niedziela, 3 stycznia 2021

Tęsknotki i trochę smęcenia

Z nowym rokiem coś we mnie pękło. I doła załapałam głębokiego, chyba na 1000 kilometrów w głąb ziemi.
Dość dawno podjęłam decyzję, że będę tu tylko tak długo, na ile się umówiłam i ani dnia dłużej. I gdyby była opcja zjechania wcześniej, to zjechałabym z ogromną chęcią. Z największą!
Nie dlatego, że tutaj jest zła atmosfera. Wręcz przeciwnie. Podopieczny jest miły, cichy, spokojny, małomówny. Ma swój świat, swoje przyzwyczajenia i swoje nawyki. Jednakże żaden z niego despota! Żaden tyran i satrapa. Dobry człowiek, po prostu. Nie wiem czy zawsze był dobry, czy też choroba go takim uczyniła. Nie wiem.

A miała to być łatwa stelle, przy ozdrowiałym panu.

Tata robi wszystko wokół siebie sam. Sam się myje, sam się ubiera, sam się rozbiera i kładzie się spać.
Tak było przez pierwsze dni. Potem krwotok, który zatamowaliśmy, a który nawrócił ze zdwojoną siłą i był nie do opanowania, potem karetka i 3 dniowy pobyt w szpitalu. Po szpitalu, podreperowany transfuzją pan, wrócił do domu i kwitł. Jeszcze tego samego dnia czuł się na tyle wspaniale, że pojechaliśmy na zakupy. On prowadził! Przyznał mi się potem, że nie jeździł autem 3 albo 4 miesiące
Kolejnego dnia zaplanował wycieczkę, bo koniecznie musi mi pokazać okolicę. Również prowadził. Nastawił muzykę na full, pogwizdywał sobie. Czuł się po prostu szczęśliwy.
Żeby nie było, córka o tym wiedziała i stwierdziła, że jeśli on chce, to jak najbardziej!
Innego zdania był syn pana i jego małżonka. To dla Ciebie strasznie niebezpieczne!
Podzielam ich zdanie. Jadąc z nim wcale, a wcale nie czuję się bezpieczna. Fakt, że prowadzi auto już 60 lat, ale jakby nie było - poważnie chory jest.

Jaka to wielka odpowiedzialność, opiekować się, aż tak poważnie chorym człowiekiem. 

Słodka rodzina, mili, serdeczni, dosłownie jak miodzik. Może nawet trochę za bardzo. Mili, bo sami chcą mieć spokój i w razie wu, gdy ojcu coś się stanie, będą mieli na kogo zwalić winę. 
Obowiązki wypełnić muszę, to moja praca i je wypełniam - najlepiej jak potrafię, muszę dbać o podopiecznego i dbam, to wszystko wiem, ale brać odpowiedzialność za całokształt choroby, niekoniecznie mi się uśmiecha. 

A prawda jest w mojej ocenie taka, że on może w każdej chwili zejść. Takie odnoszę wrażenie. 
Ile razy słuchałam jego oddechu, gdy był słabowity i nie bardzo miał siłę wstać z łóżka. Córka stwierdziła: śpi, to dobrze, niech śpi. Ja jednak odnosiłam wrażenie, że każdy jego oddech, może być tym ostatnim. 

Przyznam się, że sprawdzałam jego zdrowie w kartach i nie są to dobre karty. Pierwszą kartą była karta ŚMIERĆ. Ja wiem, ja to czuję, że ona nad nim krąży, że wisi nad nim i nie bardzo bym chciała w tym uczestniczyć.

W dzień również nie jestem spokojna. 
Jakiś nerw wewnętrzny mnie rozwala: bo znowu pójdzie bez rolatorka do toalety i się wywróci, bo jakieś piwne licho go poniesie do piwnicy, na przykład.
Tak, tak złapałam go na tym jak szedł po piwko i to nie po jedną flaszkę, ale - dwie. Następnego dnia był nie do życia, słabiutki i bezradny.  Alkohol go skutecznie jeszcze bardziej osłabił.
Myślę, że piwkuje częściej niż mi się wydaje, ale ja go namierzyłam tylko raz. Zastanowiło mnie kiedyś, dlaczego słabowity z samego rana chciał jedynie mleka. To była dla mnie nowość, bo on za mlekiem tak, nie za bardzo.

Można powiedzieć: co on ma z tego życia? Albo chemia, albo transfuzja. I co tygodniowe kontrolne wizyty w szpitalu. 
Świetne samopoczucie po transfuzji, które trwa 2-3 dni. I tak w kółko. 
MDS, to jakby nie było też białaczka, a to nie są przelewki. Przy tym cukrzyca i parę innych chorób, o których do końca nie wiem. W każdym razie codziennie przychodzi do niego pani nakładać mu rajstopki, pewnie przeciw żylakom.

Dzisiejszej nocy wstał do kibelka... i owszem poszedł z rolatorkiem, ale już bez rolatorka wracał, zupełnie nie wiadomo z jakich powodów i nie doszedł, bo się wywrócił. Alarmik sobie spokojnie leżał na szafce. I pewnie gdybym się nie przebudziła, to tak by sobie do świtu leżał. Zrobiłem tylko 3 kroki. - tłumaczył się.  Niestety, rozwalił sobie policzek. Obmyłam ranę. Polałam wodą utlenioną (moją własną), chociaż się okropnie wzbraniał! W końcu ustąpił. Przykleiłam plaster, przyniosłam zimny kompres i kazałam leżeć.

Takich niespodzianek naprawdę mi nie trzeba! 

Połamie się, skutecznie rozwali sobie łeb, a wina będzie moja. Nie dopilnowała! Była i nie zapobiegła! Przy niej tata nie jest bezpieczny! 

Rodzina chyba ma zbyt duże oczekiwania wobec opiekunki. Pewnie im się wydaje, że nie powinna ona spać, tylko czuwać nad ojcem, przy jego łóżku.
Jeśli tak, to chyba jakiś dom opieki byłby dla niego najlepszy. Chociaż przyznaję, że najpewniej psychicznie by go dobił.
Chociaż na całe szczęście pan karny jest. Zabroniłam mu jakichkolwiek ruchów beze mnie!. Żartuję, ale coś w tym stylu. Słucha!

A miało być jedynie szykowanie posiłków, pilnowanie, aby zjadł i świeże owocki, żeby mu serwować, wiadomo pranie, sprzątanie. To miała być taka łatwa stelle

Dobre sobie. Ta odpowiedzialność wykańcza mnie na tyle mocno, że już 2 razy zasłabłam. 

Kiedyś jechałam w busie z pewną przesympatyczną panią. Opowiadała jak się wkopała na prywatną stelle, załatwioną przez znajomą. Zmienniczki nie zdążyła poznać i jej się małe co nieco dopytać, bo się minęły. Przywitała ją córka podopiecznej, szacowna pani doktor. Ona najpewniej pilnowała, aby nie spotkała zmienniczki i żeby nie usłyszała jak tam naprawdę jest.
Wracała ze swojej stelle zdenerwowana, roztrzęsiona i musiała się wygadać ze swoich przypadków. Każdej nocy miała przyśpiewki, tańce i spacery podopiecznej. Którejś nocy jej podopieczna, nie wiadomo z jakich powodów wpadła do wanny. Polazła w nocy się kąpać? Cholera wie. I wyciągaj tu takiego kloca z wanny!
Jej podopieczna cała była w siniakach, ranach... ach szkoda gadać, jaki miała dziewczyna trudny przypadek.
Cały arsenał zdjęć, które zrobiła mi pokazała. Szokujące zdjęcia! Wrogowi nie życzyłabym takiej stelle.

W ostateczności wymusiła na dzieciach podopiecznej, szczególnie na szacownej pani doktor, aby oddali ją do jakiegoś domu opieki, bo to nie jest przypadek dla opiekunki. Skróciła tym samym swój pobyt... bez zapłaty za przejazd powrotny. 
W domu opieki, najpewniej dadzą babince jakieś otumaniające leki i przestanie kusić i rozrabiać po nocach... i się kąpać w pustej wannie.

Sympatyczny jest pan i nie chce być uciążliwy, ba chce być samodzielny, ale jednak organizm odmawia mu już posłuszeństwa. 
Głowa jasna, myśląca, świadoma choroby. Tak naprawdę, to jemu już nie zależy. Jest mi wszystko jedno. Te transfuzje, te chemie - jak on mówi: eksperymenty, naprawdę go już męczą. I najpewniej przerabia to wszystko jedynie dla dzieci, które go szarpią i utrzymują przy życiu. Wcale mnie to nie dziwi. Wynika to wszak z miłości. Rok temu straciły matkę, a chwilę później ojca dopadła białaczka.

Kiedy na święta przyjechał jego syn z żoną,  bardzo go przygnębił stan ojca i jego coraz większa słabość. Tyle, że to prawda. 
Ja sama zauważam, że pan nie wygląda dobrze, chociaż widuję go codziennie i wiele mogłoby mi umknąć.
Smutne to wszystko i przygnębiające. 

Jak sobie przypomnę panią PASKUDNĄ, relatywnie zdrową kobietę jak na 92 czy 94 lata, ciągle użalającą się nad sobą, to mam dziwne odczucia.
Swego czasu ujadała lekarzowi, który przyjechał dać jej szczepionkę na grypę, że boli, że ledwie chodzi, ten jej odpowiedział: ale pani jest w stanie uśmierzyć ból, chodzi pani z rolatorkiem, ale pani chodzi, może pani jeść wszystko i żyje pani. Zatkał ją skutecznie.

Tęsknię już za domem, marzę o powrocie. I szczerze powiem, że gdyby nie ta ciężka choroba, to naprawdę byłabym na tej opiece zadowolona.
Taka praca. Niby tak, ale przed wyjazdem dobrze byłoby wiedzieć do jakiego przypadku się jedzie. Czego możemy się spodziewać.
Firma proponowała mi wyjazd do pary za 1700 euro. W czym jest haczyk? - zapytałam. No, ma pani rację jest problem z panią, pani jest poważnie chora, trzeba ją dźwigać, ale waży tylko 40 kilogramów i stomia na dodatek.
Odpuściłam sobie ów wyjazd. Jak się okazało, wylądowała tam moja OLA za 1550 euro. Akurat pani cały czas jest w szpitalu, bo jej stan ciężkawy dość. Może ze szpitala już nie wrócić.  OLA z wykształcenia jest pielęgniarką, ściśle położną i wielu rzeczy się nie boi. Mało co ją przeraża.
Poza tym OLA patrzy przez pryzmat: oby przeżył święta, żebyś premię dostała
Nie, że OLA jest zimna, ale patrzy realnie, bez grama emocji. Praca do wykonania i pieniądze. Reszta nie ważna. 
OLA na opiece jest ciurkiem chyba ze 2 lata chyba. Godne podziwu. Ja bym nie dała rady. Zresztą dla OLI to całkiem sensowna alternatywa. W Polsce najpewniej miałaby problem ze znalezieniem pracy, bo OLA prawa jazdy nie ma, a mieszka podobnie jak ja, na zabitej dechami wsi. 

Kiedy stąd wyjadę?

1. VII pałek 2. X mieczy 3. KOCHANKOWIE 4. X kielichów 5. X denarów 6. RYDWAN 7. VIII denarów 8. Rycerz pałek STRZELEC 9. ŚMIERĆ 10. VII denarów 11. Królowa denarów KOZIOROŻEC 12. AS mieczy 13. AS denarów

Wyjadę na pewno, to wieszczy RYDWAN. VIII denarów to wydłużanie, przeciąganie się terminu wyjazdu. Opóźnienie i czekanie. O rany, co się zadzieje?

X mieczy w negatywie, to jałowa droga. To ciągłe przerabianie tego samego w kółko, aż do znudzenia. I żadnej poprawy. Nic lepiej. To wiem już doskonale. Tu u pana, w zdrowiu jest... równia pochyła. Alternatywy wyleczenia, tak naprawdę nie ma.
Po mistrzowsku będę przechodziła przez ŚMIERĆ.
Będę musiała myśleć, analizować i używać swojej inteligencji. Dobre sobie. Co tu myśleć? Trzeba robić swoje.
Wciąż obecna będzie córka. Ona jest ze znaku STRZELCA.
Ta rodzina jest zasobna. To widać na każdym kroku, co nie znaczy, że nie jęczą ile to też ich opiekunka kosztuje. A jak kosztuje, to niech rypie. Oczywiście, nie mają świadomości ile z tego kroi firma. Dość powiedzieć, że na ten sam wyjazd, do tego samego pana, inna agencja oferowała mi 150 euro więcej.
I dodam, że u pani PASKUDNEJ, dziewczyny z innych agencji dostawały 200 euro więcej. Na miesiąc, oczywiście. Mimo wszystko, każda uciekała po paru dniach. Rekordzistka była całe 9 dni. O, nie! Przepraszam, ja pobiłam ten rekord, bo wytrwałam całe 4 tygodnie!
Ach, znowu dygresja. 
Wracając do kart. Mam być miła serdeczna i włączyć się całym sercem w życie rodzinne.
Jestem włączona. Nie ma, że nie. Właściwie, to cały czas jestem praktycznie jedynie z panem. Syn i owszem był z rodziną 2 dni, odwiózł ojca na transfuzję, poczekał aż zgotuję obiad i... pojechali. Nie mam absolutnie nic przeciw niemu. To miły człowiek, serdeczny, a jego żona jest naprawdę przesympatyczną osobą. 

AS denarów wieszczy... nowy początek finansowy. Za miesiąc?

Trochę mnie rozwaliła VIII denarów na pozycji 7-ej. Nie chciałabym, aby mój pobyt tutaj za bardzo się przedłużał. Co do zasady, wyjeżdżam zawsze na miesiąc, bo dłuższe pobyty nie służą mojej psychice. 
I kto wie, może jednak wyjadę za 7 -8 dni? Najchętniej!
I pewnie dlatego wpadłam w taki kosmicznie wielki dół, bo jakby nie było jestem tu już ponad 3 tygodnie. Jak ten czas leci.
I na koniec zadam kartom pytanie z gatunku ciekawskich. Jak rodzina pana i sam pan, mnie postrzega?
Odpowiedź kart może mnie nie miło zaskoczyć, ale co tam. I tak nie chcę być związana z jakąś konkretną stelle. Ryzykuję więc. A co tam.

1. II kielichów 2. ŚWIAT 3. V mieczy 4. AS denarów 5. IV mieczy 6. V pałek 7. KOŁO FORTUNY 8. VII mieczy 9. IV kielichów 10. WIEŻA 11. VI kielichów 12. AS kielichów 13. VII kielichów

Odpowiedź kart co najmniej dziwna. Rozkład kart rozpoczyna II kielichów, bardzo fajna karta. Mówi o pozytywnych uczuciach, sympatii nawet. 
ŚWIAT w negatywie nie jest zły, mówi bowiem o planach, ale jeszcze nie o osiągniętych celach. To karta chęci jedynie. Hmm, tak jak sobie pomyślałam, według nich opiekunka powinna wręcz wyprowadzić ojca z choroby. 
Cóż, nie potrafią tego zrobić lekarze, a cóż dopiero opiekunka.
V mieczy mówi dosłownie: rób to co uważasz za stosowne i miej nadzieję, że będzie dobrze. W tym miejscu karta może mówić o niedocenieniu i jakichś zakulisowych działaniach. Mogą na przykład wciąż się rozglądać za jakąś wykształconą opiekunką, wysmradzać, a ja posłużyłam im jako zapchaj dziura wolnego miejsca, którego nikt na okres świąt nie chciał zająć. To akurat wcale by mnie nie zdziwiło. Ojciec potrzebował i potrzebuje opieki, a oni trochę oddechu. 
Szukali tak dziwnie jakoś akurat przed świętami i to w wielu agencjach! Syn mi to zresztą potwierdził.
Kto wie, może potrzebowali kogoś jedynie na okres świąt? Taka opcja też istnieje. Nie mam żadnego problemu z tym. Żadnego!
IV mieczy wskazuje na to, że są formalistami i całkiem dobrze obkuci są pod względem prawnym. To wygląda tak: płacę - wymagam, oczekuję, ale też nie krzywdzę, nie wykorzystuję. Jestem w porządku, ty też bądź w porządku.
V pałek to często karta kłótni, pyskówki. To niepokój, zmiany i szybki rozwój wydarzeń. 
KOŁO FORTUNY oznacza zmianę o 180 stopni. Coś się zadzieje, że sytuacja nagle się zmieni. Jeśli była sympatia, to zamieni się w niechęć na przykład. I odwrotnie.
VII mieczy wskazuje, że tak naprawdę, niezależnie od sympatii, miłych słówek, to relacja jest czysto formalna i tyle. Nic poza tym.
Oni mają swój cel. Czy to chodzi o zadbanie o ojca i ich odciążenie, to znaczenia nie ma. Mają cel i go poprzez moją osobę realizują.
Po prostu, zwykły układ.
Ich zyski i korzyści, to niestety, poważne straty dla innych. Pewnie dla mnie przede wszystkim?
Tak myślę sobie, że to jednak z ich strony nastąpiło przekłamanie, co do rzeczywistego stanu zdrowia ojca. Dwie agencje nie mogły przecież mówić toczka w toczkę - tak samo. 
Ta V mieczy na ich działaniu - upewnia mnie w tym przekonaniu. Jakby nie było, V mieczy to mataczenia i to takie do których trudno się odnieść. Czujesz, że są, ale konkretnie nijak się do czegokolwiek uczepić. 
Czegoś nie dopowiedzieli, albo powiedzieli za mało, coś ominęli, coś innego nadbudowali pozytywnie. Bo nawet jak powiedzieli w agencji, że on sam wszystko robi, to to jest prawda jedynie częściowa, bo i owszem robi, ale przez parę dni, raz na jakiś czas. Nijak zarzucić kłamstwo! Gdy przyjechałam tutaj to do krwotoku faktycznie wszystko robił sam i chodził bez wózeczka. Zgadza się? Ależ tak, jak najbardziej! Przekłamania żadnego nie ma. 
Dopiero po przyjeździe dowiedziałam się, że właśnie zakończył jedną chemię. Ten krwotok, który mnie z nóg zwalił, to dla rodziny żadna nowina. Słabość,trudność ze wstaniem z łóżka? To też dla nich norma.

Zadowolenia ich... także nie widzę. Radości nie ma, bo jak ma być? Opiekunka nie zastąpi rodziny. Nawet najwspanialsza w takim przypadku w jakim pan jest.
Dzisiaj niechcący podsłuchałam rozmowę pana z jakąś znajomą. Nie, żeby się na mnie skarżył, absolutnie. Raczej mówił o kosztach, o tym, że Polka, że sprząta, gotuje, pierze, mówił o swoim zdrowiu, że ma dość już i już mu nie zależy. Powiedział też coś dziwnego, a mianowicie, że musiał wybrać albo nieustający pobyt w szpitalu, albo opiekunka. Nie wiem, czy aby jego dzieci, nie postawiły go przed takim wyborem? Tego się nie dowiem. Mówił coś jeszcze o dwóch miesiącach. Hmm, ciekawe.
Góruje AS kielichów. Sympatia, miłość, uczucia. A w perspektywie pojawiła się VII kielichów. Wielkie i porywające uczucie. Intrygujące. Tak naprawdę nie wiem, jak zinterpretować tą miłość na końcu rozkładu. Docenią? Zatęsknią? Pokochają?
Tak naprawdę, to nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Prędzej czy później wyjadę i tyle. Oby prędzej, żebym nie miała do czynienia z trudnym wydarzeniem. PODPIS

3 komentarze:

  1. Źle podchodzisz Ellu. To jest praca i tyle. Twoja koleżanka ma dobre podejście. Bierz z niej przykład. Też tak robię.
    Od lat wyjeżdżam na opiekę. Robię co do mnie należy. Sprawdzam konto, czy kasa wpływa. I to najważniejsze.
    Moje koleżanki miały różne przypadki, ja na szczęście zawsze trafiałam dobrze.
    Twój podopieczny to faktycznie jest w złym stanie. Tylko patrzeć a będzie miał transfuzje co tydzień.
    Rodzinka cwana. I masz rację rodziny kłamią, bo nikt ich nie sprawdza. Weryfikuje dopiero opiekunka.
    Trzymaj się i nie dawaj się emocjom. To tylko praca, a dziadek nie jest twoim tatą. Ma swoje dzieci. Niech oni się o niego martwią.
    Współczuję Ci, ale miej to w nosie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereniu, on ma transfuzje co tydzień!
      Dzięki za wsparcie i pocieszenie!
      Trzymam się!
      👍👍👍

      Usuń
  2. Opieka to cięzki kawalek chleba. Kiedys jezdziłam, ale pani zmarla. To nie dla mnie robota. Pewnie ty sie nie nadajesz, za wrazliwa jestes.
    Wytrwaj, w koncu z czegos zyc trzeba.
    Jestem z toba.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...