poniedziałek, 18 września 2017

TYDZIEŃ 18 - 24 września 2017 roku

1. IV denarów 2. AS pałek 3. III denarów 4. Królowa denarów KOZIOROŻEC 5. SIŁA 6. KAPŁANKA 7. AS denarów 8. V denarów 9. Królowa pałek BARAN 10. DIABEŁ 11. IX pałek 12. WIEŻA 13. KOCHANKOWIE

No i chyba zrozumiałe, że ten tydzień będzie całkiem fajny. Dlaczego? Bo będzie ostatnim tygodniem na mojej Stelli.  Nie jest co prawda zabarwiony ciepłymi uczuciami, ale kompletnie nie szkodzi. Grunt, że pojawili się KOCHANKOWIE na pozycji 13-tej, a to nieuchronny znak, że radość mnie dopadnie z końcem tygodnia, albo już w następnym. DOM prawie już, tuż, tuż. Mój wyjazd zaplanowany jest na 25 września.
Nie powiem, po 2 tygodniach,  zaczęło mi się bardzo dłużyć. Upierdliwość babci, zaczyna mnie drażnić. Znowu pojawiły się utyskiwania na obiady, co przyznaję, ledwie znoszę. Prymitywna kuchnia, bardzo mnie mierzi, a tu właśnie, taka góruje. Moja córka codziennie robi inne warzywa. - mówi babcia, co ma znamiona krytyki. Ciekawe jakież to warzywa? Buraczki - wykluczone, szpinak - brr, groszek z marchewką - absolutnie nie do jedzenia, mizeria - nie ma mowy, pomidory - kto je pomidory do obiadu!!!, brukselka - no też coś!!!, surówka - jak to? surowe warzywa??? Więc, jak tu codziennie zrobić coś nowego na przystawkę? Ja wymiękam, po prostu.  Wczoraj na przykład ugotowałam szparagi w sosie holenderskim. Ugotowałam, to za dużo powiedziane, bo tu się podaje szparagi ze słoika w sosie z pudełka firmy THOMY. Tyle, że ja podałam owe szparagi w sosie firmy KNORR. 
Jest kwaśniejszy, więc, trochę go dosłodziłam. Według mnie, smakował naprawdę fajnie i zdecydowanie lepiej niż sos z THOMY. Do tego usmażyłam gotowe, mrożone kotlety schabowe. Babcia siadając do obiadu, od wejścia stwierdziła, że nie ma sosu pieczeniowego. Do smażonych kotletów schabowych? - zapytałam. Tak, u nas zawsze musi być sos pieczeniowy. Po chwili wyczuła, że sos jest z deka inny, no i się zaczęło. Przyznaję, że ledwie dojadłam do końca. Ciśnienie mi wzrosło zdecydowanie za wysoko i z całych sił się powstrzymywałam, żeby nie wybuchnąć. Słowa i utyskiwanie, to jedno, ale ostentacyjne wypluwanie mięsa na talerz, plucie sosem, który i tak zjadła do końca? Włos się jeży. Mam normalne po kokardkę. Aż się boję, że jeśli to, tak będzie wyglądało w tym tygodniu, czyli do końca mojej Stelli, to patelnia wyląduje na babci łbie. I na koniec dodam, że po południu wcięła resztę szparagów w sosie firmy KNORR, z ogromnym apetytem. Wręcz, wylizała talerzyk do czysta. Jedno jest pewne: babci na pewno brak kindersztuby czyli - "potoczna nazwa wyniesionego z domu (z dzieciństwa) starannego wychowania, umiejętność zachowania się, ogłada towarzyska. Nazwa nawiązuje do zachowania się w obecności dzieci – nader starannego i wychowawczego. Stąd bywa stosowane w odniesieniu do grzeczności przesadzonej, na pokaz, zbyt wyidealizowanej." o zasadach Savoir Vivre, to już w ogóle, nie wspomnę.



Pojechałam trochę po babci, ale chwilami, ona jest nie do strawienia, nawet z odrobiną musztardy. 
Na pewno w ogromnym ograniczeniu będę i pewnie już na przydechu, myślami zupełnie gdzie indziej. Zapewne w domu, wśród bliskich. I obym znalazła w sobie siłę, aby w tych ograniczeniach, dotrwać w spokoju do końca i nie użyć patelni.
Tak się tak zastanawiam, jak mogłam kiedyś żyć na obczyźnie i wpadać do domu 2 razy w roku? Teraz, męczy mnie każda wyprawa. Wyjeżdżam niechętnie i bardzo źle znoszę oddalenie od domu. Myślami i tak jestem przy nim. Słowo DOM używam w ogólnym pojęciu, bo przecież nie o mury i cegły chodzi. 
Dziać się będzie w tym tygodniu wiele. Sprawy będą toczyły się szybko - jedna sprawa będzie goniła drugą.  Jeden temat będzie gonił następny. Jednym słowem - totalne przyśpieszenie.  SILNI ludzie będą obok mnie. Silni czyli kto? Podwładni? Raczej słabi, chociaż z psychicznego punktu, widzenia: silni przez swoją upierdliwość... Ale może o kogoś zupełnie innego chodzi? Kto to będzie? Czas pokaże.
Na wyniku pojawiła się KAPŁANKA. Cudowna karta. Mówi bowiem, że spełnią się moje najskrytsze życzenia.  Spełnione marzenia i życzenia!!! Więcej, nie trzeba nic.
Rysuje się szansa na nowy i nie wykluczone, całkiem pozytywny interes. Jakaś oferta pracy i to bardzo sensownej mi wpadnie? Ku temu się w ogóle nie skłaniam, temat pracy zamykam, ponieważ - wkrótce wybieram się na darowaną nową ustawą - emeryturę; dokładnie w październiku. Koniec i kropka, taki jest plan. I nie mam zamiaru go zmieniać. 
Pogram trochę, może kogoś innego niż jestem, może z konieczności, a może chętnie? W każdym razie śmiało, otwarcie, bez schylania głowy. Tak zapewne będę musiała robić, bo sytuacja, tego ode mnie wymaga. Babcia w chwilach słabości mówi do mnie: du bist lieblich. Absolutnie nie jestem, ja wykonuję jedynie swoje obowiązki, uśmiecham się miło, robię swoje i tyle. Tyle, że chwilami przychodzi mi na myśl patelnia. 
W busie często spotykam panie, które pracują na opiece. Droga długa, więc, jest okazja do rozmowy. Wszystkie, dosłownie wszystkie panie, bardzo źle wyrażają się o Niemcach. Mówią o nich, że to pozoranci czystości. Jadą na opiekę, bo muszą, bo potrzebują kasy. Wypełniają swoje obowiązki i mają wszystko w nosie. I tęsknią za domem i niecierpliwie liczą dni do końca swojej Stelli. Owszem, spotkałam panią, która na opiekę jeździła chętnie i raczej, to właśnie w domu siedziała niechętnie. Ale to tylko dlatego, że jej legalny mąż, był zwykłym alkoholikiem i przebywanie z nim, do miłych nie należało. Z wiadomych powodów, wyganiało ją jak najdalej od niego. 
Wszystko będzie się działo trochę na WIEŻY górującej, ale cóż, wciąż jakieś wiszące sprawy zewnętrzne, niekoniecznie pozytywne, do tego się przyczyniają. A jak będzie tak naprawdę? Zobaczymy.


PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...