? Zaczęłam grzebać w pamięci i nijak sobie nie mogłam  skojarzyć,  bo nie wysłałam swojego Bewerbung w ostatnim czasie, bezpośrednio do niemieckiej firmy. Nie powiem, prowadzę rozmowy z firmami, ale tu w Polsce. Nawet konkretnie ustaliłam, że wyjeżdżam do pracy po świętach, a tu masz, KTOŚ, po przejrzeniu mojego CV, z przykrością mnie informuje, że mnie nie zatrudni. Tylko KTO?  Pani się podpisała, zaznaczyła, że jest z działu personalnego... ale dopiero malutka stopka napisana jasnopopielatym druczkiem, naprowadziła mnie na ślad. Piekarnia w Guben!!!! 
Kiedyż to składałam tam Bewerbung? We wrześniu, dokładnie, a dzisiaj mamy grudzień!!!! Bardzo długo przeglądali moje CV!!!! W DremMailu nawet nie odnalazłam śladu po swoim e-mailu do nich.  Uznałam, że skoro nie odezwali się w ciągu 2 tygodni, to już się nie odezwą i wykasowałam e-mail. Brak odpowiedzi jest również odpowiedzią. To jakby oczywiste!!!! Poza tym dowiedziałam się, że piekarnia wcale dobrze nie stoi i raczej zwalnia niż przyjmuje pracowników, więc zamknęłam temat na kluczyk.
Na gmailu odnalazłam swój e-mail do nich. Pracowałam jeszcze w tropikach, ale wysłałam e-maila do nich i do jeszcze jednej firmy. O tej piekarni nawet mówiłam Manueli z tropików. 
Pomyślałam, że skoro dzisiaj mi odpisali, to musiało moje bewerbung wypłynąć i jakby z urzędu i z grzeczności, żebym sobie niczego nie obiecywała - pani mi odpisała. Może i nawet skontaktowała się z tropikami? Nie ważne, ale jakby nie było DZIWNE, że otrzymałam odpowiedź po tak długim czasie. A może po prostu robili remanent w kadrach? 

I żeby tak nie było, że wciąż mi odmawiają, to dodam, że w ubiegłym tygodniu dostałam równie ciekawy e-mail:

Szanowna Kandydatko, szanowny Kandydacie,
bardzo dziękujemy za złożoną aplikację na stanowisko pomocnika produkcji. Obecnie prowadzimy rekrutację do pracy w Wattenscheid (okolice Bochum) na następujących warunkach:
  1. Pomocnik produkcji / pakowacz – praca przy taśmie produkcyjnej;
  2. Praca zaczyna się 17.12.2016;
  3. Praca dla kobiet i mężczyzn, możliwość zatrudnienia par
  4. Praca w systemie zmianowym;
  5. Stawka godzinowa: 8,50 euro brutto, od stycznia: 8,84 euro brutto
  6. Możliwość  odpłatnego zakwaterowania w mieszkaniach w pokojach dwu - lub trzyosobowych w cenie 200/250 euro miesięcznie;
  7. Mieszkania są wyposażone we wszystkie niezbędne meble, pralkę, w pełni wyposażone kuchnie;
  8. Należy przywieźć ze sobą własną pościel, poduszkę i kołdrę oraz naczynia (również do gotowania) i sztućce;
  9. Zakwaterowanie znajduje się około 20 km od miejsca pracy, dojazdy do pracy we własnym zakresie (własnym samochodem lub razem z innymi pracownikami z rozliczeniem z nimi za benzynę);
  10. Zapewniamy  niemiecką umowę o pracę na czas nieokreślony z pełnym niemieckim  ubezpieczeniem socjalnym i zdrowotnym;
  11. Ubranie robocze do pracy jest gwarantowane przez pracodawcę; buty robocze z blachą na palcach na pierwszy okres pracy należy mieć własne.
Preferowani będą kandydaci posiadający własny samochódAtutem będzie znajomość języka niemieckiego na poziomie podstawowym. 

Składałam CV to pewne, ale na pewno nie w ostatnim czasie, bo z szukania pracy na produkcji zrezygnowałam już dawno. Kiedy to mogło być? Zapewne w ubiegłym roku, a może z początkiem tegoż roku?  W lutym może?
Na ową ofertę nie zareagowałam. Dlaczego? Już wyjaśniam. 
Wattenscheid jest położone prawie 700 km od mojego domu, a więc raczej daleko
Kolejna rzecz: taśma produkcyjna!!! 
Zarobki 8,50 na godzinę na dzień dzisiejszy (najniższa krajowa), z obietnicą 8,84 od nowego roku. 
Zakwaterowanie odpłatne: koszt łóżka, to kwota 200/250 euro miesięcznie, czytaj właściwie 250 euro. I nie ma, że jest inaczej. 
20 km na dojazd do pracy, czyli codziennie 40 km. Niby nie jest to daleko, ale nie wiadomo jaką trasą. Swego czasu dojeżdżałam jedynie 16 km, ale serpentynami, więc, łatwo nie było, szczególnie kiedy opadła mgła.... Wtedy do pracy jechałam ponad godzinę. Woziłam też 3 osoby, każda o wadze około 80 kg, więc, resory w moim aucie dostawały nieźle w kość.
Kolejna rzecz: buty robocze z blachą na palcach należy mieć własne!!!! Więc, kolejny wydatek, bo konia z rzędem temu, kto takowe buty posiada, trzeba w nie zainwestować!!!! Koszt ponad 200 zł.
Nie ma wyjaśnienia przy jakiej taśmie produkcyjnej jest owa praca. Wygląda na raczej niebezpieczną pracę, skoro potrzebne są buty z blachą!!!! 
Jednym słowem - kompletnie nie interesująca oferta. 
W sumie nie ma w tym nic dziwnego, że przypominają sobie o archiwalnych aplikacjach. 

Na podobnych warunkach zatrudnia dzisiaj wielu pośredników. Swego czasu pracowałam w pewnej firmie (nie chcę robić im antyreklamy), która oferowała podobne warunki pracy. Wspomniałam już o dojazdach serpentynami i opłatach za łóżko. Do tego dochodziły ciągłe przeprowadzki. Kilka razy w miesiącu pakowanie się i przenoszenie na inne lokum. 
Mnie osobiście zaoferowano stanowisko operatora (cokolwiek to znaczy) i z tego tytułu wyższą o 2 euro stawkę za godzinę pracy oraz brak opłat za lokum. Moi koledzy dzielnie płacili 250 euro miesięcznie. Warunki mieszkaniowe były naprawdę fajne i w grę nie wchodziło jedynie łóżko. Nie zarabiałam super, pomimo, że nie odciągano mi za lokum. 
Fluktuacja kadry pracującej była ogromna. Dość powiedzieć, że jednego dnia z pracy odeszło 6 osób.  
Moja OLA nadal pracuje w tej firmie, co prawda została przeniesiona na inny zakład i dzielnie się jego trzyma. Za godzinę pracy otrzymuje 9,20 euro, za mieszkanie płaci 250 euro.  Mieszka z "pijaczką" w pokoju, bo luksusu samodzielnego pokoju - nie ma. Za dojazdy do pracy płaci około 50 euro. Odpada jej 300 euro miesięcznie, W sumie na rękę ma około 900 euro.  Pracę na szczęście sobie chwali. Także, finansowo - żaden szał. 
Ja w tropikach wychodziłam podobnie. U mnie 300 euro pożerały dojazdy do pracy.  Gdybym zdecydowała się wynająć sobie jakieś mieszkanie, to byłoby to również w tych granicach finansowych. Tyle, że byłoby to całe mieszkanie, a nie jedynie łóżko w pokoju. 
Kiedy w 2011 roku bramy Niemiec otworzyły się dla cudzoziemców, było całkiem, całkiem. Już wtedy za godzinę pracy dostawałam 8,50 euro. Za nocleg, za mieszkanie nikt kasy nie odciągał. Spokojnie można było zarobić całkiem przyzwoite pieniądze. Oczywiście, ze względu na sporą ilość godzin pracy. Z racji, że pracowałam jedynie na nockach, otrzymywałam całkiem przyzwoite pieniądze.
Podobno w roku 2015 bramy Niemiec miały się zamknąć dla polskich pośredników - wykorzystywaczy. Tak zapewnił mnie niemiecki pośrednik. Właściwie to, dopiero w roku 2015, otworzyły się dla nich bramy do raju.  No i tak to, w chwili obecnej wygląda. 
Problemem staje się kadra pracownicza, bo mało kto, chce pracować za psie pieniądze i niekoniecznie chce nabijać kabzę pośrednikowi.

Wiadomo, że pracę podejmujemy dla chleba, ale w gąszczu ofert, trzeba się dokładnie rozeznać, żeby po małej chwili nie wracać do domu na cito. Wykosztujemy się na wyjazd, zainwestujemy na przykład, w buty z metalowym czubkiem...  i zdegustowani, po kilku dniach pracy, będziemy wracać do domu.
ANIA na przykład uszczęśliwiona tym, że w końcu ją ktoś do pracy przyjął, wyjechała daleko za Stuttgard i wróciła bardzo szybko, bo trafiła do "obozu pracy" po prostu.
Dodam, że najczęściej pośrednicy, nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. I nie chodzi tutaj o wypłatę wynagrodzenia... ale o najprzeróżniejsze oboczne wątki. Na przykład kwestia dojazdu do pracy. W firmie w której nadal pracuje OLA gwarantowano dojazd do pracy. Jakoś dziwnie wyszło, że to ja dowoziłam ludzi swoim prywatnym samochodem. Kiedy rozparcelowano nas na najprzeróżniejsze zmiany, musiałam na kolegów czekać nawet 2 godziny.... 
Zresztą o tamtej pracy  pisałam w postach: LEW ZARYCZAŁ  i NIEMCY I ARTROZA.

Nie jest łatwo znaleźć odpowiednią pracę. Ryzykujemy, wystawiamy się na przypadek, bo z czegoś trzeba żyć... Czasem podejmujemy pracę świadomi, że wkrótce ona się zakończy, ale najczęściej liczymy, że zagrzejemy miejsce na dłużej.  Liczymy.... a bywa różnie. Przecież gdybym nie trafiła do brygady KIEROWNICZKI, to pewnie nadal pracowałabym w tropikach, wynajęłabym mieszkanie, bo sama praca podobała mi się bardzo. LOS jednak chciał inaczej, a i karty z góry skazywały  pracę w tropikach na straty. 
Wczoraj śniła mi się mama i wiem, czuję, że wkrótce COŚ się zadzieje.... i oby nie było to COŚ na chwilę, bo powtórzę tu za moim synkiem: nie chodzi o to, żeby wciąż szukać pracy.... I dodam od siebie: chodzi o to, żeby znaleźć COŚ odpowiedniego i na ciągłość. 
Mnie nie zostało dużo czasu do emerytury... i nie chciałabym bujać się do tego  czasu w kompletnie nie odpowiedniej pracy. 
Jeśli będzie taka potrzeba, to nie mówię NIE... w życiu przecież 
różnie bywa. Póki co, mam plan wyjazdu w styczniu. Co z tego wyjdzie? Zobaczymy.
PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...