Masz czas, żeby pogadać? Mam doła totalnego, samotność mnie rozwala.
Tak dramatycznie napisała do mnie koleżanka. Niestety, nie mam czasu. Pracy mam po kokardkę i nie mam czasu głaskać ją po głowie. Grzecznie poradziłam wyjść na dwór, wziąć się do jakiejś pracy. Pada. To weź kochana jakąś książkę i sobie poczytaj.
Głupia rada. Moją koleżankę książka parzy. Jedno co zrobi, to zapoda sobie jakiś film, położy się i dalej będzie myślała o tym, jaka jest samotna.
Ja nie wiem co to znaczy samotność, a również jestem sama. Wciąż coś robię. Wciąż jakiś szalony pomysł wpada mi do głowy, a to oznacza: pracę, wysiłek, rycie w ziemi. A to flancuję truskawki, a to wkopuję drzewka czy cebulki. Jest co robić. Zroundupowana w ubiegłym roku ziemia, ponownie obrodziła perzem i trawką żubrówką. I cóż robić? Ano, wygrzebywać korzenie perzu i oczyszczać ziemię. Roundup tani nie jest. Przed roundupem, ziemia była potraktowana sprinterem i co? Ano, wciąż króluje perz... Ja wiem, że walka z perzem jest trudna, ale nie chcę przez tą walkę pozostawać bez owoców. Muszę zasadzić drzewka, krzaczki, sadzonki. Nie mogę czekać, aż ziemia będzie od perzu wolna, bo przecież, może tak się stać dopiero za ładnych parę lat. I przez ten czas, ani agrestu, ani porzeczki, ani jabłuszka czy gruszeczki... o brzoskwince i truskaweczce nie wspomnę? Przecież, żeby drzewko urodziło jakikolwiek owoc, potrzeba czasami kilku lat. A ja chcę, a ja muszę mieć jabłuszka, brzoskwinki, truskawki i malinki. Koniec i kropka.
I niestety, nie mogę pocieszać koleżanki, która ma totalnego doła z samotności, bo muszę pracować. Muszę się spiąć i zrobić to, co trzeba, co konieczne, co pilne.
Druga osoba, nie może być lekiem na całe zło tego świata. Jeśli sami nie potrafimy poczuć się dobrze we własnym towarzystwie, to jak poczujemy się dobrze z kimś? Druga osoba nie jest od ustającego pocieszania i wspierania. I ją czasem trzeba wesprzeć i pocieszyć. A co będzie jeśli trafimy na jakiś depresyjny egzemplarz?
Jeżeli chcesz być szczęśliwa z kimś, najpierw musisz być szczęśliwa sama ze sobą.
Tak to działa, stety lub niestety. Ja na szczęście, całkiem spokojnie radzę sobie z samotnością. Powiedziałabym, że ja jej w ogóle, nie odczuwam. Mam tyle zajęć, tyle planów, tyle wizji, a na dokładkę, w wolnej chwili jeszcze... bloguję.
Oczywiście, znam ten stan poczucia samotności. I owszem, swego czasu również czułam się samotna, biedna. Bałam się samotności i dlatego też, wpuszczałam do domu każdego, kto tylko chciał do niego wejść. Całą masę pseudo-koleżanek, pseudo-przyjaciółek. Koniec końców i tak w pewnej chwili zostawałam sama, a wtedy dopadała mnie frustracja i poczucie, że jestem najbardziej samotną osobą na świecie. Przyszedł taki moment, że musiałam się ze swoją samotnością zmierzyć, dotknąć jej palcami. I okazało się, że ona wcale nie jest taka straszna, że nie boli, nie gryzie, nie szczypie. Najbardziej dobijający jest lęk przed samotnością.
I tak większość czasu spędzamy sami ze sobą. Dlatego też, musimy pokochać siebie, zaprzyjaźnić się ze sobą, wspierać siebie najlepiej jak potrafimy. Musimy być dla siebie najlepszym przyjacielem.
Koleżanka? Obmówi, obgada, wypnie się w najmniej odpowiednim momencie. Rzadko, naprawdę rzadko koleżanka jest wierną przyjaciółką. Często nasze drogi zwyczajnie się rozchodzą, bo zakładamy rodziny, pojawiają się na świecie dzieci i zmieniają się nasze priorytety. Nie często koleżanka sprawdza się w takim układzie. A kiedy życie nas dopada na przykład rozwodowym problemem, często właśnie, koleżanka najbardziej się cieszy, że i nam się posypało...
Dlatego też, powinniśmy traktować samotność jak przyjaciela, jak kogoś bliskiego i nawet doceniać, że dzięki temu możemy mieć lepszy kontakt, sami ze sobą. Bardziej siebie zrozumiemy, dogłębnie poznamy własne potrzeby.
Samotność - to dużo czasu dla siebie, samotność umożliwia nam zająć się czymś konkretnym, rozwinąć zainteresowania.
Moja koleżanka niczym się nie interesuje. Jedynym jej zajęciem jest gotowanie i sprzątanie. A co robi w wolnym czasie? Ano NIC. Jej jedyną rozrywką są spotkania i plotkowanie, akurat o nieobecnej koleżance, z którą spotkała się chwilę wcześniej. I tak w kółko. Do wszystkiego potrzebny jest facet. Do ogrodu, do przybicia gwoździa, do przestawienia mebla itp. itd.
Ok, książka ją parzy, a praca w ogrodzie na przykład? A kto przekopie, a kto pograbi, a kto itp.itd. Ja też do "pomocy" mam jedynie DOBREGO NAŁOGOWCA, którego praca mierzi. Dopiero co, mój synuś skończył rąbać drzewo zalegające od grudnia na "trawniku", a które "pracuś" rąbie "intensywnie". Jeszcze nie porąbał tego, co jest a już mówi: musisz już myśleć, żeby drzewo w tym roku kupić wcześniej. Obyś TY zdążył do tego czasu porąbać TO drzewo, które jest.
Właściwie to, po co mam kupować drzewo? Mam przecież jeszcze zawaloną klocami drzewa całą stodółkę Najwyżej kupię tonę węgla, wyjdzie taniej. Jak to taniej!!! Ile kosztuje drzewo, a ile węgiel? - krzyknął DOBRY NAŁOGOWIEC. Razem z przywózką, piłowaniem? Chyba żartujesz, odrzekłam.
Dzisiaj, drzewo jest porąbane, posztaplowane, trawnik uprzątnięty... a wystarczyło codziennie po trochę kloców porąbać. Nie wspomnę o tym, że jest łuparka i niekoniecznie trzeba siekierą machać.
To prawda, mężczyzna czasami jest niezbędny. Siła jego mięśni... przy niektórych pracach w zagrodzie jest bezcenna. Pod warunkiem, że będzie to rzeczywiście odpowiedni mężczyzna, a nie jakiś pilnując sklepu gość, nieustająco podłączony pod piwną kroplówkę i nie znajdujący tym samym czasu na pomoc w zagrodzie. To naprawdę ważne!!!
Tak naprawdę, trudno radzić komukolwiek jak ma sobie poradzić z samotnością. Są osoby, które koniecznie muszą wciąż siedzieć wśród ludzi, w nieustającym hałasie. Ale i tacy potrafią zaprzyjaźnić się z samotnością, pod warunkiem, że znajdą drogę do siebie, że zmierzą się z lękiem przed samotnością. Tak naprawdę, to strach przed nią jest zdecydowanie straszniejszy, niż ona sama.
Moja koleżanka powinna powiedzieć: nudzę się, nie mam co robić, nie mam z kim plotkować, nie ma kto wysłuchać mojego biadolenia, nie umiem wymyślić co robić.
To beznadziejne i bezrobotne siedzenie na czterech literach jest zdecydowanie straszniejsze niż samotność. NUDA, BEZCZYNNOŚĆ i brak pomysłu na życie. I zero kreatywności.
Może jestem trochę mało wyrozumiała dla koleżanki, ale... tak jak wspomniałam: zaprzyjaźniłam się swego czasu z samotnością, nie jest mi już straszna. Zrodziły się w mojej głowie pomysły, wizje... i co mogę, co daję radę, wykonuję sama.
Wpadłam w samotność i okazało się, że ani się nie potłukłam, ani się nie utopiłam. Żyję, nie boli mnie ona i po prawdzie, dzisiaj wcale jej nie odczuwam.
Plotkowanie? Też nie jest mi obce, ale szkoda mi marnować na plotki cały wolny czas. Jest tyle innych pożytecznych sposobów spędzania wolnego czasu.
Najpewniej, ja osobiście, w ogóle zapomniałam jak to jest być z kimś, dzielić z nim dzień, no i czasami noc. I po prawdzie, to dobrze, że zapomniałam... wymazane, zapomniane i jest ok. Nie powiem, czasami tęsknię za tym, żeby obok kręcił się mężczyzna, ale to najczęściej w chwili, kiedy potrzebna jest silna, męska ręka. Zaraz potem oddycham z ulgą, że nie muszę gotować, że nie muszę skakać nad nikim z obiadkiem i wciąż pilnować, aby dywanik był odkurzony.
Nie wykluczam, że DOBRY NAŁOGOWIEC skutecznie leczy mnie z tęsknoty. Wizja bycia ze śmierdzącym leniem, jest zdecydowanie STRASZNIEJSZA niż samotność.
Oczywiście, znam ten stan poczucia samotności. I owszem, swego czasu również czułam się samotna, biedna. Bałam się samotności i dlatego też, wpuszczałam do domu każdego, kto tylko chciał do niego wejść. Całą masę pseudo-koleżanek, pseudo-przyjaciółek. Koniec końców i tak w pewnej chwili zostawałam sama, a wtedy dopadała mnie frustracja i poczucie, że jestem najbardziej samotną osobą na świecie. Przyszedł taki moment, że musiałam się ze swoją samotnością zmierzyć, dotknąć jej palcami. I okazało się, że ona wcale nie jest taka straszna, że nie boli, nie gryzie, nie szczypie. Najbardziej dobijający jest lęk przed samotnością.
I tak większość czasu spędzamy sami ze sobą. Dlatego też, musimy pokochać siebie, zaprzyjaźnić się ze sobą, wspierać siebie najlepiej jak potrafimy. Musimy być dla siebie najlepszym przyjacielem.
Koleżanka? Obmówi, obgada, wypnie się w najmniej odpowiednim momencie. Rzadko, naprawdę rzadko koleżanka jest wierną przyjaciółką. Często nasze drogi zwyczajnie się rozchodzą, bo zakładamy rodziny, pojawiają się na świecie dzieci i zmieniają się nasze priorytety. Nie często koleżanka sprawdza się w takim układzie. A kiedy życie nas dopada na przykład rozwodowym problemem, często właśnie, koleżanka najbardziej się cieszy, że i nam się posypało...
Dlatego też, powinniśmy traktować samotność jak przyjaciela, jak kogoś bliskiego i nawet doceniać, że dzięki temu możemy mieć lepszy kontakt, sami ze sobą. Bardziej siebie zrozumiemy, dogłębnie poznamy własne potrzeby.
Samotność - to dużo czasu dla siebie, samotność umożliwia nam zająć się czymś konkretnym, rozwinąć zainteresowania.
Moja koleżanka niczym się nie interesuje. Jedynym jej zajęciem jest gotowanie i sprzątanie. A co robi w wolnym czasie? Ano NIC. Jej jedyną rozrywką są spotkania i plotkowanie, akurat o nieobecnej koleżance, z którą spotkała się chwilę wcześniej. I tak w kółko. Do wszystkiego potrzebny jest facet. Do ogrodu, do przybicia gwoździa, do przestawienia mebla itp. itd.
Ok, książka ją parzy, a praca w ogrodzie na przykład? A kto przekopie, a kto pograbi, a kto itp.itd. Ja też do "pomocy" mam jedynie DOBREGO NAŁOGOWCA, którego praca mierzi. Dopiero co, mój synuś skończył rąbać drzewo zalegające od grudnia na "trawniku", a które "pracuś" rąbie "intensywnie". Jeszcze nie porąbał tego, co jest a już mówi: musisz już myśleć, żeby drzewo w tym roku kupić wcześniej. Obyś TY zdążył do tego czasu porąbać TO drzewo, które jest.
Właściwie to, po co mam kupować drzewo? Mam przecież jeszcze zawaloną klocami drzewa całą stodółkę Najwyżej kupię tonę węgla, wyjdzie taniej. Jak to taniej!!! Ile kosztuje drzewo, a ile węgiel? - krzyknął DOBRY NAŁOGOWIEC. Razem z przywózką, piłowaniem? Chyba żartujesz, odrzekłam.
Dzisiaj, drzewo jest porąbane, posztaplowane, trawnik uprzątnięty... a wystarczyło codziennie po trochę kloców porąbać. Nie wspomnę o tym, że jest łuparka i niekoniecznie trzeba siekierą machać.
To prawda, mężczyzna czasami jest niezbędny. Siła jego mięśni... przy niektórych pracach w zagrodzie jest bezcenna. Pod warunkiem, że będzie to rzeczywiście odpowiedni mężczyzna, a nie jakiś pilnując sklepu gość, nieustająco podłączony pod piwną kroplówkę i nie znajdujący tym samym czasu na pomoc w zagrodzie. To naprawdę ważne!!!
Tak naprawdę, trudno radzić komukolwiek jak ma sobie poradzić z samotnością. Są osoby, które koniecznie muszą wciąż siedzieć wśród ludzi, w nieustającym hałasie. Ale i tacy potrafią zaprzyjaźnić się z samotnością, pod warunkiem, że znajdą drogę do siebie, że zmierzą się z lękiem przed samotnością. Tak naprawdę, to strach przed nią jest zdecydowanie straszniejszy, niż ona sama.
Moja koleżanka powinna powiedzieć: nudzę się, nie mam co robić, nie mam z kim plotkować, nie ma kto wysłuchać mojego biadolenia, nie umiem wymyślić co robić.
To beznadziejne i bezrobotne siedzenie na czterech literach jest zdecydowanie straszniejsze niż samotność. NUDA, BEZCZYNNOŚĆ i brak pomysłu na życie. I zero kreatywności.
Może jestem trochę mało wyrozumiała dla koleżanki, ale... tak jak wspomniałam: zaprzyjaźniłam się swego czasu z samotnością, nie jest mi już straszna. Zrodziły się w mojej głowie pomysły, wizje... i co mogę, co daję radę, wykonuję sama.
Wpadłam w samotność i okazało się, że ani się nie potłukłam, ani się nie utopiłam. Żyję, nie boli mnie ona i po prawdzie, dzisiaj wcale jej nie odczuwam.
Plotkowanie? Też nie jest mi obce, ale szkoda mi marnować na plotki cały wolny czas. Jest tyle innych pożytecznych sposobów spędzania wolnego czasu.
Najpewniej, ja osobiście, w ogóle zapomniałam jak to jest być z kimś, dzielić z nim dzień, no i czasami noc. I po prawdzie, to dobrze, że zapomniałam... wymazane, zapomniane i jest ok. Nie powiem, czasami tęsknię za tym, żeby obok kręcił się mężczyzna, ale to najczęściej w chwili, kiedy potrzebna jest silna, męska ręka. Zaraz potem oddycham z ulgą, że nie muszę gotować, że nie muszę skakać nad nikim z obiadkiem i wciąż pilnować, aby dywanik był odkurzony.
Nie wykluczam, że DOBRY NAŁOGOWIEC skutecznie leczy mnie z tęsknoty. Wizja bycia ze śmierdzącym leniem, jest zdecydowanie STRASZNIEJSZA niż samotność.







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam