niedziela, 15 kwietnia 2018

Żałoba OLI

Mój wyjazd do pracy jest już pewny. Nie muszę podjęcia pracy zgłaszać w ZUS, spokojnie mogę jechać zagranicę i zarabiać ile wlezie. Nie ma żadnych ograniczeń, bo... osiągnęłam wiek emerytalny. Emerytura w żadnym razie nie będzie pomniejszona, ani zawieszona. Tyle, że zarobki nie będą miały wpływu na jej podniesienie. Tak mnie poinformowała pani z ZUS. Kamień spadł mi z serca, bo o to  martwiłam się najbardziej.
Zatroskana OLĄ, a i też zapotrzebowaniem na pracowników sezonowych, wykonałam do niej telefon. Usłyszałam płacz, że jest bez pracy, że widmo nędzy zagląda jej w oczy. 
- To się dobrze składa, bo jest opcja i możliwość pracy. Jedź ze mną. 
Myślałam, że OLA zacznie skakać z radości, ale niestety, NIE. Jej odpowiedź mnie zaskoczyła.
- no wiesz, ja się przyzwyczaiłam do swojej firmy, mam do nich dzisiaj dzwonić. Zobaczę co mi zaproponują.  
- przecież Ciebie zwolnili.!?!? Zresztą podpisałaś porozumienie.
- ale ja w żadnym razie nie zasłużyłam na to, żeby mnie zwolnić. Pracowałam dobrze. Będę apelowała do ich sumienia. Muszą mi oddać sprawiedliwość.
- żartujesz chyba... będziesz skamleć i się poniżać? Masz inną opcję, ja Ci ją daję na tacy.... a Ty wolisz się poniżać? Nie rozumiem tego.
- ja sobie nie radzę... nie mam pracy...
Łez OLI nie było końca. W poczuciu skrzywdzenia wydzwania do firmy, która wyrzuciła ją za przeproszeniem na mordę i się najnormalniej w świecie poniża. Ja od nich również odeszłam i to też za porozumieniem stron. Pisałam o tym obszerni w poście NIEMCY I ARTROZA.  Tacy są cwani  przebiegli... więcej do nich telefonu nie wykonałam. Niech spadają na drzewo. Olewam ich zgniłym kalafiorem. Tak zwykła mawiać moja koleżanka Jadzia. 
No, cóż. Nie po raz pierwszy wyciągnęłam do OLI rękę. Zresztą nawet do firmy z którą współpracowała, sama ją pociągnęłam.  Teraz bezrobotnej koleżance dałam kolejną propozycję, a ona ją najnormalniej  w świecie, odrzuciła. No może nie odrzuciła, ale zostawiła ją jako ostatnią możliwość, kiedy  "oddanie sprawiedliwości" się nie powiedzie.
I tak sobie siedzi i płacze nad sobą i zamyka ramiona na inne możliwości. Może po prostu w taki sposób radzi sobie ze stratą? Musi dojść do zaakceptowania faktu, że jej się po prostu, pozbyli i tyle. 

Sądzę, że firma będzie ją zwodziła, tak zresztą mówiły moje karty, a w ostateczności pracę załatwi jej... jakaś kobieta. Tyle, że ONA nie chce iść po prostej. Ona nie chce zachować się z godnością, ona woli skamleć. 
Nie rozumiem takiej postawy i takiego podejścia. Temat powinna zamknąć na kluczyk i iść dalej, a tu masz. Mało kto zachowywałby się tak jak OLA. Naprawdę, mało kto. Większość cieszyłaby się, że ktoś im załatwia prace, że nie zostają na lodzie. A tu masz, w kółko: 
- przyzwyczaiłam się do nich... dobrze pracowałam, nie zasłużyłam na zwolnienie... 
Taka postawa ma raczej inne podłoże, niż jedynie finansowe... bo dzięki mojej propozycji widmo głodu jej nie grozi.
Tu chodzić może o poczucie, że została skrzywdzona, bo jej subiektywna ocena siebie jako idealnego pracownika, absolutnie nie akceptuje faktu, że gdzieś mogli jej nie chcieć i za dobrego pracownika nie uważali. Podobnie mają kobiety, które mąż czy jeszcze wciąż chłopak, zostawia dla innej, jakże często: szkaradnej zołzy z krzywymi nogami, ogromnym tyłkiem itp. itd.  Poczucie krzywdy jakie wtedy towarzyszy porzuconej kobiecie, jest kosmiczne. I przechodzą przez wszystkie etapy żałoby. Miejmy świadomość, że ŻAŁOBA nie dotyczy jedynie śmierci bliskiej osoby. Dotyczy najogólniej mówiąc - STRATY. 
OLA straciła pracę i najpewniej jest w żałobie.
Dzisiaj jest na fazie zaprzeczenia, że to jest najpewniej jakaś omyłka i sprawiedliwości musi się stać zadość. I najpewniej w jej odczucia wkradła się również złość i bunt, które są kolejną fazą przeżywania straty: przecież byłam dobrym pracownikiem, inni olewali pracę, a ja nie... brali zwolnienia, a ja tylko jeden jedyny raz wylądowałam w szpitalu i to z przepracowania.
Dzisiaj na pewno jeszcze się buntuje: jak polecę po ich emocjach, jak zagram na ich poczuciu winy, to na pewno COŚ mi zaproponują. I prawie na pewno, dopadła ją depresja. Stąd te łzy i niekoniecznie radość z nowej oferty pracy. 
Nie wiem ile czasu zajmie jej dojście do akceptacji istniejącego stanu rzeczy. Jak już do niego dojdzie, to bez wątpienia w 3 sekundy się spakuje i wyjedzie do innej pracy, z inną firmą. 
Etapy żałoby często się mieszają, czasami występują równocześnie, ale prędzej czy później dochodzimy do etapu akceptacji istniejącego stanu rzeczy. OLA na pewno kiedyś do tego etapu dojdzie, bo każdy z czasem godzi się ze stratą. 
Ww każdym razie, ja ze swoją propozycją narzucała się nie będę. Zresztą, nie wiem czy ja zniosłabym OLĘ na co dzień. Mieszkać już z nią bym nie chciała, to nie na moje nerwy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...