poniedziałek, 11 lipca 2016

Akcja pod kryptonimem"AUTKO"

Rozeźliłam się i to bardzo. MOJA ANGLIA, jak zwykle "trafia ze 100% pewnością". 
PYSIA mówi: mamuś, przecież wiesz jak to jest, z jej wróżbami... która Ci się sprawdziła? Coś tam chyba się kiedyś sprawdziło. Dzisiaj, kiedy udało mi się wbić ze swoim samochodowym problemem, pomiędzy jej opowieściami o nowo poznanych panach, skwitowała: a widzisz, mówiłam, żebyś wynajęła mieszkanie. To wszystko by się nie zdarzyło. Nie chce mi się kłócić, ani spierać, ale oprócz tego jej wróżba mówiła, że zmienię TĄ pracę na inną, w której zostanę już na długo, bardzo długo, najpewniej do emerytury. 
No więc, co powinnam zrobić tak naprawdę? Wynająć? Już wyjaśniałam jej kilka razy w czym tkwi problem. Gdzie tam i tak nie słyszy nikogo poza sobą. 
Swego czasu postawiła mi karty i powiedziała o pewnym panu: będziesz z nim na 1000%. ON Ciebie bardzo kocha... itp. itd. Oczywiście, po dziś dzień nic takiego się nie zadziało.... nadal jestem sama, a ON gdzieś tam sobie żyje. 
Któregoś razu rozeźlona powiedziałam jej wprost: składam reklamacje!!!! W odpowiedzi usłyszałam, że nasza MIŁOŚĆ została zniszczona przez podłe intrygi wrednych ludzi. Ot, jak prosto można wytłumaczyć niesprawdzające się wróżby.  
A problem tkwi w czymś zupełnie innym. W nieumiejętności  prawidłowego odczytania przekazu kart. Ja też popełniam błędy ze swoją tendencją do nadinterpretacji, szukania jak najbardziej pozytywnego przekazu kart, ku zadowoleniu osoby, której karty stawiam. A tak nie można. I owszem karty mają trochę taki psychologiczny wymiar, ale mimo wszystko dobrze mieć dystans do karcianej przepowiedni.
Czasami nawet nie zakładamy, że jakiś problem zaistnieje (jak u mnie z samochodem) i nie drążymy go, nie sprawdzamy w kartach, nie pytamy... Natomiast kiedy kładziemy karty zwykłe, to sygnał powinniśmy dostać. Swego czasu, jeszcze fiestą wyruszałam do Polski na ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA. Do przejechania miałam 709 km, co powinno mi zająć 8-9 godzin fiestą... Jechałam ponad dobę.  Szlag trafił ładowarkę... ujechałam tyle kilometrów, ile miałam prądu w akumulatorze. Nie byłam jeszcze członkiem ADAC, więc sporo mnie ta podróż kosztowała. Próba naprawy na trasie najpierw przez niemieckich policjantów, potem przez gościa z ADAC potem laweta, wymiana części, które w Niemczech sporo kosztują.  Muszę przyznać, że karty zwykłe informowały mnie brutalnie: będziesz miała wielkiego pecha w podróży. Wyeksploatowana pechem, ogromnym stresem, przemarznięta do szpiku i kości - po przyjeździe do domu, właściwie przespałam prawie całe ŚWIĘTA BOŻEGO NARODZENIA. Po prawdzie powinnam oczekiwać tajemniczych zdarzeń w podróży, byłam przez karty uprzedzona. Tyle tylko, że nijak bym im nie zapobiegła...

MOJA ANGLIA jakiś czas temu kładła mi karty ogólne. Powiedziała tak:
NA PRACĘ - Był początek pracy. Czuję niepewność, czuję się źle. Nie ten świat, nie Ci ludzie. Co musi być - dużo rzeczy nie wiem. Kłamliwa instytucja, wiele przekłamań.  Boję się o finanse.  Naprawdę widać wkrótce nowe warunki pracy.
Milczenie BYKA w końcu się skończy. Wielka radość, wybuch miłości. Spotkanie z BYKIEM.  To będzie wybór na życie. Będę z BYKIEM na 1000%..
Nowy początek, ale wszystko zależy ode mnie. Przede wszystkim nie rezygnować z mieszkania... Ono mi da nowe możliwości. Na nowym mieszkaniu czeka nowa praca, trafi się z dnia na dzień. Nowy zakup, coś sensownego kupie.
======
Martwię się.  Pracuje bo pracuję. czekam na wiadomość w sprawie pracy. Doczekam się 
Znajdę zadowalającą prace. Do miesiąca czasu pozytywna oferta.
Zaakceptowałam to, że nie widziałam wielu spraw. Znowu widać koniec i pojawiają się nowe możliwości, nowe horyzonty. Jest ŚWIAT. Dowiem się wiele nowego. Wykorzystać nowe szanse!!!!!!!
Obawiam się. Pracuje bo pracuje, cała na X mieczy, jest mi źle. 
Możliwość na kobietę o 2-óch twarzach, ja mam też mam mieć 2 twarze. Wtedy odniosę sukces. Nic złego się mi nie zadzieje..... 
Wszystko się poukłada. Czeka mnie facet - określa go karta KAPŁAN.
============
Jak długo popracuje? Bardzo szybko porzucę pracę, to jakby czas RAKA wychodzi.
W jakim czasie nowa oferta pracy?  Jeszcze w tym miesiącu. 
Przetrwać to wszystko, przeczekać jakoś, mam być cwana.....  osiągać swoje. 
=======
Wszystko emanuje czasem RAKA. Może jeszcze w tym miesiącu. 

Karty były postawione dokładnie 24 czerwca. Czerwiec się skończył, ale czas RAKA jeszcze trwa. We wróżbie nie ma ani słowa o jakimś problemie, ani słowa o pechu, który mnie dopadł, a powinien wyjść, mimo wszystko.  A kwestia mieszkania? To już w ogóle jedna wielka porażka karciana, bo w okolicy firmy w której pracuję, nie ma możliwości innej pracy. Dla mieszkających w tej okolicy Niemców, dostanie się do tej firmy jest wielkim cudem i szczęściem. O zaistniałym wkrótce związku, słyszę już ładnych kilku lat. A BYK to temat definitywnie zamknięty. Po co go mielić? Po co odgrzewać stary kotlet?
Takie to wróżby.... jakieś nie dograne, nie trafione? To co się w nich przewija jest ściśle związane z wiedzą pozyskaną ode mnie.

Kiedy ładnych kilka lat temu stanęłam przed koniecznością kupna nowego samochodu, bo moja fiesta nie przeszła przeglądu technicznego. Nie żeby całkiem się rozpadała, ale fordy mają do siebie to, że blacha im rdzewieje i niestety żre dokładnie, pomimo, że pozostałe części są całkiem ok. Nawet usłyszałam od mechanika, że gdyby miał wystawić średnią, to ze względu na super stan techniczny, fiesta przegląd przeszłaby śpiewająco.... Pan życzyłby sobie, aby wszystkie samochody były tak sprawne. Niestety jazda z takim skorodowanym zawieszeniem jest niebezpieczna i w razie jakiegokolwiek wypadku - nie mam szans na przeżycie.
Zaczęłam szukać samochodu w Niemczech. W warsztacie na sąsiedniej ulicy w miejscowości gdzie mieszkałam, stała sobie moja MERIVA.  Nawet widziałam ją wystawioną na necie. Nie powiem, podobała mi się, chociaż cena mnie lekko odstraszała. Poszłam ją obejrzeć w asyście chłopaków, czytaj: znawców tematu. Chodziła tak głośno, że od razu powiedziałam: NIE, nie kupię tego auta!!! Przecież to disel! - próbowali mnie uświadomić, że taki warkot, to rzecz normalna. I tak krążyłam wokół niej. Z jednej strony: namawiana przez chłopaków, z drugiej zrażona warkotem i pełna swoich wątpliwości. Chyba wszyscy znajomi ją obejrzeli, posłuchali jak silnik chodzi.... I chórem zapewniali mnie, że jest wszystko w porządku... Sporo uhandlowałam, całe 600 euro.... i w końcu ją kupiłam. 
A co mnie w ostateczności do niej przekonało? Karty właśnie. To one mnie zapewniły, że będę zadowolona. I pomimo długiego okresu przyzwyczajania się do jej innego brzmienia, w końcu ją poczułam i wręcz pokochałam!!! Nasza MIŁOŚĆ początkowo była naprawdę trudna. Małpa - gasła mi na skrzyżowaniach, charczała, warczała, wyła, bo tak naprawdę, to właśnie ja przechodziłam ciężko etap przyzwyczajania się do niej. To trudne przesiąść się z benzyniaka na disla...
Muszę przyznać, że w miarę szybko ją doceniłam. Droga do domu w Polsce, zajmowała mi tyle czasu ile powinna... nie musiałam robić żadnych przystanków po drodze. Właściwie nie jechałam, a płynęłam. Było tak jak powiedziały karty: jeździłam bezproblemowo, bez żadnych większych napraw. Wszyscy pracujący w Niemczech, którzy kupili sobie nowe samochody, szybko lądowali na warsztacie i coś konkretnego naprawiali... Ja nie miałam żadnych problemów. ŻADNYCH. Wymieniałam olej, dolewałam do baku.... Po 3 latach (długo po obowiązkowym czasie) wymieniłam rozrząd, nie dawno zmieniłam akumulator. Kiedy któregoś razu dymiła z rury wydechowej, zajechałam do pana od którego ją kupiłam. Zaskoczony powiedział: to ona jeszcze żyje? Wymienił mi filtr powietrza, który oczywiście sporo kosztował... ale przestała dymić. Po prawdzie mam walnięty jakiś czujnik z tyłu, ale niestety trzeba kupić cały komplet, za jedyne 500 zł... ale w jeździe, to kompletnie nie przeszkadza. Kiedyś to zrobię... No i tak sobie jeździłam spokojnie, aż do soboty. 
Przed chwilą rozmawiałam z MOIM MECHANIKIEM, był zadziwiony tym co się stało, bo jakieś objawy być powinny. No może i były, ale ja je przeoczyłam, nic nie słyszałam po prostu i jako samochodowej dyletantce, zwyczajnie mi umknęły. A twarde hamulce, są efektem właśnie pęknięcia paska klinowego. Cóż, muszę teraz jakoś samochód dostarczyć na warsztat, bo holowanie nie wchodzi w grę, właśnie ze względu na hamulce.
Karty na ten tydzień mam brzydkie, trochę się boję.
 I może to dobry moment, aby postawić karty na moją MERIVĘ... Jak to też będzie z jej naprawą? Czy rzeczywiście wygląda to tak przerażająco jak powiedział wredny Niemiec z ADAC?

1. Rycerz monet PANNA 2. walet mieczy 3. KOCHANKOWIE 4. II kielichów 5. SIŁA 6. DIABEŁ 7. VI pałek 8. Królowa pałek BARAN 9. GŁUPIEC 10. AS kielichów 11. X kielichów 12. AS pałek 13. IV pałki

Interpretację zacznę od karty której nie lubię czyli od waleta mieczy, który znalazła się na pozycji 2-giej, czyli w miejscu, które mówi o tym co jest nie tak, jakie są przeszkody. Otóż mówi on, że powinnam uważać na osoby, które intrygują, plotkują, przekazują mi fałszywe wieści; po prostu na oszustów mam uważać. MÓJ MECHANIK na razie mnie nie naciąga, ale kto wie? A może wredny Niemiec nabił mi głowę, że szkoda jest przeogromna i bardzo kosztowna i ja przez to weszłam w ogromny lęk i obawę i wielkie pomieszanie? Tak może być. 
Swego czasu, kiedy z mojego autka wydobywał się dymek, o którym wspomniałam powyżej.... zanim zajechałam do faceta od którego kupiłam autko, odwiedziłam inny warsztat, oczywiście w Niemczech. Usłyszałam wtedy, że silnik już umiera, a to ogromny koszt... pan podciągnął samochód do góry i pokazał mi jakąś skrzynkę pod spodem... Oczywiście, jakoś ją nazwał i powiedział, że koniecznie ją trzeba wymienić... Sama skrzynka kosztowała 200 euro + do tego montaż, razem 350 euro, bo to skomplikowana wymiana. 
Za diagnozę oczywiście również musiałam zapłacić. Skrzynki nie wymieniłam do dzisiaj, a silnik żyje i ma się całkiem, całkiem. Jak wspomniałam wyżej, skończyło się na wymianie filtra powietrza jedynie. Więc, również może być podobnie i teraz, w tym przypadku. 
Ja zakładam, że MECHANIK może mnie jeszcze na COŚ naciągnąć, ale niekoniecznie.... może chodzić jedynie o tą obawę i lęk, który we mnie wzbudził ów Niemiec. Ale do rzeczy. 
Do tematu trzeba podejść rzeczowo, urzędowo bez sentymentów.... formalna, urzędowa naprawa. 
W ogóle z miłością mam podejść do tematu i skorzystać jak zwykle z tego samego mechanika... bo zdana jestem na niego. Wiadomo, to jakby oczywisty fakt i przekaz kart jest dla mnie zrozumiały. Liczę na pomoc na wsparcie bliskich i tak jest.... 
Mój DOBRY NAŁOGOWIEC bardzo się uaktywnił i mi w temacie autka bardzo mi pomaga....  Partner silny (zapewne mechanik) - to jasne, bo ON się zna na temacie, nie ja. DIABEŁ może mówić o uwikłaniu, zniewoleniu.... i chyba nawet rozumiem dlaczego się pokazał w rozkładzie. 
VI pałek jak nic mówi o radości, zadowoleniu i to tak z nagła.  Królowa kijów czyli BARAN ma stały wpływ na moje sprawy związane z samochodem. Pewnie tu chodzi o moją PYSIĘ - BARANICĘ, która mi użyczyła swoje autko. A może to MECHANIK? 
Na wszystko mam patrzeć tak jak dziecko i spontaniczna mam być.  No cóż, w sumie chyba jestem.... spontaniczne dzwonienie do ADAC, spontaniczne szukanie lawety. Wszystko to nowe sprawy dla mnie i trzeba umieć się nagiąć i dostosować mistrzowsko do sytuacji.
Uczciwie powiem, że się ani nie podłamałam, ani nie zapadłam w sobie i to zapewne wieści AS kielichów..... i, że nie będę zbyt długo w stanie nakręcenia i przeżywania tematu... Górujący nad rozkładem AS pałek zapewne informuje, że sprawa autka potoczy się szybko.... i szybko problem się zakończy. 
IV pałek mówi o sukcesie w perspektywie i porządku. Uważam, że autko zostanie w miarę szybko naprawione i zapanuje porządek. 
Kiedy mniej, więcej? Najdalej 4 dni. biorąc pod uwagę IV pałek. DIABEŁ natomiast może mówić o szybkim załatwieniu sprawy, jakby już, teraz. Jak będzie? Zobaczymy. Wszystko rzeczywiście dzieje się szybko... akcja pod kryptonimem "autko" jest w toku. I podobno zakończy się dobrze, szybko.... tak przynajmniej wieszczą karty.
PODPIS

4 komentarze:

  1. Autko będzie podobno jutro. Cały problem zaczął się od pompy wodnej. To ona się rozwaliła i spowodowała pęknięcie paska klinowego i pozostałe usterki. Wyceny szkód,a co za tym idzie kosztów naprawy jeszcze nie znam. Sprawdziłam, że pompa do MERIVY kosztuje gdzieś 120 zł. Do tego dochodzi pasek klinowy, naprawa hamulców... Zrobi się trochę... ale na pewno nie będzie to koszt 1000 euro. W MERIVACH słabym punktem jest układ chłodniczy i właśnie ta pompa, która poległa. W pracy dostałam jeszcze dzień wolnego. Pełne zrozumienie i wyjście na przeciw.

    OdpowiedzUsuń
  2. Śpieszę donieść, że jeżdżę już swoim autkiem. Koszt naprawy wszystkich szkód - 400 złotych. Do kosztów dodać muszę lawetowanie samochodu do warsztatu - 150 złotych. W zasadzie nikt z okolic nie chciał się w to bawić, bo za mało kilometrów.... po znajomości jakiś jeden dał się namówić.... Łączne koszty wyniosły 550 złotych.
    W warsztacie pokazano mi rozwaloną pompę.... Nie wiem co mogło ją tak rozwalić? wyglądała okropnie: łopatki powyginane na wszystkie strony. Mechanik gęsto się tłumaczył, że nic nie słyszał, że wszystko chodziło dobrze... Dlaczego? Ano, dzień wcześniej byłam na wymianie oleju. Powiem tak: rzeczywiście NIC NIE ŚWISZCZAŁO... zareagowałabym na jakieś dziwne dźwięki..... Chyba, tak myślę. Żadnych wycieków nie było, to na 1000%. W każdym razie ja nic nie zauważyłam. A mechanik? No cóż, powinien COŚ usłyszeć. Problem zażegnany.... ufam, że nic więcej nie wyskoczy. A brzydkie karty na ten tydzień mogą być związane z czymś zupełnie innym...

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...