niedziela, 4 czerwca 2017

BIAŁE CHMURKI

Moje karty bardzo negatywnie widziały ten wyjazd. Nawet sugerowały, że nie wyjadę. Jednak przyjechałam, jednak jestem.
MOJA ANGLIA mówiła: będziesz średnio zadowolona. Dokładnie tak zapisałam jej słowa, w poście CIĘŻKI OGROMNY KAMIEŃDaleka podróż przede mną…. Wiem, że mam jechać, ale wyruszam w nią niechętnie. Tam w pracy trochę przerobię, nie będzie mi się podobało. Będzie znośnie.  Może się mój podopieczny rozchorować. Nie ma plotek, nie ma śmiania się ze mnie. 
OLA nie widziała tego wyjazdu w ogóle. W poście Jak to będzie na tej Stelli? zacytowałam jej słowa:  jakbyś nie pojechała, jakbyś skróciła swój pobyt tamCOŚ innego już wisi w powietrzu. Jakbyś TO czuła.
OLA już nie raz się pomyliła. Może nie, że diametralnie, ale jednak. Jestem tutaj już tydzień. Najwyższa pora trochę opisać aktualną Stelle.
Ezoterycznie i nie tylko
zdjęcie ze strony: www.t-online.de

Miasteczko z wielką fabryką RWE, która daje zatrudnienie Niemcom, Polakom i Turkom. Zalew ludności tureckiej spowodował, że właściwie na każdym kroku w centrum miasteczka, znajdują się kebaby, gyrosy i małe tureckie sklepiki, gdzie można kupić nawet i polskie konserwy czy słoiki z flakami, pulpetami, gołąbkami w całkiem przyzwoitej cenie - 2 euro.
W miasteczku znajduje się KIK, PENY, LIDL, REWE i ALDI. Całkiem przyzwoicie, jak na 6-cio tysięczne miasteczko. Faktem jest, że wielki kombinat RWE, który dymi i napędza stado białych chmurek, szpeci krajobraz, ale jakby nie było, pozwala mieszkańcom funkcjonować na całkiem przyzwoitym poziomie.
Do swoich podopiecznych trafiłam w skrajny upał. Pogoda iście plażowa. Pierwszego dnia przywitałam się jedynie i zaraz poszłam spać. Dwie nieprzespane noce dały o sobie znać. Dodawszy do tego ten niemiłosierny upał, ległam jak zabita.
  Córka moich podopiecznych usadowiła mnie w pokoju na poddaszu, ale na szczęście włączyła klimatyzację. Inaczej pewnie bym się roztopiła.
Córka i jej mąż, nie powiem, bardzo sympatyczni ludzie, tak na pierwszy rzut oka.
Drugiego dnia córka moich podopiecznych, wdrażała mnie w zakres obowiązków i równocześnie szykowała się do wyjazdu. Jak zwykle nadmiar informacji zlewał się w jedną niezrozumiałą bryłę. Ona się spalała, bo nie chciała niczego pominąć, natomiast ja, bardzo szybko znalazłam dystans i spokój, jaki musi mi towarzyszyć do końca pobytu. MUSI, po prostu MUSI. 
Podopieczni właściwie samodzielni. No, może przesadziłam. Pan z totalną demencją, nie jarzący za wiele. Porozumiewa się za pomocą ręki - macha na przywitanie, macha na pożegnanie, macha, że chce, macha, że nie chce. Właściwie to, raczej po prostu nie chce mu się gadać. Pani sprawna umysłowo, chociaż ledwie stojąca. Charakterek pouczający i wścibiający nos we wszystko. Kontroluje mnie i sprawdza, szczególnie przy gotowaniu. 
Jakże odmiennie było na poprzedniej Stelli. Zachwycali się moja kuchnią i chwalili. Tutaj dla odmiany, cokolwiek bym nie upichciła - jest nie tak. Sos za rzadki, kalafior z masłem nie jest smaczny, mięso za twarde itp. itd. Nie uważam się za specjalistkę od gotowania, ale też nie jestem jakimś tam dyletantem. Gdyby ktoś powiedział o mnie, że nie znam się na gotowaniu, to po prostu by skłamał. Myślę, że pani jest po prostu kontrolująca i w pewien sposób pouczając mnie, się dowartościowuje.
Zresztą na moje oko to nawet kucharz specjalista, okazałby się amatorem przy niej. Zwłaszcza, że po prawdzie jedzą byle co i byle jak.
Pierwszego dnia po wyjeździe córki, babcia zagoniła mnie do pracy. To trzeba zrobić, tamto też.  Pomyślałam sobie, że najnormalniej w świecie moim zadaniem jest doprowadzić do stanu użyteczności, brudny i zaniedbany od wielu lat dom, ale się pomyliłam. Zawaliłam panią planami prania zasłonek i firanek, na co już niekoniecznie przystała, bo...... ją to denerwuje. Kiedy wzięłam się za pucowanie żaluzji, stanowczo stwierdziła, że mam za dużo pracy i, żebym tego nie robiła. 
Cóż, oboje siedzą cały czas w pokoju, więc szum odkurzacza, stukanie mytych żaluzji przeszkadza im oglądać telewizję. 
Ograniczyłam się do obmycia szafek w kuchni, a środki musiałam kupić najsilniejsze. 
W każdym wyjeździe na opiekę kryje się zawsze drugie dno. Jak z podopiecznym mało zachodu, to w domu roboty po kokardkę.

Wciąż zastanawiam się, co się takiego zadzieje, że dopadnie mnie III mieczy? PUSTELNIK może wskazywać, że jestem obecna ciałem, ale duszą fruwam daleko.... ale III mieczy, jakby nie było jest III mieczy. Może wciąż śpiący dziadek zaśnie mocnym snem? A może nie wytrzymam i palnę coś kontrolującej mnie wciąż, babci?

W poście Jak to będzie na tej Stelli? wyszły mi takie karty:


1. GWIAZDA 2. VIII mieczy 3. V pałek 4. WIEŻA 5. Rycerz mieczy BLIŹNIAK 6. PUSTELNIK 7. III mieczy 8. walet mieczy 9. Królowa denarów KOZIOROŻEC 10. II pałek 11. Król kielichów SKORPION 12. KSIĘŻYC 13. Rycerz denarów PANNA

Moja podopieczna jest ze znaku BLIŹNIĄT, nic dziwnego, że usadowiła się na karcie partnerskiej. Jej pouczanie i strofowanie, jakoś mi tak mgliście KOGOŚ przypomina. To tak nawiasem.
Cóż, wrócę do analizy rozkładu, jak COŚ się zadzieje.
Ezoterycznie i nie tylkoDzisiaj jakoś daję radę, chociaż póki co , mogę stwierdzić, że czuje się na walecie mieczy, bo wszystko jest na walecie mieczy po prostu i trochę też na KSIĘŻYCU
Na dzień dzisiejszy, po tygodniu pobytu tutaj muszę stwierdzić, że jakoś jest... 
Muszę też dodać, że czas mi się nie wlecze jak na poprzedniej Stelli.
Mam sporo wolnego czasu i mogę spokojnie serfować po necie, pisać posty itp. 
Noce mam spokojne, nie muszę po kilka razy wstawać....

Brakuje mi jednej rzeczy: 

KAWY, dobrej KAWY!!!! 

Jak ja się dopadnę do mojej starej wysłużonej PETRY, to chyba ze 3 KAWY wypiję na raz!!!!! 

.
Powiązane posty:



PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...