Okropny tydzień.... niby spokojnie, ale..... To ale, mówi właściwie wszystko.
Do pracy jeździłam dzielnie, ale coraz bardziej niechętnie. Ciągłe czepianie się szefowej przyjmowałam spokojnie i nawet ręka mi się nie unosiła, żeby cisnąć lappką. Jak tylko widziałam, że ONA idzie w moim kierunku dostawałam drgawek. Dosłownie: pojawiły się u mnie reakcje lekowe i najzwyklejszy strach. Ustawiła mnie na HAUS 3...... Gwoli wyjaśnienia, są to najtrudniejsze prysznice i toalety. Dlaczego? Ano dlatego, że cisną tam wszyscy goście... Całkiem blisko są kolejne prysznice i toalety, ale te są akurat po drodze do przebieralni, blisko LAGUNY.... A gości bywało ostatnio codziennie i 6 tysięcy.
Dwa miesiące temu, kiedy użalałam się nad ANNĄ, która tam walczyła i mówiłam szefowej, że to ekstremalnie trudny punt, usłyszałam, że ANNA jest młoda, że może TAM pracować. Zapewne powinnam potraktować fakt, że mnie tam ustawiła jako komplement, bo uznała, że dam radę..... ANNA jest bez mała dwa razy młodsza ode mnie.
Nie ukrywam, że dostałam w kość... Przykro było patrzeć jak młody chłopak sobie szmatką obmywa szafeczki w szatni, a ja rypię jak dziki wół: wciąż muszę ściągać wodę, obmywać mopem przed prysznicami, bo brzydko wygląda. Byłam rozdrażniona, rozkojarzona i mało nie spowodowałam kolizji na autostradzie...... ZERO UWAŻNOŚCI.
Ostatnio IZOLDA, która aktualnie przerabia swoje problemy z pracą, wybrała się na zakupy z workiem śmieci. Miała je po drodze wyrzucić do śmietnika, ale w swoim rozkojarzeniu nie zrobiła tego. Wsiadła do autobusu, maszerowała z nimi dzielnie przez cały deptak. Tak właśnie bywa w stanach rozdrażnienia, rozkojarzenia, kiedy nasze myśli krążą gdzieś indziej.
Tydzień według kart wyglądać miał tak:
1. III denarów 2. VI denarów 3. SŁOŃCE 4. V pałek 5. Królowa denarów KOZIOROŻEC 6. III kielichów 7. X mieczy 8. AS denarów 9. Rycerz mieczy BLIŹNIAK 10. V kielichów 11. IV kielichów 12. WIEŻA 13. KOCHANKOWIE
Praca była, jak najbardziej. Ja poza lękiem, że znowu COŚ nie tak, żyłam w stanie permanentnego lęku i w stałym stresie. WIEŻA pięknie to określiła. Nic dodać, nic ująć. W piątek jechałam w pracy taka zła i rozdrażniona, że nawet nie zauważyłam, że mijam wszystkie mercedesy, a na liczniku mam bez mała 160 km/godzinę. Dawno temu odpuściłam zabójcze prędkości.... Nie powiem, można tak pędzić, ale nie zawaloną autami autostradą, która nota bene, wcale nie jest taka wspaniała. Jedynie 2 pasy, a i powierzchnia nierówna. Do domu dojechałam już z decyzją, że złożę wypowiedzenie. Nie dam rady tak funkcjonować... To co przerabiam TAM, to czego TAM doświadczam, nie jest niczego warte. NICZEGO. Jak już zapewne w jakimś poście napisałam: siadając w takim stanie za kierownicą narażam swoje zdrowie i nawet życie. I pewnie TĄ decyzję wskazała X mieczy.
Jakaś taka czułam się obok wszystkiego i funkcjonowałam jak ZOMBI. Dokładnie ten stan opisała IV kielichów na pozycji 11-tej. Przykręcałam sobie śrubę... walczyłam z WC, a górował i tak lęk, że znowu COŚ nie tak, że znowu jakaś uwaga, że znowu jakiś przytyk.
Do pracy jeździłam dzielnie, ale coraz bardziej niechętnie. Ciągłe czepianie się szefowej przyjmowałam spokojnie i nawet ręka mi się nie unosiła, żeby cisnąć lappką. Jak tylko widziałam, że ONA idzie w moim kierunku dostawałam drgawek. Dosłownie: pojawiły się u mnie reakcje lekowe i najzwyklejszy strach. Ustawiła mnie na HAUS 3...... Gwoli wyjaśnienia, są to najtrudniejsze prysznice i toalety. Dlaczego? Ano dlatego, że cisną tam wszyscy goście... Całkiem blisko są kolejne prysznice i toalety, ale te są akurat po drodze do przebieralni, blisko LAGUNY.... A gości bywało ostatnio codziennie i 6 tysięcy.
Dwa miesiące temu, kiedy użalałam się nad ANNĄ, która tam walczyła i mówiłam szefowej, że to ekstremalnie trudny punt, usłyszałam, że ANNA jest młoda, że może TAM pracować. Zapewne powinnam potraktować fakt, że mnie tam ustawiła jako komplement, bo uznała, że dam radę..... ANNA jest bez mała dwa razy młodsza ode mnie.
Nie ukrywam, że dostałam w kość... Przykro było patrzeć jak młody chłopak sobie szmatką obmywa szafeczki w szatni, a ja rypię jak dziki wół: wciąż muszę ściągać wodę, obmywać mopem przed prysznicami, bo brzydko wygląda. Byłam rozdrażniona, rozkojarzona i mało nie spowodowałam kolizji na autostradzie...... ZERO UWAŻNOŚCI.
Ostatnio IZOLDA, która aktualnie przerabia swoje problemy z pracą, wybrała się na zakupy z workiem śmieci. Miała je po drodze wyrzucić do śmietnika, ale w swoim rozkojarzeniu nie zrobiła tego. Wsiadła do autobusu, maszerowała z nimi dzielnie przez cały deptak. Tak właśnie bywa w stanach rozdrażnienia, rozkojarzenia, kiedy nasze myśli krążą gdzieś indziej.
Tydzień według kart wyglądać miał tak:
1. III denarów 2. VI denarów 3. SŁOŃCE 4. V pałek 5. Królowa denarów KOZIOROŻEC 6. III kielichów 7. X mieczy 8. AS denarów 9. Rycerz mieczy BLIŹNIAK 10. V kielichów 11. IV kielichów 12. WIEŻA 13. KOCHANKOWIE
Praca była, jak najbardziej. Ja poza lękiem, że znowu COŚ nie tak, żyłam w stanie permanentnego lęku i w stałym stresie. WIEŻA pięknie to określiła. Nic dodać, nic ująć. W piątek jechałam w pracy taka zła i rozdrażniona, że nawet nie zauważyłam, że mijam wszystkie mercedesy, a na liczniku mam bez mała 160 km/godzinę. Dawno temu odpuściłam zabójcze prędkości.... Nie powiem, można tak pędzić, ale nie zawaloną autami autostradą, która nota bene, wcale nie jest taka wspaniała. Jedynie 2 pasy, a i powierzchnia nierówna. Do domu dojechałam już z decyzją, że złożę wypowiedzenie. Nie dam rady tak funkcjonować... To co przerabiam TAM, to czego TAM doświadczam, nie jest niczego warte. NICZEGO. Jak już zapewne w jakimś poście napisałam: siadając w takim stanie za kierownicą narażam swoje zdrowie i nawet życie. I pewnie TĄ decyzję wskazała X mieczy.
Jakaś taka czułam się obok wszystkiego i funkcjonowałam jak ZOMBI. Dokładnie ten stan opisała IV kielichów na pozycji 11-tej. Przykręcałam sobie śrubę... walczyłam z WC, a górował i tak lęk, że znowu COŚ nie tak, że znowu jakaś uwaga, że znowu jakiś przytyk.
III kielichów pokazała sympatyczne spotkanie rodzinne... Przy okazji pogadałam z moją siostrą... Przepięknie i logicznie mi wytłumaczyła, co się ze mną dzieje i skwitowała, że nie powinnam już więcej jechać do pracy. Jeśli się uda wyciśnij COŚ z L4, złóż wypowiedzenie i dojdź do siebie.... a słowa tych, którzy mówią, że POWINNAŚ wytrwać, że dasz radę,wykreśl ze swojego życia. Prostytutki sprzedają swoje ciało jedynie, a TY już zaprzedajesz duszę.
I pomimo proroctwa DONATY, że odejście stamtąd, pójście na zwolnienie lekarskie, to zła decyzja, pozostałam przy swoim postanowieniu. Poczułam ulgę, bo oto w końcu odpuściłam, przestałam walczyć, upierać się, przeskakiwać siebie.... I może to właśnie, pokazała karta KOCHANKOWIE? Tyle, że pozycji 13-tej najczęściej pokazuje przyszły tydzień.
Wczoraj siedziałam ponad godzinę na telefonie z OLĄ. Eluś, jesteś moją przyjaciółką.... chyba już czas rzucić lappkę? Masz sporo atutów: znasz język, jesteś zmotoryzowana. Może i tak...... Moje karty uparcie mówiły, że praca w Tropical kończy się ŚMIERCIĄ.
Oczywiście mogę nadal walczyć, jeździć 114 km, dawać się mobbingować, ale tak czy siak Tropical jest spisany na straty. Jasne, że ciężko udowodnić mobbing, ale czy muszę? Wystarczy, że czuję się tam źle, wciąż się boję, żyję w permanentnym stresie.
Chyba dla kasy zaprzedałam duszę.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam