środa, 3 stycznia 2018

W imię ciszy i spokoju zamienić się w kiwona? Niekoniecznie...

Kiedyś, ktoś powiedział mi, że się nie kłóci, nie wchodzi w żadne dyskusje, ani dywagacje, bo taki ma charakter, taką ma naturę. Woli ustąpić i mieć święty spokój. Rodzi się pytanie: czy rzeczywiście ma święty spokój?
Bo czymże jest święty spokój? Ustępstwem za wszelką cenę? Wyparciem się siebie, swojego zdania, swojego punktu widzenia, w imię ciszy?  I czy mądrym jest wciąż przytakiwać i tym samym, utwierdzać kogoś w przekonaniu, że ma niezbitą rację i utwierdzać go w jego iluzji?
Gdzieś, tam w środku, nie zgadzamy się z kimś, nie podzielamy ani jego zdania, ani jego opinii, ani jego poglądów, a w imię ciszy... stajemy się kiwonami.
Zawsze mówiłam, trochę żartem, że "mi można chodzić po języku, słowa nie powiem"... i zaraz dodawałam: "czy można mówić z przydeptanym językiem?"
Tyle, że mi się zbiera i nabrzmiewa... w końcu czuję, że lada moment wybuchnę i eksploduję.  I wtedy, byle pierda, jedna mała pierda i idę po bandzie. Koniunkcja MARSA z URANEM, która usadowiona jest w moim HOROSKOPIE URODZENIOWYM w znaku LWA, często ostro daje mi się we znaki. I niestety, za sprawą tego aspektu, przypominam trochę drzemiący wulkan, który w każdej chwili może wznowić swoją aktywność i zalać kogoś gorącą lawą.
I nikt, poza moimi bliskimi, nie może liczyć na to, że kiedyś moja lawa go nie zaleje.
W stosunku do bliskich, stałam się wyjątkowo łagodna. Pisząc bliskich, mam na myśli najbliższych, bo za bliskich, na przykład: koleżanki już nie uważam.
Inaczej rzecz się ma ze znajomymi czy koleżankami, które z założenia dzisiaj są, jutro może ich nie być. Spokojnie można się bez nich obejść. A jeżeli jeszcze taka znajoma przypomina, źle powiedziane: jest energetycznym wampirem, to sprawa wydaje się prosta: wyrzucenie takiej osoby z życia, po prawdzie nie ma żadnego znaczenia. Przeciwnie, daje ulgę i prawdziwy - święty spokój.
Wkurza mnie próżność i pycha, po prostu wkurza. A podobno, wkurzają nas u innych, nasze własne wady. Hmm, o próżność i pychę bym siebie nie podejrzewała, ale kto wie, może coś jest na rzeczy?
Mierzi mnie, kiedy jakiś wróż czy wróżka twierdzą, że mają 100% sprawdzalność. Zwłaszcza tacy, którzy na siłę wciskają klientowi, że jest tak jak oni mówią, a on się myli i nie bardzo wie, na jakimś świecie żyje i co się wokół niego dzieje.
Jeśli KTOŚ, kto stawia karty, trafnie przewiduje przyszłość, to ogrom klientów, którzy walą drzwiami i oknami, mówi sam za siebie. Kiedy ktoś  zna swoją wartość nie musi udowadniać wszem i wobec i wciąż obwieszczać światu, jak to temu czy tamtej, nikomu bliżej nie znanej osobie, wszystko się sprawdziło. Można odnieść wrażenie, że właściwie, to sam sobie próbuje wmówić, jaki jest wspaniały.
Tak ma dokładnie, MOJA ANGLIA. 
Mnie stawia karty na zasadzie wymiany, która i tak jest nieproporcjonalna. Szczerze muszę powiedzieć, że stawiam jej karty zdecydowanie częściej niż ona mi. 
Właściwie, to już dawno zrezygnowałam z zadawania jej pytań, bo najczęściej jej wróżby okazywały się nie trafione. Nawet uznałam, że skoro mówi, że będzie tak, to niechybny znak, że będzie zupełnie odwrotnie. 
Nie mogę powiedzieć, że jest kompletnie denna, bo i jej się zdarzało trafnie coś przepowiedzieć, ale podkreślić muszę, że to się JEJ jedynie zdarzało.
Do dzisiaj nie mogę spojrzeć w oczy pewnej znajomej pani, która miała ogromny dylemat: jechać do Ameryki na zaproszenie do pewnego pana, czy nie jechać. Poleciłam jej MOJĄ ANGLIĘ, która ją zapewniła, że to jest idealny dla niej mężczyzna, że wyjdzie za niego zamąż, a po roku urodzi dziecko. Pan, okazał się podstawianym przez biuro fatygantem, coby tylko interes się kręcił. Latał na wszystkie możliwe spotkania... w relacjach z paniami szedł w poważnym kierunku, a potem rakiem się wycofywał. Dla pani z Polski wyjazd do odległego kraju okazał się bardzo kosztowny, bo oprócz straty finansowej, również bardzo dobiła się psychicznie. Reklamację, jaką  złożyła na wróżbę, MOJA ANGLIA skwitowała krótko: to w pani jest problem.  Pewnie tak, bo kto mądry bez jakiejkolwiek analizy, bierze pod uwagę wróżbę i leci do Ameryki? O przygodach znajomej z poprzednim partnerem, MOJA ANGLIA dowiedziała się ode mnie i wysnuć wniosek: to pani ma problem, na bazie powziętej wiedzy, trudno nie jest. 
Zawsze powtarzam, że do wróżb trzeba mieć dystans i nie wierzyć ślepo w przepowiednie. Jak najbardziej, możemy wziąć pod uwagę to, co mówią karty, ale kierować musimy się intuicją i... rozsądkiem jednak.
Ostatnio, MOJA ANGLIA ostro ugodziła w moją ulubioną wróżkę,  I doprowadziła mnie tym samym, do szewskiej pasji. Póki co, według mojej oceny, owa wróżka, ma wysoką sprawdzalność swoich przepowiedni. Może nie 100%, ale 90%, na pewno. I nie jest przy tym ani próżna, ani zadufana w sobie. A ja oto usłyszałam, że ona nie powinna w ogóle stawiać kart!!! Moje wzburzenie miało prawo sięgnąć zenitu, bo oto wypowiada się na jej temat osoba, której sprawdzalność jest na poziomie 50%. Nie większym!!!
Po raz kolejny słysząc jej pean nad samą sobą i ostrą krytykę osoby, którą szanuję i podziwiam (chciałabym być taką wróżką!!!), nie wytrzymałam i... lawa się wylała. 
Nie miałam dłużej ochoty utrzymywać MOJEJ ANGLII w jej prawdzie i otwarcie wywaliłam kawę na ławę: wiele razy, na zadane jedno i to samo pytanie, mówiłaś mi sprzeczne ze sobą rzeczy. I uczciwie powiedziawszy, częściej było zupełnie przeciwnie niż przepowiedziałaś. Pozostań więc, w swoim przekonaniu, że jesteś najlepsza, ale ja Ciebie w tym utwierdzała, nie będę. Masz sprawdzalność na poziomie 50 % na 50%. Krótko zamknęłam dyskusję i wylogowałam się ze skypa. Nie mam życzenia uczestniczyć w akcji: jesteś najlepszą wróżką na świecie. Po prostu, nie mam i już. 
Nie widziała wojny w tym roku? Oczywiście, 100% trafienia!!! No cóż, wszystko zależy od tego, jak kto pojmuje wojnę. Ja podzielam opinię wielu osób, w tym pewnego polskiego jasnowidza, że jednak wojnę już mamy. Idzie po cichu i podstępnie. To, że ludzie do siebie nie strzelają z karabinów, a na ulicach nie widać czołgów, to nie znaczy, że wojny nie ma. Czasy mamy inne i walczy się inaczej. Dzisiaj podbija się kraje ekonomicznie i czyni z nich wasalów na zasadzie komendacji.
Dla wielu osób, w tym dla MOJEJ ANGLII jak wojna, to taka jak za czasów hitlerowskich. I nawet DOBRY NAŁOGOWIEC twierdzi, że takiej wojny jak II wojna światowa, już nie będzie, a specjalnie błyskotliwy, nie jest, chociaż kłoci się na polityczne tematy, równo.
Wojna hybrydowa – strategia wojenna łącząca działania konwencjonalne, nieregularne, cybernetyczne oraz, w zależności od sytuacji, również inne sposoby destrukcji.
Ileż to razy słyszałam na własne uszy, jak ktoś do niej mówił: dzisiaj mówi pani tak, a wczoraj mówiła pani, coś zupełnie innego.  Usprawiedliwienie, że tak mówiły karty, jest co najmniej dziwne. Moje karty, aż tak - nie fiksowały. Jak się przy czymś uparły, to tak trwały przy swoim zdaniu.
Więc, niech sobie autoreklamę, przynajmniej dla mnie, odpuści, bo zbyt dużą mam wiedzę i zbyt dużo zastrzeżeń. Niech sobie dziewczyna pozostanie w swoim mniemaniu, że jest najlepsza, a inni wróżący są psycholami, albo debilami, albo powinni się leczyć, a w najlepszym wypadku - nie powinni w ogóle dotykać kart.  
Brak poczucia własnej wartości często ukrywa się za fasadą arogancji i pychy. Z reguły jeśli ktoś czuje się lepszy od innych, deprecjonuje ich, aby siebie dowartościować. Jest wówczas pewny siebie na zewnątrz i zarozumiały. Ale to wszystko to tylko gra pozorów. Ten ktoś jest ślepy na własną rzeczywistość. Nie dostrzega swojej ślepoty, uważając się za osobnika niepopełniającego błędów i doskonałego. Taki człowiek nierzadko przechwala się swoimi zaletami czy osiągnięciami. Przed innymi wystawia samego siebie na pokaz. Wielu to, rzecz jasna, imponuje. Rozsądni uważają jednak potrzebę stawiania się na piedestale za niezdrową. Biblia przedstawia człowieka jej ulegającego jako ślepca. Ślepy wzbrania się przed tym, by spojrzeć na własną rzeczywistość, jest mu ona nieprzyjemna, bo uchybia jego mniemaniu o własnej wielkości, co według niego rani jego godność. I zamyka oczy na własną rzeczywistość, by nadal móc trzymać się iluzji o sobie.
MOJA ANGLIA szczelnie otuliła się kokonem: jestem najlepsza, moje wróżby sprawdzają się w 100%, ale najpewniej jest to fasada jedynie, która czyni ją ślepą na prawdę najprawdziwszą. Gdzieś tam, w środku zapewne jest niedowartościowana i niepewna siebie. Tak pewnie jest!!! Tyle, że słuchać jej peanów nad sobą mi się już po prostu, nie chce. Dobra wróżka sama się obroni swoimi wróżbami! Nie musi trąbić na wszystkie świata strony, jaka to jest cudowna i wspaniała. I co najważniejsze: nie musi, dla dowartościowania siebie, obśmiewać innych wróżących i mówić o nich per debil czy psychol.
Zapewne wygląda na to, że ja właśnie dowartościowuję się lecąc po bandzie po MOJEJ ANGLII. Tak nie jest. Jeszcze nigdy nie napisałam, że wszystkie moje wróżby się sprawdzają. Nie mogłam tak uczynić, bo wciąż badam, zgłębiam i sprawdzam, na ile moja przepowiednia sprawdziła się z tym, co przepowiedziałam.
A póki co, to ja jej - zawodowej wróżce, kładę tyle rozkładów, że starczyłoby ich na założenie drugiego wróżbiarskiego bloga. 
I tak po prawdzie, to już od bardzo dawna, nie mam jej za dobrą wróżkę, jedynie za zadufaną w sobie osobę, która stawia innym karty i bierze za to pieniądze. Profesja jak każda inna, ale uwaga: rozłączam się, bo ktoś dzwoni, wpadnie kasa... niekoniecznie mi się podoba.
Zabawne, ostatnio MOJA ANGLIA poleciła mi powiesić przy wejściu do domu CZAROWNICĘ, bo wtedy żaden fałszywy człowiek, nie przekroczy progu mojego domu. Czyżby rzeczywiście CZAROWNICA działała?


takie tam, dywagacje na temat wróżb
oby próżność nie zamieniła się w pychę


I niech będzie, że wyłazi ze mnie małostkowa i czepialska małpa. Niech będzie, że jestem mało wyrozumiała... niech będzie, że pomimo wiedzy i świadomości podłoża piania peanów nad sobą i obśmiewania innych, prymitywnie wylałam na nią swoją lawę... ale konia z rzędem temu, kto wytrzyma z osobą, która jest najlepsza z najlepszych... 
Każdy z nas widzi i postrzega świat inaczej. Każdy ma swoją prawdę i ma do tego pełne prawo. Jednak, prawda MOJEJ ANGLII stała się dla mnie już nie do zaakceptowania.  I nie chce mi się w imię spokoju, z wyrozumiałością i zrozumieniem - stawać się coraz większym kiwonem.

PODPIS

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...