wtorek, 15 stycznia 2019

I KTO TU RZĄDZI?

Był kiedyś taki polski serial. Według mojej oceny - wyjątkowo głupi. Oczywiście, to rzecz gustu, ale mnie osobiście ów serial w ogóle nie śmieszył, chociaż z założenia komediowy był.
Ja taki wyjątkowo głupi serial przerabiam na co dzień z DOBRYM NAŁOGOWCEM.
Jak bardzo jest mi  "pomocny" pisałam nie raz, nie dwa, tu na blogu, najpewniej pod etykietą DYWAGACJE. Bardzo często dawałam upust swojej frustracji, złości czy wręcz wściekłości.
holenderska ścieżka
"holenderska" ścieżka mojej produkcji


Powyższe zdjęcie jest z dnia dzisiejszego. Wyraźnie widać jaka w moim rejonie panuje pogoda i jak pięknie obrodziła wysiana jesienią trawa. Widać też, kawałek zielnika, który tego roku został powiększony i jeszcze nie jest do końca obsiany... ale pochwalić się muszę, że nawet miętę truskawkową mam.

Z jego "aktywną pomocą" wylałam najprzeróżniejsze wzniesienia w piwnicy, wylałam również "patelnię" na ogrodzie czyli okrągłe betonowe miejsce na ognisko, dzielnie kruszyłam cegły, skorupy, stare płytki na holenderskie ścieżki, wraz z PYSIĄ wylałyśmy kocie łby z formy, aby można było tam postawić stół i krzesła... ba, ostatnio nawet zaczęłam przekładać starą cegłę obok patio. 
Niestety, pogoda (deszczowa zima) skutecznie przekładanie cegły i dalszą "produkcję" holenderskich ścieżek, przerwała. 

Oczywiście, o owej pomocy, napisałam bardzo ironicznie, bo polegała ona najczęściej na ostrej krytyce: nierówno, krzywo... trzeba z poziomicą robić. 
A jak rechotał ze śmiechu, kiedy wylewałam patelnie!!! Szykowałam sobie partiami zaprawę w wiaderku i wylewałam ją... starą chochlą. Pewnie, że wyglądało to trochę dziwne, ale używając rzadszego betonu, miałam pewność, że zaprawa dojdzie w każdy zakamarek. 
Tak po prawdzie, to dzisiaj zastanawiam się, czy aby patelni nie zlikwidować, albo przynajmniej... poważnie nie zmniejszyć. Stała się bowiem miejscem do składania gałęzi, a to nie prezentuje się zbyt ciekawie, ale dokładnie jak Scarlett O'Hara
Nie mogę teraz o tym myśleć, bo oszaleję. Pomyślę o tym jutro.
Dziwnie mi było, kiedy swego czasu impregnowałam drewniane podesty. Machałam pędzlem, aż miło, on siedział sobie na krzesełku, chłeptał piwsko z flaszki  i jechał po mnie równo: 
 za dużo impregnatu, nakładaj mniej i mocniej dociskaj pędzlem.  
Delikatnie oponowałam: przecież taki pędzel się szybko zużyje, a podesty zbutwieją. 
Gdzie tam, on mądrzejszy, bo się zna.
No i rzeczywiście... część podestów zbutwiała. Opcja większego podestu, na którym spokojnie mógłby się wnusio bawić, już nie istnieje.
 Cóż, wykorzystam te, które zostały na... ścieżkę. Innego pomysłu nie mam. Obawiam się, że teraz będę musiała już je smołować.
Swego czasu, zastrzelił mnie informacją, że oczyści komin. Pomimo moich protestów przytargał sprzęt, złożył w piwnicy i sobie poszedł. 
Jak już to możesz mi oczyścić rury od kominka, bo słaby cug mam. - powiedziałam.
Po jakichś dwóch tygodniach pojawił się po sprzęt, pożyczył też teleskopową drabinę, coby zaświecić i poszedł czyścić komin u pani w sklepie. 
Oczywiście,  jak można się domyślić... ja coraz słabszy cug mam.

Temat naprawy rynien mieli się już drugi rok. Co ja tam o naprawie mówię, skoro nawet problem z ich wyczyszczeniem jest. 
Nie powiem, zawalił mi podwórko najprzeróżniejszymi rynnami, ale na tym temat rynien się zakończył. I właściwie o co mi chodzi: rynny przyniesione, to jakby już zrobione!
Tyle, że temat rynien stał się PILNY!!! Są wypaczone, przeciekają, zalewają ściany, a zima tego roku wyjątkowo deszczowa.
Zniechęcona ciągłym przypominaniem, ciągłym podkreślaniem, że nie śpię spokojnie, zamówiłam w końcu firmę, która mi rynny, nie tyle naprawi, bo tego według mojej oceny, naprawić się już nie da, ale po prostu je wymieni. 
Koszt spory, ale gdyby DOBRY NAŁOGOWIEC wziął się za temat rok wcześniej, pewnie w ogóle nie musiałabym rynien wymieniać. Może udałoby się je jakoś naprawić? Rok temu, nie były jeszcze w tak tragicznym stanie, jak dzisiaj. 

No, ale ON rządzi, ON decyduje co i kiedy zrobi. I czy w ogóle zrobi.
Darł się na mnie, wyzywał od milionerek... ale tak po prawdzie chodzi jedynie o to, że jemu zarobek ucieka. Umyka mu całkiem istotny fakt, że nikt nie będzie latami czekał, aż jemu się zachce. Zwłaszcza, gdy temat jest naglący.

Firma ma wejść w przyszłym tygodniu, ale DOBRY NAŁOGOWIEC podjął decyzję, że uratuje moje pieniądze i naprawi rynny przed ich wejściem. Póki co, przytargał drabinę!!!
Ciekawa jestem tylko, kto mu za to zapłaci? 
Ja mam pełną świadomość, że przy pomocy drabiny, tego naprawić się nie da. W ogóle już się nie da naprawić...
Zresztą nie ma co ukrywać, że w dużej mierze ON sam rynny wypaczył, bo gdy je oczyszczał, to opierał o nie drabinę. 
Oczywiście, absolutnie nie opierał, a ja najpewniej jakąś pomroczność jasną mam. Tyle, że ja wiem, co widziałam i jeszcze swoim oczom wierzę.

Zresztą, ON nigdy NIC nie niszczy... Nowy tunel foliowy sam z siebie się podziurawił i folia trzyma się jedynie na siatce zbrojeniowej, a może dlatego, że w tegoroczne upalne lato lał wodą po folii, bo tak ładnie się roślinki zraszały

Profile narożników w piwnicy, same z siebie się poodczepiały...  a może dlatego, że do piwnicy taczką wjeżdżał i pewnie ostro o nie zahaczył.

Jedno zrobi, drugie zniszczy, ale niewinny jest ZAWSZE. A za robotę mu płać... bo tańszy od firmy jest, tańszy od kominiarza...

Temat podmurowania szamba, również wisi w niebycie... Z wiosną zrobię
I pewnie nie zrobi ani wiosną, ani latem... a jak kogoś zatrudnię, to wielki raban podniesie... 
COŚ mi się wydaje, że koniec, końców sama podmuruję szambo. 
Podmurowałam i wybetonowałam patelnię, też jakiś murek zrobiłam... to co z podwyższeniem szamba sobie nie poradzę? 
Maseczkę na twarz, kielnię w dłoń i dawaj...

I tak trwa mój mało śmieszny, a wręcz głupi serial, w której główną rolę gra DOBRY NAŁOGOWIEC, który... rządzi, wydaje dyspozycje... i głupia baba, która nie wiadomo czego chce, a pieniędzmi szasta na lewo i prawo.

I pewnie jest tak, jak mówi moja PYSIA: on do wyższych celów stworzony jest....
Pewnie tak... więc, ryp babo, rób sobie wszystko sama... ale broń Boże cobyś firmę brała. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...