Dzisiaj mam sporo wolnego czasu, bo idę do pracy na 19-tą i... nie wzięłam ze sobą kart. Mówiąc do pracy trochę przesadziłam, bo jest to szkolenie, jednakże wcale nie polega ono na siedzeniu i obserwowaniu jak inni pracują, ale aktywnym uczestniczeniu w zadaniach, które za jakiś czas będą moimi obowiązkami na stacji benzynowej.
Przerobiłam już 3 dniowe szkolenie przy kasie. 3 dni po 12-cie godzin trochę dało mi się we znaki. Nie, żeby było dużo pracy, ale te 12 godzin ciurkiem i na dokładkę przez całe 3 dni. Trochę dużo.
Wczoraj na szkolenie na bistro, dotarłam na godzinę 8.00, ale pracowałam jedynie do 19-tej. Dzisiaj idę na nockę, bo praca na bistro w dzień, różni się od pracy na nocce. Trzeba swoje obowiązki poznać w całości.
Nudzę się przeokropnie, śpię, oglądam filmy, bo po prawdzie: co można robić na wyjeździe, gdy same autostrady dookoła i kart przy sobie nie mam.
Pewnie gdybym była przezorna wrzuciłabym je do torebki i zaspokoiłabym czekających na wróżby.
Z drugiej strony: leniuchować raz na jakiś czas należy... no przynajmniej - powinno się. Tyle, że ja nie potrafię.
I tak sobie pomyślałam, że podzielę się swoimi odczuciami jakie mnie dopadły po rozmowie z OLĄ, z tą OLĄ o której często, gęsto swego czasu pisałam.
OLA zadzwoniła do mnie w niedzielę. Wzięła sobie urlop na załatwienie spraw osobistych.
Po raz kolejny wyszło jej w kartach, że na ową opiekę nie wróci. Poprosiła mnie o sprawdzenie, czy rzeczywiście tak będzie.
Ten watek sprawdzałam już wielokrotnie. Karty tak naprawdę nie były do końca pewne jak to będzie, sugerowały, że nawet jak wróci, to wkrótce i tak TA opieka się zakończy. Jest to wielce prawdopodobne, bo pan którym OLA się opiekuje jest wiekowy.
I po prawdzie nic by mnie nie uderzyło, ale OLA jak to OLA po krótkiej chwili zaczęła perorować: za to, co ja sobą reprezentuję należy mi się zdecydowanie więcej pieniędzy, ja znam swoją wartość!
Wciskało mnie coraz głębiej w fotel, bo jej słowa w żadnym razie nie pachniały mi wyważonym poczuciem własnej wartości, raczej przerostem formy nad treścią. Trąciły pychą i pogardą... być może nawet w stosunku do mojej osoby. Jakbym słyszała: zobacz kim ty TERAZ jesteś, a kim ja TERAZ jestem.
I ten brak skromności.
OLA może nie zarabia wielkich pieniędzy, ale też nie zarabia mało. Otrzymuje 1500 euro netto miesięcznie. Czy to dużo czy mało - nie wypowiadam się. Wiele zależy od rodzaju opieki.
Tyle, że OLA swego czasu dostawała w Polsce mniej niż 1000 złotych za opiekę.
Potem wyjechała do Niemiec. Zresztą za moją sprawą. I pierwszy i drugi i trzeci raz.
W pierwszej pracy do której ją ściągnęłam byłam o krok od jej zwolnienia. Nijak nie była w stanie dostroić się do innych, opóźniała wszystkich. Na prośbę innych odbyłam z nią rozmowę, że niestety, o ile się nie poprawi, to będę musiała ją zwyczajnie zwolnić. Na szczęście OLA się poprawiła, nadgoniła i przyśpieszyła, no i została. Jednakże poza jedno stanowisko, które opanowała całkiem dobrze, nie wyszła. Średnio ciekawy pracownik.
Potem ściągnęłam OLE do kolejnego zakładu. Ja odeszłam stamtąd, a po jakimś czasie OLE zwolnili. Fakt jest faktem, że pracodawca nie był wart uwagi, ale też OLA - najzwyczajniej w świecie jako pracownik poległa - nie sprawdziła się. Po czasie dowiedziałam się, że latała po prośbie, ale trafiła na twardego i opornego zawodnika, więc - NIC nie wskórała.
Pociągnęłam również OLĘ za sobą do kolejnej pracy.
Tutaj nasze drogi się rozeszły. Miałam jednakże okazję widzieć na własne oczy jak OLA o pracę skamle. Obserwowałam to z boku i mi rosło.
Może nie powinnam, ale poczułam do niej tyle pogardy dziwnej. Dużo o tym pisałam, więc nie będę się powtarzała.
Jedno jest pewne, że podobne zachowanie nie leży w mojej naturze, więc najpewniej ja nigdy nie zrozumiem, że tak można i dlaczego można.
Późniejsze jej przygody w pracy znam jedynie z jej opisów.
Była cenionym, świetnym, szanowanym pracownikiem, z wypracowaną renomą itp. itd. Tyle, że pomimo to, jej praca się kończyła prędzej czy później. OLĘ zwalniali, nie brali na solidne kontrakty.
Oczywiście, po czasie mówiła: ja tego nie widziałam... oni usilnie chcieli, jak ja powiem nie, to nie.
Problem polega na tym, że jeszcze pamiętam jak naprawdę było, stawiałam karty, sprawdzałam jak to będzie, a tu masz słyszę zupełnie inną historię i słucham z ogromnym zdziwieniem, że tak można przekłamywać rzeczywistość.
Dzisiaj OLA tyle sobą reprezentuje, że zarobek 1500 euro jej zwyczajnie ubliża. Powinna zarabiać... 2 tysiące euro. I tyle. KONIEC I KROPKA.
Ja wiem, że trzeba się cenić, ale czy rzeczywiście poczucie wartości OLI jest uzasadnione?
Osoba, która swego czasu zarabiała 950-1000 euro dzisiaj ceni się na 2 tysiące euro. Jak się to stało? Czy rzeczywiście OLA jest tyle warta?
Być może świetnie poczuła się na opiece. Być może się odnalazła. Być może to jest odpowiednie miejsce dla niej. Tak może być.
I bardzo zabawne się z nią rozmawia, bo co chwilę robi wrzutki niemieckich słówek. Och, zobacz jak mi się już myli.
Nie szkodzi, ja rozumiem. - odpowiadam spokojnie.
Zresztą podobny problem mam ze swoją inną znajomą z Anglii. Co chwilę wrzuca angielskie słówka, podczas, gdy gdziekolwiek idzie i cokolwiek załatwia, nie może się obejść bez tłumacza.
Niezależnie od wszystkiego OLA ma ogromne poczucie własnej wartości i wysoką samoocenę:
Poczucie własnej wartości to stan psychiczny powstały na skutek elementarnej, uogólnionej oceny dokonanej na własny temat.
Samoocena to uogólniona postawa w stosunku do samego siebie, która wpływa na nastrój oraz wywiera silny wpływ na pewien zakres zachowań osobistych i społecznych. Podstawą samooceny jest samowiedza, czyli zespół sądów i opinii, które jednostka odnosi do własnej osoby. Te sądy i opinie dotyczą właściwości fizycznych, psychicznych i społecznych.
Psycholodzy wyróżniają dwa rodzaje postaw związanych z samooceną ogólną: samoakceptację i samoodtrącenie.Samoakceptację określa się jako postawę nacechowaną wiarą, zaufaniem i zdrowym szacunkiem dla samego siebie. Postawa taka sprawia, że jednostka może wykonywać i wykorzystywać swoje możliwości, a także potrafi skorygować swoje zachowanie pod wpływem innych. Osoby, które akceptują siebie, mają pozytywne mniemanie o sobie i dobre samopoczucie.
Tyle, że przy okazji perorowania peanów na swój temat, pojawia się nutka pogardy dla innych, w tym i dla mnie. Może nawet szczególnie dla mnie?
Czy OLA się zmieniła, czy też gdzieś tam w niej w środku siedziało takie dziadostwo i tylko czekało, aby wyleźć i ukazać się w całej rozciągłości?
Czeka i czyha na odpowiedni moment, żeby się wyrazić, zabłysnąć i zaświecić?
Przyznaję, że lubię ludzi skromnych i nie starających się zaświecić i zabłysnąć w każdym momencie i w każdej chwili. To dobre dla artystów na scenie.
Mnie osobiście pewne zachowania OLI mierżą, a jej teksty drażnią, ba wręcz wkurzają.
No, chyba, że uznam ją za artystkę, która właśnie na scenie występuje.
Pomimo iż staram się mieć wyrozumiałość dla wszystkich ludzi, to chwilami mnie trzęsie i dużo czasu mi zajmuje zaakceptowanie faktu, że ktoś tam, taki już jest i tyle.
Bo przecież może miał/a trudne dzieciństwo? Może w końcu odbił/a się od przysłowiowego dna?
Jakże wielu z nas usiłuje zrekompensować sobie kompleks niższości przez zwrócenie na siebie uwagi, starając się być najlepszym w danej grupie albo gromadząc coraz więcej bogactw! Iluż, chcąc znaleźć w oczach innych uznanie, przesadza w opowieściach o swoich umiejętnościach i przeżyciach. A im bardziej ktoś wystawia swoje walory i geniusz na pokaz, tym silniej jest odrzucany. Reagujemy podobnie, gdy ktoś z naszej parafii, w zakładzie pracy, w rodzinie przechwala się. Mimowolnie rośnie w nas wtedy chęć odsunięcia się od niego. Slogan: "Kto się przechwala, ten ma więcej czerpać z życia", nie jest prawdziwy. Kto się przechwala, kto rekompensuje swój kompleks niższości, ten jest odrzucany i przez to ma coraz mniej z życia.
Mnie osobiście, wydaje się, że ja nawet gdybym wygrała wielkie pieniądze w LOTTO, pozostałabym taka sama osobą. Wiem, że tak by się nie stało z OLĄ, czy ze wspomnianą inną znajomą. Tyle czy rzeczywiście tak by było?
Cóż, lepiej żebym została w takim przekonaniu... i w razie gdybym stała się nagle bogatą osobą - abym pozostała sobą. Tego sobie najbardziej życzę.
Cieplutko pozdrawiam

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam