STOKROTKA napisała obszerny list i szczegółowo opisała cały swój problem. Poprosiła, żeby postawić jej karty, ale żeby nikt nie zorientował się o kogo chodzi. Uważam, że tak czy siak NIKT by nie połączył jej z listem, ale szanując jej prośbę, nie zamieszczam fragmentu listu i ograniczam się jedynie do czystej odpowiedzi na pytanie końcowe: co robić?
W odpowiedzi na Twoje pytanie wyszły takie karty:
1. AS denarów 2. VI kielichów 3. CESARZ 4. Król kielichów SKORPION 5. II kielichów 6. VIII kielichów 7. VIII denarów 8. X mieczy 9. WISIELEC 10. V mieczy 11. III kielichów 12. VII pałek 13. Królowa denarów KOZIOROŻEC
Idź drogą CESARZA i w żadnym razie nie wychodź z żadną inicjatywą. Poza tym, zajmij się swoim życiem, zajmij się sobą, po prostu.
Jakie karty wskazują na owo wycofanie? Bo jednak wszystko wskazuje na to, że się wycofasz choćby dlatego, że jesteś CESARZEM. Ot, chociażby VIII kielichów na wyniku i obrzydliwa X mieczy. Ona, wskazuje na już istniejący zastój i nieciekawą sytuację. Nie bez powodu nazywana jest MAŁĄ WIEŻĄ. Tyle, że CESARZ nie patrzy na innych, nie ogląda się na cudze opinie i nie bierze pod uwagę zdania innych. ON rozdaje karty i nie pozwala wchodzić sobie na głowę. I Tobie karty radzą dokładnie tak działać.
Na pewno nie będzie Ci lekko, ale dasz radę. Uwolnij się kochana STOKROTKO od zależności w jaką wpadłaś. Postaw na siebie jedynie i zajmij się swoimi sprawami.
Temat będzie się przewlekał w czasie, ale generalnie zdasz egzamin, co oznacza w tym wypadku, że najnormalniej w świecie, się uniezależnisz.
Temat będzie się przewlekał w czasie, ale generalnie zdasz egzamin, co oznacza w tym wypadku, że najnormalniej w świecie, się uniezależnisz.
Sprawisz innym przykrość, to pewne, bo na to wskazuje V mieczy, jako skutek Twojego działania.
Na partnerskiej usadowiła się II kielichów i mówi o tym, że na pewno ludzie obok, Ciebie kochają, ale czasami trzeba im pewne rzeczy uświadomić. W żadnym razie nie możesz pozwolić, żeby traktowano Ciebie jak nikogo.
Dodam, że VIII kielichów jest kartą rozstania na próbę, tyle, że czasami... po owym rozstaniu powrotu już nie ma. I na taką opcję powinnaś się przyszykować, no przynajmniej założyć, że powrotu nie będzie. Czasami nie ma sensu dyskutować, tłumaczyć, wywierać naciski. Tu w rozkładzie, nawet wzmianki nie ma o tego typu działaniach.
Także, postaw siebie na piedestale, a jego sobie odpuść. Nawet jakby oznaczało to, definitywne rozstanie, to wygrasz szacunek do siebie, a najpewniej w Twoim życiu w perspektywie zagości osoba ze znaku KOZIOROŻCA.
I dodam jeszcze na koniec, że pozwoliłaś wejść sobie na głowę. Teraz jedynie wycofaniem możesz cokolwiek zmienić. W innym wypadku, wciąż będzie po jego, według niego, dla niego. Miej swoją godność!!!
Ja bardzo często odnoszę się do BRUTALNIE PORZUCONEJ. Wciąż i wciąż powtarzam, że nigdy nie należy się narzucać swoją osobą. Narzucanie powoduje jedynie ewakuację drugiej strony, albo traktowanie jak zło konieczne. Póki co, BRUTALNIE PORZUCONA szybko traci potencjalnych partnerów.
W związkach z długim stażem, absolutna pewność uczuć partnera, często bywa zgubna. Jeśli na dokładkę trafimy na mizoginistę, to mamy przegwizdane. Alkoholik nie odstawi flaszki, póki spokojnie wróci do domu, czasem ryknie lub użyje pięści, ale ułoży się w swoim łóżku, obok często, gęsto - płaczącej kobiety. Pewnie szybko zaśnie i nawet jej łkań, nie usłyszy. Gdy się ewakuujesz to prędzej czy później Twoją nieobecność zauważy. Potem pewnie opije Twoje odejście... ale przyjedzie taki moment, że albo odczuje Twój brak, albo się z nim pogodzi. I taką opcję również trzeba założyć.
Nie wiesz co nim siedzi, nie wiesz: co tak naprawdę myśli. Pozostaje Ci wiec jedno: wycofać się, myśleć o sobie, postawić siebie na piedestale i dbać jedynie o swój własny interes. A jeśli ON nie wróci, to niech sobie gdzieś tam żyje, niech mu się darzy:
i daj mu Boże jak najlepiej, a Tobie nie gorzej.
Pamiętaj, że krzykiem nie wymusisz szacunku, pokornym znoszeniem złego traktowania, również.
W związkach z długim stażem, absolutna pewność uczuć partnera, często bywa zgubna. Jeśli na dokładkę trafimy na mizoginistę, to mamy przegwizdane. Alkoholik nie odstawi flaszki, póki spokojnie wróci do domu, czasem ryknie lub użyje pięści, ale ułoży się w swoim łóżku, obok często, gęsto - płaczącej kobiety. Pewnie szybko zaśnie i nawet jej łkań, nie usłyszy. Gdy się ewakuujesz to prędzej czy później Twoją nieobecność zauważy. Potem pewnie opije Twoje odejście... ale przyjedzie taki moment, że albo odczuje Twój brak, albo się z nim pogodzi. I taką opcję również trzeba założyć.
Nie wiesz co nim siedzi, nie wiesz: co tak naprawdę myśli. Pozostaje Ci wiec jedno: wycofać się, myśleć o sobie, postawić siebie na piedestale i dbać jedynie o swój własny interes. A jeśli ON nie wróci, to niech sobie gdzieś tam żyje, niech mu się darzy:
i daj mu Boże jak najlepiej, a Tobie nie gorzej.
Pamiętaj, że krzykiem nie wymusisz szacunku, pokornym znoszeniem złego traktowania, również.
Szanuj siebie, a wtedy inni będą Ciebie szanować. Wyznacz granice i nie ustępuj ani na milimetr. W najgorszym wypadku ON zniknie na zawsze z Twojego życia. Zrobisz tym samym miejsce dla kogoś, kto będzie Ciebie rzeczywiście szanował. A kogoś takiego - w perspektywie, widać.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za zamieszczenie komentarza. Twój komentarz ukaże się po zatwierdzeniu przez administratora.
Tymczasem, poczytaj sobie małe co nieco, albo poszukaj... innego bloga, odpowiedniego dla Ciebie w treści i formie.
Cieplutko pozdrawiam